Rozdział XXV

139 4 9
                                    

    Po jakimś czasie przyszedł lekarz z moim wypisem. Byłem szczęśliwy, że mogłem pójść do domu. Gdy wyszliśmy ze szpitala Feri się odezwał:
- Może pójdę z tobą? Tak na wszelki wypadek.
- Dobrze- odpowiedziałem uśmiechając się do niego. Chłopcy niestety nie mogli iść z nami, więc po pewnym czasie się rozeszliśmy. Nadal mnie ciekawiło, kim był ten chłopak, który pociął mi szyję?
- Feri, mam pytanie- odparłem po krótkiej ciszy.
- Zamieniam się w słuch.
- Kim był ten Nicolas, co mi groził, że mnie zabije?
- To był mój kuzyn. Ma on problemy rodzinne, dlatego się tak zachowuje- opowiedział mi Acz. W dodatku jeszcze coś opowiadał, dlaczego akurat ja itp.
    Gdy doszliśmy do mojego domu, ogarnęło mnie szczęście, że po ciężkim dniu mogę tam wrócić. Feri mi powiedział też, że Dániel się wyprowadził, więc nie mamy już wroga, ponieważ stwierdzili, że ich drużyna nie będzie taka sama i się rozpadła. Wreszcie! Lepiej być nie mogło! W dodatku ten cały Dániel da mi spokój.
     Po 2h ktoś zapukał do drzwi. To byli Czele, Czonakosz, Nemeczek i Boka. Stwierdzili, że fajnie będzie jak urządzimy wspólną nockę. Nie miałem nic przeciwko, ponieważ to moi najlepsi przyjaciele. Opowiadaliśmy sobie różne historie i cieszyliśmy się z tego, że drużyna Boiskowych się rozpadła. To była udana noc. Oczywiście, była jeszcze bitwa na poduszki, która trwała ponad 1h!
     Po 6 latach Feri mi się oświadczył! Mam już 19 lat (uznajmy, że Gereb miał wcześniej 13), a Acz 20. Dalej przyjaźniliśmy się z Boką, Nemeczkiem, Czonakoszem i Czelym. Ernest i Boka byli jeszcze parą, ale Czele i Czonakosz byli zaręczeni ze sobą, tak jak ja i Feri. Podziwiam dalej to, że utrzymujemy ze sobą kontakt. Za rok ja i Feri planowaliśmy ślub, ponieważ nie chcieliśmy za szybko tego ślubu. Już mieliśmy wszystko zaplanowane.
     Rok po ślubie urodziłem pięknego syna, którego nazwaliśmy Vilmos. Był cudowny i najważniejsze, naszym skarbem. Jakiś czas później, Czele urodził też syna, Lajosa. Natomiast Nemeczek urodził rok później, Ákosa.
     Po kilku latach, gdy Lajos i Vilmos mieli 6 lat, a Ákosa 5, zaprzyjaźnili się i byli najlepszymi przyjaciółmi. Tak jak ja, Czele, Czonakosz, Boka i Nemeczek teraz. No i oczywiście byli przyjaciółmi Feriego. Często opowiadaliśmy im, jak to było, gdy my byliśmy mali. O Ogrodzie Bitanicznym, Placu Broni, Boiskowych, Czerwonych Koszulach i Chłopcach z Placu Broni.
     Chciałbym wrócić do czasów, gdy ja i Feri byliśmy razem tylko kilka dni. Dzisiaj mija 7 lat odkąd jesteśmy małżeństwem. No ale cóż, czasu nie cofnę.
      To byłby koniec mojej historii. Była bardzo długa i mam nadzieję, że wam się podobała. Chciałbym, żeby ta historia się tak szybko nie skończyła, ale niestety już nadszedł koniec. Mimo, że była miłość, przyjaźń, zazdrość, wyrzuty symienia, gniew, itp. to niestety kiedyś ta historia musi się skończyć. Więc do zobaczenia! Może kiedyś się jeszcze zobaczymy!

KONIEC!


"Związek Acza i Gereba"- Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz