Rozdział 2

14 1 1
                                    

Gdy doszliśmy już na miejsce nie przypominało to knajpki. To była jakaś prestiżowa restauracja.Weszliśmy do środka, a ja tylko się rozglądałam i podziwiałam.
Ku mojemu zaskoczeniu nie usiedliśmy przy żadnym stoliku tylko poszliśmy na zaplecze. Nie wydawało mi sie to dziwne, ale aż wstydliwe. Wielogwiazdkowa restauracja a dwa małe przemoknięte szczury idą od razu na zaplecze. Wyglądało to jakbyśmy spóźnili się na praktyki lub pracowali na zmywaku.
Na zapleczu po prawej stronie były schody. Weszliśmy po nich i wyszliśmy na dach. Było tam przepięknie. Były rozwieszone parasole i lampki. Czarne skórzane kanapy, bar, rustykalna melodia. Stonowane kolory panowały na całym dachu. Ale najlepszy to był widok na całe oświetlone miasto, bo między czasie zdarzyło się zrobić ciemno przez burzę, która i tak mnie nie odstraszała. Panowała niezwykła kumpelska atmosfera, ponieważ nie byliśmy sami. Siedzieli i rozmawiali już tam jacyś znajomi, którzy na mój widok nie zdziwili sie zbytnio, jakby Hiszpan przyprowadził do nich nie jedną już dziewczynę. Usiadliśmy koło nich, jakby od lat się znaliśmy. Dołączenie do rozmowy było trudne, bo rozmawiali o jakiejś ich wspólnej podróży. Nagle z ust jakiegoś chłopaka padły słowa:
-No Alvaro, szkoda że nie pojechałeś z nami...
Alvaro... To tak miał na imię poznany niedawno Hiszpan. Wysłuchiwała jego tłumaczeń jeszcze przez chwilę aż ten sam koleś powiedział
- No to jaką panne znowu przeprowadziłeś Alvaro?
Wszyscy spojrzeli ma mnie ironicznym wzrokiem
-Elena... Nazywam się Elena-po chwili przedstawiłam się a później znów zapadła niezręczna cisza.
Ma szczęście cisze przerwał Alvaro mówiąc o planach na kolejny wspólny wyjazd. Nie wiedziałam co tam robię i plułam sobie w twarz, że sie na to zgodziłam. Ludzie patrzyli na mnie z pogardą, jak produkt z niższej półki. Widać było, ze ich paczka była kompletna i nie chcieli nowych przyjaciół.
-Alvaro a gdzie zgubiłeś Martina?-jakaś dziewczyna zapytała
-Aaa uparł się, że udowodni mi, że w pierwszy dzień szkoły on będzie najbardziej lubiany.-odpowiedział Alvaro
Jaki Martino?Ale dupek pomyślałam. I nie myliłam sie bo niedługo po tym dzrzwi otworzyły się a w nich ujrzałam mojego ulubionego oczywiście nowego przyjaciela. Bo jakże inaczej. Ten dzień nie był by lepszy gdyby go zabrakło. Przywitał się z każdym i usiadł tuż obok mnie...
To nie bylo na co liczyłam, chciałam mu wykrzyczeć w twarz co o nim tak naprawdę sądzę ale tego co się stało nie spodziewał się nikt. Martino położył rękę na mojej nodze i pocałował w policzek.
-Cześć księżniczko
Jaka kurwa księżniczko?!?! Gdyby choć trochę mnie znał wiedziałby, że nie na widzę jak tak sie do mnie mówi królewno, myszko, misiaczku od razu na takie słowa chce mi się rzygać.
- Hej hej, Martino to wy się znacie?- dziewczyna naprzeciwko mnie troche nie dowierzała w to co zobaczyła, była nawet trochę zła, jakby to miało byc jej miejsce...
-Taa to moja dziewczyna...
Jaka twoja dziewczyna???
Ta cała sytuacja mnie przerosła... Wybiegłam przez drzwi i zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że to jakiś głupi sen ale Martino pobiegł za mną.
-Ej co jest?
- Ty się kurwa pytasz co jest?- nie wiem dlaczego sytuacja tak się obróciła ale chciałam wysłuchać wyjaśnień Martina
- Ty nie wiesz jacy oni są...
- ¿?- odpowiedziałam zdziwieniem
- Oni nie dali by ci spokoju... Każdy by do ciebie zaraz poleciał a później skończyłabyś na ulicy jak gówno wary pies
- Co ty pierdolisz?
- Uwierz mi, wiem co mówię
- Odwal się ode mnie- obróciłam się i poszłam do przodu.
Martino poszedł za mną.
-Nie słyszałeś co mówię??? Zostaw mnie w spokoju- dopiero po tych słowach chłopak staną w miejscu.
Wyszłam z restauracji majac nadzieje, że już nigdy nie spotkam tych ludzi.
Usłyszałam tylko z dachu
-Hòla maleńka
Jebani Hiszpanii.

Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz