trening czyni mistrza (ronin x dareth)

81 6 1
                                    

Fanart stworzony przez mojego kochanka big D

Pov Dareth

Razem z lloydem, Misako, Ronanem i innymi siedzielismy właśnie przy obiedzie. Jedzena było dużo a ja chciałem spróbować wszystkiego. Niestety jestem dosyć pazerny na jedzenie, ale co zrobić gdy ono tak pysznie wygląda. Zaczolem się rozgladac po ludziach wokół stołu. Krążyłem wzrokiem po wszystkich aż mój wzrok osiadł na Ronanie. Jako jedyny nic nie jadł, siedział z założonymi rękami. Chociaż Ronan tak jak ja, nie ma mocy żywiołów, jest wysportowany świetny w walce. Gdy spojrzałem na jego szczupłe i umięśnione ciało, odruchowo odłożyłem jedzenie. Brunet spojrzał się w moja stronę i tylko się uśmiechnął złośliwie. Nie ede okłamywał, mocno mnie to zraniło. Może jesteśmy w tym samym wieku ale Ronan bardzo mi imponował i nie chciałem żeby miał o mnie złe zdanie.

Minęło kilka godzin a my zaczęliśmy szkolenie. Nie lubiłem ich. Początkowo byłem zadowolony że mogę pokazać swoje umiejętności ale oczywiście, zostają one w strefie mojej imaginacji. Po tym gdy kilka razy dostałem wpierdol postanowiłem sobie odpuścić, jednak Neuron mnie zatrzymał. Musieliśmy wybrać kto z kim walczy no i oczywiście wiedziałem że nikt nie będzie chciał ze mną być w parze. Na moje zaskoczenie był chętny.
- Ja mogę. - zgłosił się Ronan. Byłem zaskoczony, nie wiedziałem czy serio chciał ze mną ćwiczyć czy po prostu planował zrobić ze mnie pośmiewisko przy wszystkich. Nim zdążyłem odmówić, wypchnięto nas na ring.
- Ronan, nie chcę. Wiesz że nie dam rady. - powiedziałem cicho.
- Dareth, nie gadaj tyle.
Gdy znów chciałem wyszeptać jego imię on już leciał na mnie z pięścią. Nie broniłem się, jedyne co to zasłoniłem twarz dłońmi. To go zatrzymało.
- nie potrzebuję worka treningowego. - nie dał nikomu nic powiedzieć, po prostu wyszedł z ringu i ruszył w stronę dworu. Wydawał się zdenerwowany, czułem że to moja wina. Uciekłem zaraz za nim. Inni wydawali się zaciekawieni całą tą sytuacją, Lloyd nawet próbował mnie powstrzymać.
- Ronan! - szukałem go na parkingu. - przepraszam, wiem że jestem beznadziejny w walce. Nie chciałem cię zdenerwować! Ja po prostu... - nagle usłyszałem czyjś głos za moimi plecami.
- nie przejmuj się tym tak. Nie jestem na ciebie zły. Raczej na siebie. - odrzekł trochę zmieszany.
- dlaczego na siebie? Jesteś świetny. To ja jestem beznadziejnym partnerem do walki, nawet nie umiem dobrze władać bronią białą. - mój głos lekko zadrżał. Nigdy nie
pokazywałem się od tej strony nikomu. - nie zrozum mnie źle, to ja jestem problemem, nie ty.
- mógłbyś czasami się zamknąć Dareth. To ty masz wszystkich zawsze łączysz. Jesteś dobrym przyjacielem. - powiedział po czym westchnął. - czasem po prostu chce pokazac co umiem przed kimś kto mnie tak onieśmiela. - wypalił Ronana ja wytrzeszczylem oczy ze zdziwienia. Ja? Ja go onieśmielam? Nie wiedziałem co powiedzieć Ronan chyba uznał że powiedział za dużo bo szybko się odwrócił i chciał wrócić do środka bez słowa.
- może ty mnie wyszkol? - Odparłem bez przemyślenia. Szybko uznałem że to chyba głupi pomysł. - muszę mieć jakieś dobre strony.
Mężczyzna popatrzył się na mnie po czym sie przekręcił w stronę budynku.
- przyjdź do mnie jak się ściemni.
Tyle. Po prostu wyszedł. W mojej głowie było wiele myśli. Dlaczego w nocy? Mam ubrać się na sportowo czy jak teraz? Co on dokładnie chce zrobić? Nie istotne, teraz liczy się to abym nauczył się walczyć.

Dochodziła 22, powoli zmierzałem do sypialni długowłosego chłopaka. Wziąłem głęboki wdech po czym zapukałem. Mężczyzna szybko mi otworzył. Chwilę porozmawialiśmy po czym wyszliśmy na dwór.

Chciał mnie wyszkolić w nocy, żeby nikt nam nie przeszkadzał i żebym nie czuł presji innych ludzi wokół.
- spróbuj mnie unieszkodliwić. Stanął w miejscu a ja wpatrywałem się jak w ducha. Trochę pobladlem.
- mam...pobiec i cię...złapać?
- tak, dajesz. - stał bez ruchu patrząc się na mnie. Postanowiłem wykonać jego polecenie. Biegłem w niego z impetem a on szybko, niczym wiatr przeciął powietrze, przesunął się obok a ja poleciałem na ziemię. Przekrecilem się na plecy a on mnie przygniótł do podłoża.
- co teraz zrobisz?..

Szarpalismy się przez chwilę ale ja nie wiedziałem jak uciec spod jego uścisku. Spojrzałem na jego twarz zawstydzony tym że nie radzę sobie z uwolnieniem się, jednak to co zobaczyłem sprawiło że serce biło mi szybciej. Wydawał się taki łagodny, dawno nie czułem tyle zrozumienia od kogoś. Czekał aż coś zrobię a na jego pięknej twarzy pojawił się dziwny spokój . Nie chciałem spuszczać z niego wzroku. W końcu sobie przypomniałem że muszę się wyszarpac, zacząłem próbować kopnąć go, odepchnąć nogami gdyż ręce miałem przyczepione do ziemi. Wbiłem kolano do góry, trafiając lekko w jego krocze. Zamarłem gdy to zobaczyłem. Ronan lekko rozchylił usta, nie wydając żadnych dźwięków. Szybko się zarumienilem i zabrałem nogę.

Ech...- wyjeczałem zmarnowany. Jego oczy lekko zablysnely. Stracił czujność a ja prawie się wyślizgnąłem jednak nie dawał za wygraną, przygniótł moje nadgarstki do ziemi a jego kolano oparł miedzy moje nogi. W końcu sobie odpuściłem.
- nie wiem co zrobić, złapałeś mnie. - przymknąłem oczy zmachany. Nagle poczułem jak mężczyzna wbił mi kolano w miejsca imtymne. Gdy to poczułem, nagłe i intensywne, wyjeczałem jego imię. Szybko zarmkrylem usta.
- nauczę cię jak się bronić Dareth, ale boje się boże się nie powstrzymam gdy jesteś tak blisko i tak slodko wyjekujesz moje imię.
- Ronan...przestań...- wyszeptałem.
- nie chcesz tego. Widze to. - wyszeptał mi do ucha. Aż mnie zaswedzialo. Wziął moje nadgarstki nad moją głowę.
- wybacz Dareth, wiem że chciałes żebym cię nauczył ale gdy mam taką okazję, nie moge jej zmarnowac. Tylko powiedz czy ty chcesz.
- J-ja, nie wiem co powiedzieć...- powiedziałem cicho. - nie sądziłem ze jesteś tak przebiegły. - zachichotalem.
- wybacz. Nauczę cię ale najpierw porzrebuję energii...
Pocałowałem Ronana w policzek. On spojrzał się na mnie z odtworzonymi ustami po czym się uśmiechnął. Rzadko widzialem taki serdeczny uśmiech na jego twarzy.
- Uwielbiam cię Ronan, długo nie wiedziałem czy chce być tobą, czy mieć ciebie ale chyba właśnie znalazłem odpowiedź.
Po tych słowach się pocałowaliśmy. Namiętnie i szybko. W końcu zwolniłem tępo a on się dopasował. Zaczął całować moja szyję i obojczyki a ja byłem pewien że chce więcej. Usiadłem i jednym ruchem ściągnąłem swoja brazową bluze, Ronan zaraz zrobił to samo. Zaczął całować moja kląte i sutki a ja wbiłem paznokcie w jego plecy. W koncu zjechał nizej i lekko ściągnął mi spodnie. Wygiął moje nogi do tyłu, wiginajac mnie jak łuk. Zaczął lizać mój odbyt próbując mnie rozluźnić. Większość ludzi miała otwarte okna więc zasłoniłem usta jednak to dużo nie dało. W końcu skończył, lekko odłożył moje biodra na ziemię i założył moje nogi na swoje ramiona. Zdjął swoje spodnie i zaczął pieścić po woli swojego penisa. Nie musiałem mu pomagać bo już był wystarczająco twardy by we mnie wejść. Cicho zajęczał. Patrzyłem na niego gdy robił sobie dobrze, wygladal jak rzymska statua. W końcu był gotowy we mnie wejść. Na początku wszedł do połowy, jednak zaraz szybko wbił we mnie resztę swojej męskości. Głośno zajęczalem, wykrzykując jego imię. Nie był to najlepszy seks w moim życiu, byk szybki i namiętny, przez to obaj szybko doszliśmy. Gdy to zrobiliśmy, Ronan położył się obok mnie zdyszany i spocony. To był najbardziej spontaniczny numerek w moim życiu.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się.
- jutro poćwiczymy, obiecuję.

Big D

ninjago one shots (PL smut)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz