Rozdział XX

149 6 2
                                    

- Chcesz nas pobić? Czy co?- Zapytał Feri, odpychając mnie za swoje plecy.
- Chce Gereba. I Ogród- rzekł Dániel, jednocześnie na mnie spoglądając. - Jeśli tego dostanę, będziecie mieć spokój.
- Ja wam tam po co?- powiedziałem drżącym głosem.
- O tym pogadamy na osobności.
- No dobrze- mówiąc to poszedłem do domu otwierając drzwi chłopcom. Bałem się, ponieważ Feri musiał zostać na korytarzu. Gdy weszliśmy do mojego pokoju, zrobiło się bardzo niezręcznie. Przynajmniej dla mnie.
- Miałeś mi powiedzieć, po co wam ja- odezwałem się w końcu. Za to on zaczął się do mnie znacząco zbliżać.
- Podobasz mi się Gereb. Twoje umiejętności obronne są fascynujące i w dodatku umiesz się postawić za drugą osobą. Ale to nie tylko o to chodzi. Też się w tobie zakochałem. Nie chciałem mówić tego przy tamtym cymbale...- nie dokończył bo natychmiast mu przerwałem.
- Feri nie jest cymbałem! Ty nim jesteś, myśląc, że zdobędziesz każdą i każdego.
- Kocham jak się denerwujesz. Wyglądasz tak słodko- odpowiedział.
- Ogarnij się! Wiesz, że mam już chłopaka, którego bardzo kocham i nie zostawię go dla ciebie!
- Rozumiem. Zazdroszczę mu takiego chłopaka, jak ty.
- Jeśli to już koniec, to wyjdź!- krzyknąłem na niego. Dániel kiwnął głową i ze spuszczoną miną opuścił mój dom. Gdy Feri zobaczył mnie nabuzowanego odrazy zapytał:
- Coś się stało Deżo?
- Ten cały Dániel jest walnięty!
- Był taki od zawsze- odpowiedział. Zaszkliły mi się oczy. Czy on na prawdę myślał, że zostawię dla niego Feriego? I czy on mi na prawdę wyznał miłość? Wiedziałem co mam zrobić. Mimo, że to go zaboli to trudno. Po prostu zignoruje jego słowa.
- Co on ci powiedział? Coś Ci zrobił?- spytał Acz, przytulając mnie i ocierając moje spływające po policzkach łzy. Opowiedziałem mu wszystko.
- Nie przejmuj się nim. Na pewno sobie żartuje.
- Pewnie tak. Boję się trochę- powiedziałem wtulając się mocno w Feriego.
- Nie musisz się bać. Będzie dobrze- odpowiedział. - Chodź, zdrzemniesz się.
- Okej. Ale ty zostaniesz prawda?
- Tak zostanę. Obiecuję.
Następnego dnia obudziłem się obok Acza, który otoczył mnie swoim ramieniem. Pocałowałem go w policzek i poszedłem spać. Tym razem obudziłem się bez mojego chłopaka. Po chwili wszedł do pokoju z śniadaniem i herbatą.
- No teraz przesadziłeś. Przecież mogę wstać i zrobić sobie śniadanie.
- Wiem, ale po co masz się męczyć- rzekł z uśmiechem Feri.

"Związek Acza i Gereba"- Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz