1. „Gabby, nie bój się"

316 25 16
                                    

14 lat wcześniej
(Cordelia lat 3)

Gdy mama podała mi na kolana małą istotkę, którą już dużo wcześniej widywałam w łóżeczku i na rękach mamy, poczułam coś dziwnego. Poczułam coś co miało mnie utrzymywać przy życiu przez następne lata. Poczułam mus chronienia jej.

Była jak żywa, krucha i delikatna laleczka, taka którymi na co dzień opiekowałam się we własnym pokoju, lecz trzymanie jej takiej... żywej, to było zupełnie inne doznanie. Poczułam, że muszę ją chronić ile sił we mnie by to, co działo się już nie raz na moich oczach nigdy nie dotarło do jej.

- Jest taka słodka - wyszeptałam do mamy, nie chcąc być za głośna w towarzystwie młodszej siostry. Patrzyła na mnie lekko zamglonymi oczami przez co miałam wrażenie, że nic nie widziała. - Czy ona mnie widzi? - Spytałam.

- Tak, Del widzi cię - mama szeroko się uśmiechnęła podziwiając początki tej pięknej siostrzanej miłości, którą próbowała w nas zakorzenić od dnia porodu. Nie miała siostry, ale zastępowała ją jej najbliższa kuzynka. Ciocia Avery była moją ulubioną ciocią, ale mama zabraniała mi to mówić na głos, ponieważ mogłabym urazić tym ciocie Cam, którą też lubiłam, ale nie tak jak ciocie Avery.

- Widzisz Missy? Słodka jest, nie? - Zerknęłam na małego biało - czarnego szczeniaczka, który towarzyszył mi od dwóch tygodni. Sunia wesoło zamerdała ogonkiem, a ja zachichotałam cicho.

Dni mijały, a ja coraz więcej czasu spędzałam z młodszą siostrzyczką. Odkąd tamtego dnia mama odważyła się mi ją w końcu podać na kolana ufając, że nie zrobię jej krzywdy, pozwalała mi się z nią bawić prawie codziennie. Tarzałyśmy się po podłodze, a razem z nami Missy, szczeniak coraz bardziej skradał moje serce. Biegała wkoło nas z pluszakami w pyszczku jednocześnie uważając by nie zrobić pazurkami krzywdy mi ani maluchowi. Minęło trochę czasu, bo aż prawie rok, a gdy mała przestała budzić się z płaczem w nocy mama zdecydowała się zrobić nam wspólny pokój.

Takim oto sposobem, gdy tata zaczynał za głośno krzyczeć, wstawałam ze swojego łóżka podchodząc do łóżeczka dziewczynki i przez drewniane szczebelki niezgrabnie, ledwie dosięgając jej uszek, zakrywałam je by w spokoju mogła spać dalej. Mimo, że po moich policzkach spływały fale łez. Dlaczego tata nas nie kochał? Czemu robił nam to wszystko?

- Gaby, nie bój się - szepnęłam cicho, trzymając ręce na jej uszach jednocześnie kciukami głaszcząc skórę na jej twarzy

- Aaa - zanuciłam cicho - kotki dwa - mama zawsze nuciła mi tą kołysankę, gdy tata przychodził pijany do domu i trzaskał czym popadło - szarobure oby dwa - dalej nie pamiętałam, ale wybrnęłam z sytuacji śpiewając to aż trzy razy czekając dopóki siostra nie uśnie, a gdy krzyk ustał sama położyłam się na łóżko, przykrywając siebie i Missy kołdrą. Zasnęłam. Pamiętam tylko jeszcze, że mama weszła zobaczyć czy to wszystko nas nie obudziło. Nie znała jednak prawdy. Nie mogła jej poznać, bo złamałoby jej to serce. Zawsze robiła wszystko bym nie słyszała kłótni i krzyków, nie chciała bym to słyszała ani rozumiała, ale ja niedługo miałam skończyć cztery lata. Rozumiałam więcej niż była w stanie pomyśleć. Rozumiałam więcej niż chciałam rozumieć.

Czas tak szybko uciekał, że nawet nie zauważyłam, w którym momencie obie tarzałyśmy się na dywanie i podążałam za nią dziwnymi ruchami, które mama określała raczkowaniem. Wyglądaliśmy trochę jak nasz pies chodząc na czterech łapach, a on cieszył się skacząc i merdając ogonkiem prawdopodobnie myśląc, że bawimy się w naśladowanie go. Nie wiem o co w tym chodziło, ale cieszyło mnie tylko to, że mogę tak często spędzać z nią czas.

Nim się obejrzałam, nastał upalny dzień na końcu czerwca kiedy to przyszykowując stół na dworze mama dmuchała i powieszała wszędzie pełno kolorowych baloników. Na samym środku przy krzesełku mojej siostry stała duża srebrna "1". Oznaczało to tylko tyle iż dziś kończyła swoje pierwsze urodzinki. Cieszyłam się razem z nią mimo to, że dziś cała uwaga miała być poświęcona jej, pomimo tego, że dziś to ona dostanie prezenty nie ja. To wszystko mało mnie interesowało. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, bo wiedziałam, że znów na jej ustach wykwitnie uśmiech, który przecież tak bardzo kochałam. Na torcie oraz kolacji pojawić się miały obie ciocie wraz ze swoimi rodzinami co bardzo mnie cieszyło, bo nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałam kuzynów. Tata do samego przyjścia gości nie pojawił się w domu i choć mama nic nie powiedziała wiedziałam, że jest jej przykro, dlatego że tata nie zdecydował się nawet by wrócić z pracy godzinę wcześniej i jej pomóc w przygotowaniu przyjęcia. Pojawił się dopiero, gdy wszystko było już gotowe, a ostatni goście zasiadali do stołu.

Moments of happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz