1. Przyjaciel

282 13 4
                                    


-Kurwa.- przekleństwo było tak głośne że napewno wszyscy w mieście je usłyszeli. Blondyn siedzący przy biurku przy świecy- to Kaveh. Pracuje nad kolejnym projektem. Za ile mory? Około 500 monet. To o wiele za mało żeby spłacić długi. 
-Tak Kaveh, masz rację. Krzycz jeszcze głośniej.- oznajmił bardzo spokonym (zadziwiającym) głosem Alhaitham, trzymając kubek z kawą. -Masz i sie duś.-
-Jakże miłe słowa dziekuję.- Kaveh niechętnie wyjął rękę by skosztować  napoju. Po kilku chwilach Alhaitham siada na jego biurku i wzdycha.
-Jak ci idzie?- spytał zakładając ręce na piersi. 
-Jest kurwa beznadziejnie. Chłop chce ściany ze złota, a ich dziecko wymyśliło sobie dwupiętrowy pokój z oknami. Przecież to jakieś żarty?! Jeszcze tylko za 500 Mory?- położył ręce na głowie w geście załamania. Widać było po oczach że jest zmęczony i potrzebuje przerwy.
-Czemu po prostu nie zaakceptowałeś ich prośby? Kaveh to proste.- wtrącił szarowłosy.
-Wiesz że taki nie jestem. Ale kurwa wiem jakim debilem za to jestem.- przetarł oczy i spojrzał na kartki papieru z szkicami.
-No, temu nie zaprzeczę. Jesteś debilem, Kaveh.- uśmiechnął się Haitham, patrząc na kolegę.
Nie trzeba mówić jakie spojrzenie otrzymał w zamian. Po kilku chwilach Alhaitham odszedł, i Kaveh znowu został sam. 


Następnego ranka, Alhaitham obudził się sam w mieszkaniu. Najprawdopodobniej musiał coś załatwić z klientami. Dziś miał wolne w Akademiyi, więc przyszło mu tylko czytać książki cały dzień. 
-Ciekawe co teraz robi mój cudowny Kaveh.. pewnie jest na wyścigu szczurów.- popatrzył się w szklankę wody i trochę zatrzymał myśli. Przypomniał mu sie widok zmęczonego blondyna z wczoraj. Z niewiadomych przyczyn, uśmiechnął się. 

Po kilku godzinach, Kaveh wraca z wypiekami na twarzy, ale za to uśmiechem. Kiedy otworzył drzwi wejściowe krzyknął jego charakterystyczne soczyste "kurwa".
-No proszę, czyżby pan architekt zarobił w koncu porządną kasę?- spojrzał na zdyszanego Kaveha zza książki i założył nogę na nogę.
-15000 Mory.. to o wiele więcej niż oferowali!- zaśmiał się blondas i odłożył teczki na jego biurku-
-Wiesz co?- odezwał się Alhaitham- Gratulacje.- Kaveh zarumienił się lekko, ale szybko się odrząsnął, ponieważ wiedział że niektóre słowa Haithama są zwykłym sarkazmem. 
-Dzięki, panie kujonie- uśmiechnął się do kolegi.- Chcesz dziś coś zjeść ciekawego?- zaproponował wyjmując zakupy spożywcze.
-Możesz coś ugotować. Zjem wszystko.- widać było że szaro-bury-kujon ignorował jak najbardziej jego wzroku. Kaveh tylko burknął i zaczął gotować. Znowu nastała głęboka cisza. Często tego doświadczali, ale ta cisza wydaje się bardziej.. dziwna..
-Cyno powiedział że nie byłeś w Akademiyi, masz wolne?- w końcu odezwał się Kaveh, kierując swój wzrok na Alhaithama.
-Można tak powiedzieć.- wymamrotał spod książki. Kaveh jedynie spojrzał z lekkim smutkiem na jego talerz wyepłnionym jedzeniem. 
-Choć. Jedzenie.- 
Atmosfera była napięta, znowu nastała cisza. Kaveh nie mógł nic zjeść. Jeszcze przed chwilą kurwował z szczęścia, a teraz gosza stresówa niż przed testem. 
-Co jest do jasnej cholery?!- Kaveh wykrzyknął strącając kubek-
-Właśnie narobiłeś sobie kolejnej dopłaty za kubek.- odpowiedział grzecznie i o dziwo spokojnie.
-Czemu tak musi być? Ja kurwa jebana przychodze szczęśliwy, naprawdę z nadzieją że będzie lepiej z wszystkim, a jest jeszcze gorzej! Powiedz mi, powiedz mi dlaczego taki kurwa jesteś?!-
-To ty tutaj jesteś osobą która przeklina i krzyczy bez sensu więc kurwa zamknij ryj.- odpowiedział z spokojem jak wcześniej. Kaveh zatrzymał się. Jego wzok zablokował się na Haithamie, a jego obraz zaczął się rozmazywać. -Nie rycz tylko siadaj i jedz.-
-Mam dość. Mam dość tego że pomimo tych kilku lat przyjaźni-
-O jakiej ty przyjaźni ty pierdolisz? Ja? Twój przyjaciel? Kurwa.- Alhaitham podniósł delikatnie głos (robi sie ostro xd) 
-NIESPODZIANKA! Mimo tego wsyzstkiego nadal uważałem cię za mojego przyjaciela! Kurwa ale byłem ślepy jak zawsze! Japierdole, jestem pierdolonym kretynem!- załamał ręce, a Alhaitham popatrzył na blondyna. -Ten cenny czas, te rozmowy, to kurwa wszystko.- 
-Nie mówisz chyba- szaro-włosy zaczął mówić, ale zastopował go łomot zrzuconego krzesła i trzask rąk o stół-
-JA ROBIĘ WSZYSTKO, ŻEBY BYŁO MIĘDZY NAMI DOBRZE, CHOĆ TROCHĘ DOBRZE, TO TY WSZYSTKO NISZCZYSZ TAKĄ KŁÓTNIĄ O NIC! NIE..NIE..NIENAWIDZE CIE!- od tej złości zrobił się cały czerwony, ale za to starał trzymać łzy.-
-PRZECIEŻ NIE ZMUSZAM CIĘ, PROSZĘ ŚMIAŁO, KURWA WYPROWADŹ SIĘ ,JA O TYM MARZĘ! W KOŃCU ŚWIĘTY SPOKÓJ BĘDĘ MIAŁ!-krzyknął Alhaitham wstając z krzesła.
-Ale ja nic ni..-
-Wiesz co? LEPIEJ ŻEBY KURWA CIĘ JUŻ NIGDY NIE BYŁO. ZNIKNIJ. JA TEŻ CIE NIENAWIDZE.- krzyknął Alhaitham. Kaveh stał jak kołek przy stole i patrzył na twarz szaro-włosego. Do oczu napływało jeszcze więcej łez, ale wie że nie może dopuścić do płaczu.
-Przestań udawać że mnie nienawidzisz.- powiedział Kaveh i odszedł od stołu, żeby wyjść z mieszkania. Alhaitham wytarł czoło i oczy, i schował głowę w rękach. Nie chciał żeby tak to wyszło- raczej chciał swoim spokojnym głosem zaspokoić kłótnie. Emocje go jednak za bardzo poniosły. Prawda jest taka że nasz kujon bardzo lubi swojego blond kolegę, tylko trudno mu idzie temat uczuć, i nie za bardzo umie o tym rozmawiać (a jeszcze bardziej nie umie tego pokazywać). Każde jego złe słowo było zwykłym nic nie znaczącym przymiotnikiem. To prawda często siebie nawzajem irytują, i się kłócą codziennie, ale nigdy mężczyzna nie zapomniał jak bardzo go lubi. I jak go bardzo lubi wkurwiać. To w sumie jego hobby.

Po kilku godzinach Alhaitham w końcu postanowił iść poszukać Kaveha, martwiąc się żę mogl sobie coś zrobić. Jednak nie musiał go szukać długo- był w barze, nie był pijany, ale wydał wystarczająco dużo żeby nie kumać co sie dzieje dookołą.
-Kaveh przestań być już dzieckiem i chodź do domu.- oznajmił spokojnym głosem (znowu i znowu) 
-Al..Alhaitham? Co ty tu r-robisz?- wymamrotał Kaveh, trzymając twarz rękami.
-Wstawaj.- zaskakująco Alhaitham pogłaskał go i pomógł wstać. -Idziemy do domu.-
Kaveh w sumie nie reagował. Najprawdopodobniej był już bardzo zmęczony. Ale poczuł pewne ciepło, właśnie kiedy jego kolega położył ręke na jego głowę.

Jak wrócili do domu para zagubionych ludzi usiadła na kanapie. Alhaitham nadal patrzył na Kaveha. 
-Noi co sie na mnie gapisz, to obrzydliwe.- Kaveh odwrócił się w inną strone.
-Zależy dla kogo. Ja lubię twoją buzie.- zaskakująco Alhaitham powiedział coś miłego do Kaveha. Sam był podwrażeniem ale chyba był na to gotowy. 
-Kłamiesz.-
-Nie.- I wtedy Kaveh odwrócił się się w jego stronę i odrobinkę się zarumienił.
-Wybacz, że tak cie zwyzywałem.-
-Zasłużyłem sobie- Alhaitham przybliżył się do kolegi i założył nogę na nogę. -Słuchaj, wcale cie nienawidze, ale taki już po prostu jestem. Tak jestem chłodny, ale zauważ że tylko przy tobie zachowuje się jakkolwiek przyzwoicie. I tylko ja mam prawo cie wyzywać od debili.- lekko się uśmiechnął, zauważając łzy w oczach blondasa. 
I wtedy, Alhaitham wykonał ruch.. pocałował Kaveha w czoło. Kaveh zaniemówił. Alhaitham czerwony jak burak. Atmosfera znowu napięta.
-JA- CO.. J-JA.. AL..AL... J-JAK.. HAITHAM!??- jąkał się Kaveh, niewiedząc co powiedzieć.
-Mogę to zrobić drugi raz. I nawet trzeci.- uśmiechnął się złowrogo ale nadal ciepło. Obydwaj zaśmiali się a Kaveh też się uśmiechnął.
-Postaram się być lepszym przyjacielem, i postaram się ciebie zrozumieć.- Oznajmił blondyn otwieając ramiona by go przytulić.
-Okej, dzięki.- i zamknął dystans pomiędzy nimi, przytulając go. 


;)



Kavetham "inna historia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz