KAŻDY DZIEŃ, KAŻDA NOC

912 31 4
                                    

*Perspektywa Willa*

Siedziałem w salce szpitalnej trzymając Hailie za rękę, reszta miała przyjść tu za chwilę. Leżała na łóżku szpitalnym od dwóch tygodni, jest w śpiączce co było powiązane z urazem głowy. Patrząc na nią łzy zbierały się w moich oczach, tak bardzo bym chciał żeby się obudziła... Usłyszałem dźwięk otwierania drzwi, Shane, Tony i Dylan weszli do pomieszczenia a z ich twarzy szło wywnioskować, że coś się stało. Vince wszedł ostatni zamykając za sobą drzwi.

-Co się stało?- zapytałem ochrypłym głosem

-Nie chcą chodzić do szkoły, chcą być z Hailie. Nie zgodziłem się, i robią z tego dramat.- odparł chłodno Vince

-Nie robimy dramatu. Tak trudno zrozumieć, że chcemy być z Hailie? Przecież ona jest jedynym powodem abyśmy na razie nie chodzili do szkoły.- zauważył Shane

-Macie szkołę, nie nadrobicie tego. Możecie tu przychodzić po lekcjach.

-Shane, Tony pójdźcie po coś do jedzenia. Ja i Vince pójdziemy porozmawiać z lekarzami.

Bliźniacy przytaknęli na moje słowa, posłusznie opuścili pokój. Dylan postanowił zostać z naszą siostrą, postanowiłem przekonać Vince aby się zgodził na pomysł świętej trójcy. Rozumiałem ich, sam chciałem spędzać całe dnie w pobliżu Hailie chociaż nie zawsze było to możliwe... Dylan został sam, poszliśmy podpisać potrzebne dokumenty oraz porozmawiać z lekarzem...

*Perspektywa Hailie*

Otworzyłam oczy, było bardzo jasno. Byłam w swoim domu w którym mieszkałam z moją mamą i babcią. Nic się nie zmieniło, wszystko było takie jak zapamiętałam. Wstałam z łóżka aby wyjść z pokoju, zeszłam po schodach na dół. Moja mama stała przy kuchence coś gotując, babcia siedziała na kanapie plotąc kolejne kosze do kolekcji. 

-Mama? Babcia?- zapytałam głupio 

-Hailie kochanie!- zaświergotała mama podchodząc do mnie aby się przytulić 

Stałam jak wyryta patrząc na kobietę nie do końca wierząc w to co widzę. W moich oczach stanęły łzy, mama gwałtownie się zatrzymała na jej twarzy pojawiło się zmartwienie

-Hailie? Co się stało?

-Co ty tu robisz mamo?- zapytałam a po moim policzku spłynęła łza, babcia westchnęła odłożyła swoją pracę i stanęła obok mamy- Przecież ty...

-Och kochanie...- przytuliła mnie mocno- Odeszłam z tamtego świata, i nic się nie zmieniło. 

-Czemu ja jestem tu z tobą mamo? Przecież nie było mnie z wami...- kobieta pogładziła mój mokry od łez policzek kciukiem

-Nie opuściłyśmy cię nawet na chwilkę. Byłyśmy przy tobie w każdy dzień i każdą noc. I tak będzie dalej... Nie zostawimy cię, nigdy.

- Dalej? Ja poddałam się... Nie ma mnie już tam, jestem z wami. Odeszłam tak jak wy prawda?

-Wciąż możesz wrócić Hailie, masz wybór...

-Czemu wy go nie macie? Wróćcie ze mną, tęsknię za wami każdego dnia... 

-Nie możemy kochanie, też tęsknimy bardzo ale zawsze z tobą będziemy. Pomyśl, po naszym odejściu było ci bardzo ciężko i brakowało ci nas prawda?- pokiwałam głową- A teraz pomyśl o tym, że ciebie nie ma tam gdzie twoi bracia, wiesz co przeżywają? Dokładnie to co ty wtedy tylko o wiele mocniej...

-Ale zostawię wtedy was... Nie chcę tego...- szepnęłam ze łzami w oczach

-Nie kochanie...- mama sięgnęła po moją rękę aby przyłożyć ją do klatki piersiowej dokładnie przy sercu- Będziesz z nami cały czas, i nic tego nie zmieni...

Czy będzie tak jak kiedyś?Where stories live. Discover now