Przez noc Rosalie myślała nad tym jak opuścić w sekrecie swój pokój. Narażała się na kary ze strony Victora, ale do nich zdążyła przywyknąć. Do bólu związanego z utratą matki już nie.
Normalne wyjście drzwiami było niemożliwe, bo zawsze gdzieś w pobliżu stała Larysa bacznie obserwując czy Forest nie opuszcza pokoju bez Allesy. Mignięcie także się wykluczało, ponieważ drzwi nie przepuszczały jej energii od wewnątrz..
Równie dobrze mogła zabić kobietę z ochrony i się wydostać, ale to nie było w jej nerwach. Nie była aż taką suką, żeby zabić kogoś dla chwili swojej uciechy. Prawdę mówiąc, to w ogóle nią nie była. Serce wypełnione miała empatią i miłością, ale je pakowała do kieszeni. Działała zgodnie ze swoją głową, a w niej.. było namieszane.
Znalazła w kropce, a jej nienawiść do ojca wrastała z każdą kolejną myślą. Chodziła w kółko po pokoju rozdrabniając stare rany z dłoni i tworząc nowe.
Ból ją koił. Posiadał dla niej takie znaczenie, że nie potrafiła wyżyć bez niego choć dnia, bo zwariowałaby do końca. Nie mając możliwości wbicia pięści w tynk, często kończyła obijając swoje ciało. Ostre, czarne paznokcie służyły do rozrywania skóry na nadgarstkach, a włosy sięgające krzyża nieraz owijały się wokół jej szyi, zabierając dech w piersiach. Kły także służyły autodestrukcji.
Z nadzieją na inspirację, zaczęła przeglądać każdą szafkę w pokoju. Myślała, że może coś znajdzie. Coś, co pomoże. Musiała się wydostać najlepiej w taki sposób, by doznała jak najmniej szkód w jego wyniku. Szpital, w którym leżała matka znajdował się na drugim końcu zamku, więc wyjście oknem też odpadało. Nie miała zbyt wielu wyjść.
Zajrzała pod biurko. Dokładniej pod jego blat, gdzie trzymała rzeczy o których sama nie chciała wiedzieć, a wiedziała. Jej oczom rzuciło się stare ostrze, będące prezentem na ósme urodziny. Do pełnoletności co roku na urodziny musiała wykonywać zadania zgodnie z tradycjami. Zadania, które miały uodpornić ją na tragedię.
Ośmioletnia Rosalie musiała zabić kota, którego dostała specjalnie na tą okazję w czwarte urodziny. Zatrzymała ostrze tylko dlatego, że jej sentymentalność nie pozwalała na wyrzucenie jedynej pamiątki po pierwszym zwierzaku.
Jednak dzięki niemu, na jej myśl naszedł pomysł.
Przystała na chwilę, żeby pomyśleć drugi raz i zaraz po tym wycofała swoje słowa w których mówiła, że ma odbyć się bez szkód. Ustała na środku pokoju i podwinęła rękawy czarnej, przylegającej koszulki. Tak naprawdę nie wiedziała co robi. Ale lubiła ryzyko.
— Megan, Allesa, Sofia, Mamo. Przepraszam jeśli mi się uda, to nie było celowe.. — wbiła paznokcie w nadgarstek i szybkim, głębokim ruchem przeciągnęła go aż do zgięcia łokcia.
Z jej ust wyrwał się syk. Przedramię zapaliło jak oszalałe, a ona sama upadła na ziemię z hukiem. Zaciskała zęby, by ból wypływający z rany przenieść na cokolwiek innego. Leżała tak kilka minut, aż podłoga nie zaszła krwią. Ciężko oddychała, a zdając sobie sprawę, że zamierzony huk nie przyniósł takich oczekiwań jak miał, zamknęła niekontrolowanie oczy i zabłagała, by ktoś zdążył ją odratować.
Nie chodziło o zwrócenie na siebie uwagi. Chciała tylko trafić do szpitala, żeby porozmawiać z matką.
I już po chwili jej plan połowicznie się powiódł. Połowicznie, poniważ zamiast wampira-bohatera zobaczyła ją.. Nidka. Valentina wysłała ją do Forest, żeby odnalazła więcej tekstów piosenek. Liczyła na to, że Rosaliny nie będzie akurat w pokoju i wydawało się, że chyba przeliczyła swoje nadzieję.
Nietoperz widząc nieprzytomną dziewczynę, nawet nie myślał o tym, żeby wykonać polecenie właścicielki. Nie mógł zbyt wiele zrobić, jednak Nidia, będąc naprawdę mądrym nietoperzem, automatycznie wymyśliła plan ratunku i ucieczki. Podleciała do półek gdzie stały szklane figurki i zrzuciła wszystkie jednym ruchem skrzydła. Trzask, jaki wydało z siebie tłuczone szkło obudziłoby nawet Arcydemona, gdyby tylko żył. Nidka poczekała na jakąkolwiek energię wampira, a gdy już ją wyczuła, natychmiastowo opuścił pokój i spanikowana wróciła do Hunter.
CZYTASZ
Blackout: Pokolenie Wampirów
RomanceOd dziecka nie zaznała spokoju ze strony ojca. Jedyna osoba sprawiająca, że się uśmiechała, została jej odebrana. Więzienie w pokoju, zakaz spotkań z własną siostrą i matką. Wróg, dolegający oliwy do ognia. Rosalie i Valentina nigdy się nie spotkał...