rozdział 4

28 2 24
                                    

boze swiety...

:)

Ciszę nocy przerwał rozdzierający wysoki dźwięk i z półprzezroczystej falującej fioletowej tafli wypadła zataczająca się postać. Portal z donośnym brzękiem pękł, pozostawiając w ciszy leżącego na ziemi, ledwo przytomnego Dreama. Jakimś cudem udało mu się podnieść na nogi. Podniósł głowę i rozejrzał się.

Zebrał w Netherze dwanaście magicznych patyków, dopisało mu również szczęście, bo znalazł po drodze kilka pereł endermańskich. Zajrzał do swojej torby. Miał tam pięć tych ciemnych lśniących kul, co oznaczało, że musiał zdobyć jeszcze siedem. Nie było to jakoś bardzo dużo, poza tym, zdarzało mu się już walczyć z endermanami. Choć w tej chwili jedyne, czego pragnął, to osunąć się na ziemię i zasnąć, to wiedział, że nie może.

Mimo, że każda komórka jego ciała protestowała, gdy się podnosił, Dream zmusił się do ruchu. Gardło go paliło, a przecież tuż obok portalu płynął strumień. Podszedł do niego i nabrał wody w dłonie. Cicho westchnął, gdy jej chłód kojąco rozlał się po jego gardle. Nether był iście paskudną krainą, w życiu nie doświadczył takich wysokich temperatur. Miał naprawdę dużą nadzieję, że End okaże się nieco bardziej przyjazny.

Zaczął rozglądać się, w poszukiwaniu swoich ksiąg, które tu zostawił. Cieszył się, że jednak ich nie wziął do Netheru, ponieważ na pewno uległy by zniszczeniu. Po krótkiej chwili natrafił na kartkę, której poszukiwał. Przyjrzał się instrukcjom na niej zapisanym.

W pierwszej kolejności musiał zmielić magiczne różdżki na pył. Były dość kruche, o czym już się przekonał, więc stwierdził, że nie będzie mieć z tym dużego problemu.

Miał rację- wystarczyło uderzyć w nie kilka razy kamieniem, a po skrzącym się patyku zostawał już tylko proszek. Nie było go jednak dużo- po skruszeniu sześciu różdżek miał może garść tego pyłu... Dream znieruchomiał.

Przeczytał instrukcję jeszcze raz. Miał otrzymać dokładnie garść magicznego proszku ze wszystkich patyków. A została mu jeszcze połowa. Przybliżył kartkę do twarzy i wtedy dopiero zauważył mały dopisek. ''Pył z jednej różdżki starcza do zrobienie dwóch Oczu Enderu. Wystarczy zebrać sześć różdżek, nie trzeba się kłopotać zabijaniem tuzina Płomieni''

Zaklął donośnie.

0-0

Georgowi wcale nie podobała się ta jego nowa rola.

Nie był może jakimś rozpieszczonym księciem, ale rycerzem też nie był. Od dziecka był nauczony, że właściwie wszystko robiła za niego służba i... no dobra, może i był rozpieszczonym księciem.

W każdym razie, bardzo nie podobała mu się zmiana na to, co teraz był zmuszony robić. Już po pierwszym treningu bolało go całe ciało, a wiedział, że odpoczynku nie będzie. Musiał trenować codziennie, bo nie wiedział, z jakim zagrożeniem przyjdzie mu się zmierzyć.

Ludzie nie pojawiali się w Endzie. Znaczy, oczywiście, kiedyś przybywali, taki też był cel powołania rodziny królewskiej i na tym też opierała się ich władza. Ale żaden człowiek nie wszedł do Endu od... tysiącleci! Całą tą historię traktowano jako legendę, nikt tak naprawdę już w to nie wierzył.

Kilka tysięcy lat temu cywilizacja Ziemi posunęła się za daleko. Zniszczyli swój wymiar, skazili go doszczętnie, wybijając wszystko, co żyło. Władze Endu i Netheru połączyły się podpisując Przymierze Przymusowej Eliminacji. Cała populacja Ziemi została wymordowana, pozostały po nich tylko zabudowania. Gromadząc całą magię, jaką udało się wydobyć ze wszechświata, dano Ziemi czystą kartę. Rozłożoną ją na czynniki pierwsze i złożono od nowa. Zostawiono czystą, pustą planetę, na której zachowano jedynie kilka najstarszych świątyń i budynków. Od czasu do czasu, obydwa wymiary wysyłały tam swoich zwiadowców, by sprawdzić, czy cywilizacja się odradza. I jak się okazało- zaczęła się odradzać. Byli to ludzie prymitywni, żyjący jak zwierzęta. Lecz z czasem, zaczęli się rozwijać. Powoli, ale rozwijać. Nether i End wiedziały, że kiedyś ci ludzie odkryją jak dostać się do innych wymiarów. Ale mieli jeszcze dużo czasu, prawda?

zaraz się rozpłaczę - opowiadanie ironiczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz