Rozdział 8

4 0 0
                                    

Na moją nie korzyść dom Martina był na jakimś zadupiu. Wokół niego były lasy, ani jednej żywej duszy. To motywowało mnie, żeby biec jeszcze szybciej. Gdy dobiegłam do ulicy zadzwonił do mnie Martino
-Gdze ty jesteś?-zapytał nawet zatroskanym głosem
-Musiałam wrócić do domu- głos drżał mi tak, że nie wiem dlaczego Martino tego nie zauważył
-Tak wcześnie? No trudno do zobaczenia jutro.
Te słowa uspokoiły mnie bardzo nie wiem co sobie wyobrażałam, wiedziałam tylko jedno, ze muszę wrócić już do domu. Zadzwoniłam po Wojtka, a on jak zawsze po mnie przyjechał. Gdy byliśmy już w domu, poszłam do mojego pokoju, gdze czekało ma mnie łóżko po dniu pełnym wrażeń. Od razu położyłam się spać i nawet nie wiem kiedy nastał ranek. Trzeba było wstać i nastała znienawidzona rutyna.Jak zawsze zjadłam płatki z mlekiem, umyłam się i ubrałam w jakieś stosowne ubrania. Do szkoły zawiózł mnie Wojtek. Weszłam do klasy i zawahałam się chwilę, widząc że Martino czeka na mnie. Nie wiem dlaczego poczułam dreszcz, przecież nie mam się czego bać.
-Hej El
-Cześć
-Czemu wczoraj tak wcześnie ode mnie uciekłaś?
-Zadzwonił do mnie Wojtek i tak jakoś wyszło...- skłamałam, ale tak trzeba było zrobić by sytuacja miedzy nami się nie skomplikowała. Chcialam żeby nie wiedział że stresuje mnie jego obecność, po usłyszeniu wczorajszej rozmowy. Dzień minął nawet szybko nic ciekawego się nie wydarzyło. Wiem już, że wczoraj wyobraziłam sobie za dużo, a Martino to cudowny chłopak. Ta bujna wyobraźnia pewnie nastąpiła przez za dużą ilość telewizji...


Mijały tygodnie, a ja z Martinem miałam się bardzo dobrze. Masza relacja się rozwijała. Spotykaliśmy się prawie codziennie. Można powiedzieć, że byliśmy parą, choć nikt tego jeszcze nie powiedział.

Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz