obozowisko (greenflame)

139 6 3
                                    

Fanart stworzony przez mojego wspolnika big D <3

Nasze obozowisko zostało zaatakowane przez grupę wrogich nindroidów, którymi władał mroczny pan cieni Gilbertus. Walka była krwawa i nierówna. Na nasza piątkę była cała masa robotów, które nie dawały za wygraną.

- KAI! Krzyknął niebieski ninja. Nim cole i Jay ruszyli mi na pomoc ja uderzyłem głową w ziemię. Straciłem przytomność a ostatnią rzeczą jaką pamiętałem był mrok. Obudziłem się chwilę później w czyiś ramionach. Ta osoba niosła mnie do naszego obozowiska. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy bo wciąż nie myślałem trzeźwo plus była zakapturzona. Kręciło mi się w głowie i nie miałem siły nawet podnieść ręki.

Potem zakapturzona postać położyła mnie na śpiwor i dała mokrą szmatkę na moją głowę.
Powoli odzyskiwałem świadomość i czucie w ciele. Ostroznie usiadłem i rozejrzałem się wokół.
- już dobrze Kai. Wypij to.
Powiedział chłopak. To był Lloyd. Podał mi naczynie z lekiem.
- Co się stało? Gdzie są wszyscy?
Zacząłem się nerwowo rozglądać. Lloyd spojrzał na mnie przybity po czym usiadł obok mnie.
- oni jeszcze walczą.
- słucham?! Musimy tam wracać!
Odparłem głośniej niż planowalem. To go lekko zaniepokoiło.
- Kai, nie możesz, jesteś ranny a ja obiecałem że się tobą zajmę. Poradzą sobie.
Powiedział zielony ninja tonem ostrym jak żyletka. Byłem zdziwiony. Pierwszy raz Lloyd wydawał się taki stanowczy. Muszę przyznać że trochę mi to zaimponowało. Zobaczyłem wtedy że Lloyd nie był już dzieckiem. Wypiłem obrzydliwe lekarstwo po czym głośno westchnalem. Lloyd wydawał się zmęczony. Obmyslilem plan że położę go spać i wtedy wymkne się pomóc moim kompanom.

- Lloyd, wyglądasz na zmęczonego, może chcesz się położyć? Nie spałeś od kilku dni.
Lloyd tylko machnął głową przecząco ale jego wory pod oczami i to że ledwo stał na nogach mówiły co innego. Uniosłem jedną brew a on zrozumiał że mnie nie oklamie. Podszedł do mnie i położył się obok mnie na karimacie. Leżał do mnie plecami a ja przykryłem go kołdrą. Udawał twardego ale w głębi duszy widać że to wrażliwy chłopak, a teraz gdy usnął wyglądał tak bezbronnie.
Chcialem powoli się wymknąć ale Lloyd się przekręcił w moją stronę i położył na mnie rękę. Chwilę ze sobą walczyłem ale w końcu opadłem na karimatę zrezygnowany.
Oparłem się na łokciu i spojrzałem na chłopaka. W pewien sposób przypominał mi mnie gdy byłem mlodszy. Był taki uroczy gdy spał. Położyłem się obok niego i patrzyłem w niebo. Było już widać kilka gwiazd. Myślałem o tym co teraz się dzieje na polu bitwy ale wiedziałem że nie mogę tam wrócić więc czułem się bezsilnie.

Nagle poczułem że tam gdzie wcześniej była ręką Lloyds, teraz nic nie ma. Odwróciłem się w jego stronę a on patrzyl się na gwiazdy tak jak ja. W jego zielonych oczach odbijały się konstelacje. Leżeliśmy tak chwilę w ciszy ale ona szybko stała się dla nas niezręczna. Chciałem coś powiedzieć ale słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Lloyd teraz wydawał się inny niż zwykle. Utrata jego ojca po raz drugi sprawiła że spoważniał. Chciałem wtedy być przy nim. Móc go pocieszyć. Być dla niego oparciem.
- długo się będziesz tak na mnie gapić?
Spytał żartobliwie Lloyd. Nie spuszczał wzroku z nieba.- wybacz. Myślę.
Wyrzuciłem z siebie lekko zmieszany.
- o czym?
Spytał syn Garmanona w koncu spoglądając na mnie.
- o tym co się teraz dzieje z chłopakami, o gwiazdach, o nas.
Celowo podkreslilem to ostatnie. On tylko spojrzał się na mnie i wtulił w moje ramię.
Uchyliłem lekko usta zdziwiony jego nagłym gestem. Skłaniałbym gdybym powiedział że nie podobało mi się to. Pierwszy raz byliśmy tak blisko siebie ale mimo wszystko nie było między nami żadnej bariery. Zacząłem mu opowiadać o konstelacjach na jakie patrzył i o planetach. On słuchał zaciekawiony. Rzadko mogłem komuś o tym mówić, albo inaczej - rzadko ktoś mnie wtedy słuchał. Wiem że jestem rozgadany iwiększość tego co mówię chłopaka wylatuje drugim uchem ale teraz było inaczej. Lloyd zdawał się chłonąć każde moje słowo. Po długiej rozmowie spojrzałem na niego. On zamiast na niebo, patrzył się na mnie. Nie wiem czemu ale wtedy serce zabiło mi szybciej. Poczułem się nagi. Spojrzałem w jego oczy a potem na usta. Dotknął mojego policzka i lekko go pogładził.
- Lloyd...nie możemy.
Odparłem zmieszany i zarumieniony.
- dlaczego? Myślałem że też to czujesz...
Odpowiedział chłopak.
- ja...- na chwilę się zatrzymalem- nie chcę zrobić nic czego byśmy później żałowali z resztą masz dopiero 17 lat i nie chcę...Blondyn nie dał mi dokończyć tylko mnie pocałował. Lekko koślawa i nieuważnie, pewnie to był jego pierwszy pocałunek. Odsunalem usta od jego i popatrzyłem w jego oczy.
- cholernie utrudniasz Lloyd...
- wybacz.
Przez krótką chwilę leżeliśmy w ciszy aby potem znów się na siebie rzucic. Oparłem się nad lloydem przyciskając go do maty. Całowałem jego usta, nos, policzki i uszy a on kladl na mnie dłonie gdzie tylko mógł. Pocałowałem jego szyję a on cicho wyjeknal moje imię.
- Kai...pieprz mnie.
Po tych słowach się zatrzymałem. Totalnie zbił mnie z tropu. Miał na myśli że ja mam z nim...? Zarumienilem się lekko po czym spojrzałem na niego pytająco. On chyba zdał sobie sprawę żepowiedział coś dosyć niezrecznego ale był stanowczy i niedawal za wygraną.
- na pewno tego chcesz?
Pokiwał głowo twierdząco i wtulił się we mnie. Włożyłem powoli dłoń w jego spodnie i zacząłem pieścić jego członka. On próbował być cicho, zakrywając swoje usta dłońmi jednak nie dało mu to dużo. Okazało się że Lloyd był bardzo podatny na dotyk. Powoli zsunąłem jego spodnie do końca a on leżał lekko wygięty, zakrywając swoją twarz rękami. Ten widok sprawiał że miałem ochotę rzucić mu się na szyję i nigdy go nie puszczać. Wydawał się taki delikatny.Wszedłem pomiedzy jego nogi i znów go pocałowałem. Nasze języki tańczyły wokół siebie. Czułem jak jego penis twardnial pode mną. Chciałem go więcej i więcej. Chwilę później Lloyd odpiął mi powoli spodnie i dotknął moja męskość. Ostrożnie jakby bał się że mu coś zrobię. Aby pokazać mu że może robić ze mną co chce, pogladzilem jego policzek. Lekko zsunął mi spodnie patrząc się na mnie nie pewnie. Wziąłem do ręki nasze członki i zacząłem je pocierać. Obaj dyszelismy i ocieralismy się o siebie. W koncu doszlismy. The end.

Big D

ninjago one shots (PL smut)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz