Rozdział 1

29 1 0
                                    

Pobudka o 6.00 rano. Na śniadanie to co zawsze płatki z mlekiem, choć nie wymagały takiego poświęcenia to i tak smakowały niesamowicie. Nie wiem czy to przez to, że o tak wczesnej porze jeszcze nie kontaktowałam, czy może fakt, że przyrządza je mój ukochany wujek Wojtek, który mieszka ze mną od kąd moi rodzice mnie porzucili. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Wojciech to prawdziwy anioł.
Po śniadaniu zawsze myję zęby, przebieram się w jakieś lepsze ciuchy i wyruszam do szkoły. Chodziłam już do 2 klasy liceum. Akurat dziś się rozpadało, wiec pojechałam autobusem. Nie był to mój ulubiony środek transportu no ale cóż. Gdy dotarłam do szkoły weszłam do klasy 2C gdze odbywały się właśnie moje lekcję. Zanim usiadłam na swoim miejscu dopadł mnie Pan Scort-nauczyciel języka Hiszpańskiego. Mimo że lubiłam hiszpański to nauczyciela nie trawiłam. Widać było, że on też za mną nie przepada. Oczywiście nie mogło obejść się bez jego uwag na mój temat, które słyszałam zresztą zawsze kiedy go spotykałam.
-Panno Eleno Granger, czy nie uważa pani, że ten strój jest nie stosowny do szkoły?- z uśmieszkiem na ustach musiał dodać wykładowca.
-Nie panie Scrot, jestem przekonana, że strój ten nie łamie żadnych reguł regulaminu, a natto mój opiekun wyraził zgodę na ubiór tej stylizacji.- z irytowania odpowiedziałam i usiadłam przy ławce.
Minęły 3 godziny hiszpańskiego, a później 1 matematyka. Następny był jeszcze Polski miałam zamiar po nim wracać do domu. Do klasy weszła polonistka i jakiś wysoki brunet z zielonymi oczami.
Nawet przystojny- pomyślałam.
Nauczycielka przedstawiła bruneta i oznajmiła, że od dziś chodzi z nami do klasy. Martino bo tam miał na imię nowy uczeń pochodził z gorącej Hiszpanii. A jak wiadomo ja nawet lubię Hiszpanię. Miałam nadzieję, że wykładowczyni posadzi go tuż koło mnie, ale tak sie nie stało. Siedział za mną. W sumie to i tak blisko. Minęła lekcja, a ja skupiałam się tylko na przystojnym nastolatku, który w mojej głowie był doskonały, nieskazitelny. Jednak gdy tylko wyszłam z sali po dzwonku, ten obraz wymarzonego chłopaka natychmiast znikną. Na szkolnym korytarzu pomiędzy szatniami Martino wbiegł we mnie, to spowodowało jakże bolesny upadek. To jednak nie bylo najgorsze... Hiszpan zamiast przeprosić wypluł ze swojej brzydkiej już gęby pare obraźliwych słow.
-Co robisz!! Czy nie widzisz, że stoisz mi na drodze!?!
-Ooo nie! Co ty sobie wyobrażasz!??
-nie dość, że zajmujesz połowę korytarzu, to na dodatek masz krzywe nogi
-Coś ty debilu powiedział?
-Tak masz krzywe nogi, w końcu ktoś musiał ci to powiedzieć.
-Kim ty jesteś, żeby mi mówić jak ja wyglądam? Jesteś tu dopiero godzinę, czy ty się przypadkiem nie zabardzo poczułeś?- złość w mojej głowie jeszcze bardziej narastała, chciałam mu tak wygarnąć, żeby się nie pozbierał.
Zadzwonił głośny dzwonek a Martino uciekł do sali. Oczywiście taki tchórz. Jakby stał tam jeszcze przez chwile to gwarantuje, ze odechciało by mu sie komentowanie jakiejkolwiek dziewczyny.
Spojrzałam na zegarek 12.37
-Autobus!!- krzyknęłam i nie wiedzieć czemu ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę.
Biegłam na przystanek ile sił w nogach, ale i tak nie zdążyłam. Autobus uciekł mi z przed nosa.
-Jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze nie wszystko stracone- cichutko pod nosem powtarzałam.
Od razu zadzwoniłam po Wojtka.
-halo?- zdyszana wymamrotałam do telefonu
-Elena?
- O Boże dzięki Bogu, słuchaj wujek.
Musisz po mni...- ze słuchawki usłyszałam melodyjkę i telefon mi sie rozładował.
-Kurwa
Kurwa znowu ja !!!
- Spokojniej może byc gorzej- wamrotał jakiś głos za mną.
-Gówno prawda! Przestań pieprzyć!
Od razy gdy zorientowałam się, ze nie wiem kto wydał z siebie te słowa odwróciłam się zestresowana. Ujrzałam jakiegoś mężczyznę. Na oko jakieś 20 lat. Trochę podobny do Martino. Zielonooki wysoki brunet. Akcent też jakiś dziwny, ale od razu go rozpoznałam.
- Jesteś z Hiszpanii?
- Tak?- zdziwiony odrzekł- Skąd wiesz?
- Znam ten język.
Choć nie chcialam z nikim rozmawiać, bo wyglądałam jak przemoknięty szczur. W dodatku wkurzony bo musiałam wracać do domu z buta. Nic mi dziś nie sprzyjało, a szczególnie pogoda.
-Coś taka spięta?- uśmiechną sie brunet
-To poprostu nie mój dzień.
-Następny autobus za 2 godziny
- Nie pocieszasz
-Tak ci się śpieszy
-No wiesz, wolę wrócić do domu niż siedzieć tu 2 godziny
-Masz jakieś plany?
-A ty co tak wypytujesz?- nie mówię, że był naprawdę przystojny, to rozmowa z nim była trochę niepokojąca
-Znam taką fajną knajpkę nie daleko...
-Sory nie mam przy sobie pieniędzy
-To nie problem
- Skoro tam mówisz.
Chcą nie chcąc i tak zgodziłam się na wizytę w knajpie z nieznajomym. Nie wiem co mi odbiło. Nie wiedziałam nawet jak ma na imię, a od razu bez zawahania się na to zgodziłam.

Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz