Prolog

73 3 58
                                    


-Legenda głosi, że wysoko, wysoko w niebie, nad najwyższą chmurą, istnieje świat pogrążony w wiecznym mroku. Jest tak daleko, że nawet słońce tam nie dociera, a gwiazdy boją się świecić. Świat ten jest straszny i niebezpieczny, pełen potworów wysokich jak drzewo, które zabiją każdego, kto ośmieli się na nie spojrzeć. Są szybkie, nie da się przed nimi uciec. Ich krzyk pozbawia każdego człowieka słuchu do końca życia. Jednak nie one są największym zagrożeniem, które tam czyha. Choć wielu próbowało, nikomu nigdy nie udało się pokonać najstraszniejszego potwora jakiego zrodziła matka Ziemia. Na największej wyspie mieszka bowiem...
*dramatyczna pauza* smok!

Posiwiały starzec z długą brodą oderwał dłonie od kulki gliny, którą ugniatał i zamachał rękami w powietrzu. Zaczął ruszać głową na boki jak sowa i wszystkie łańcuszki, którymi był obwieszony poczęły dzwonić o siebie. Wpatrywał się przy tym prosto w oczy siedmioletniego chłopca siedzącego przed nim.

Dzieciak wiedział, że Stary Władek był szalony, wszyscy w wiosce to wiedzieli. Mimo wszystko przychodził do niego dość często, by słuchać legend, które opowiadał. Najczęściej dostawał też od starucha małe figurki ulepione z gliny lub wystrugane z drewna. Gdyby jego mama dowiedziałaby się o tych spotkaniach, to z pewnością zrobiłaby mu lanie i kazała za karę ugniatać kompost do końca miesiąca. Historie, których słuchał, były jednak warte ryzyka i znoszenia, cóż... nietypowego zachowania Starego Władka.
Poczekał, aż blisko wiekowy starzec przestanie imitować smoka i wtedy się odezwał.

-A po co ktoś miałby pokonywać tego smoka?

Stary przekrzywił głowę i spojrzał na niego wybałuszonymi oczyma.

-''Śmiałek, który pokona Zwierzę,
posiądzie skarb, którego on strzeże.
Najcenniejszy skarb wszystkich światów,
cenniejszy nawet od skarbu piratów.
Lecz cóż to jest? Nie powiem ci!
Sam się przekonaj! Hihihihihihihi....''

Siedmioletni blondyn gapił się na chichoczącego Starego Władka zafascynowany.

-''Sam się przekonaj''?

-Oo, tak! Legenda głosi, że kiedyś pojawi się ktoś, kto pokona bestię i zdobędzie ten skarb. Będzie sławiony przez cały świat, napiszą o nim pieśni, a jego imię będzie znane każdemu człowiekowi. Kto wie, może to tobie się to uda, co? - starzec szturchnął chłopca w ramię.

- Jeśli jednak planujesz wieczystą sławę, to może popracuj trochę nad swoim imieniem, co? Nie wiem, jak ty, ale ja nie chciałbym być zapamiętany jako glina. Orientuj się! - rzucił w niego jeszcze mokrym kawałkiem gliny i zaniósł się świszczącym rechotem.

I to właśnie wtedy, tego dnia wszystko się zmieniło.

Ten dzień był pierwszym, w którym Clayton Ray Huff przedstawił się jako Dream.


***

dobra, może słowo wyjaśnienia.

pewnie nie tego się spodziewaliście, na pewno nie po mnie. Ale już się tłumaczę.
Ci, którzy czytają moją tablice, może pamiętają - jakiś czas temu znalazłam moje notatki sprzed kilku lat. Był to m.in. pomysł na fanfika, pomysł tak wykręcający, absurdalny, śmieszny, napalona-12-latka-dnf-shipperka, żałosny, okropny, że postanowiłam, że go napiszę. Tak więc proszę, bardzo bardzo bardzo was proszę, pamiętajcie

TO JEST ŻART.
TO JEST JEDEN WIELKI ZART.
NIE PISZĘ TEGO NA SERIO BLAGAM XDD

uwierzcie mi, kiedy to pisałam, tak mnie skręcało, że musiałam sobie robić przerwy. Ale macie, oto owoc moich tortur.

dnf.

to będzie krótkie ff, nie chce za bardzo się w to angażować, zakładam, że będzie może 10 rozdziałów maks. 
Jak wgl oceniacie okładkę? 😊 tak, była robiona w paintcie, a co?
Zanim mnie zaatakujecie, to zrozumcie, że każdy aspekt tej książki jest żartem, nawet okładka. WIEM ZE TEKST JEST KRZYWY, TAKI JEST CEL

a, i proszę, módlcie się za to, żeby nikt z mojej klasy tego nie znalazł. 

to co?
do zobaczenia za kilka dni misiaki😭

400 słów

zaraz się rozpłaczę - opowiadanie ironiczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz