BÓL KTÓREGO NIE DA SIĘ OKREŚLIĆ

545 25 27
                                    

Otworzyłam oczy nie do końca wiedząc gdzie jestem. Popatrzyłam na taras z pięknym widokiem, wtedy sobie wszystko przypomniałam. Poszłam do łazienki biorąc ze sobą od razu strój kąpielowy. Zmyłam rozmazany pod oczami przez łzy tusz, umyłam żeby i zajęłam się włosami. Rozczesałam je a następnie założyłam dwuczęściowy strój, patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Popatrzyłam na bliznę przyglądając się jej, po kilku minutach opuściłam pomieszczenie. Od razu poszłam na plażę gdzie była święta trójca, po drodze wzięłam książkę i telefon. Zajęłam leżak otwierając książkę na zaznaczonej stronie. Bracia popatrzyli na mnie na chwilę po czym wrócili do rozmowy. Usiedli na piasku otwierając butelki z piwem, oni są zajęci a Cama tutaj nie ma...

Wstałam z leżaka biorąc telefon, szłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Obróciłam się aby upewnić się, że nic nie zauważą ale całe szczęście śmiali się z czegoś i nie widzieli jak odchodzę. Niedaleko była skała, dosyć wysoka. Zdecydowałam, że właśnie tam pójdę...

Usiadłam na krawędzi patrząc na fale, nie liczyłam, że zaznam spokój. Nie wiem jak mogłabym go zaznać... Wyjęłam telefon gładząc kciukiem rozbity ekran, jedyne co miałam to jego zdjęcie na tapecie. Patrzyłam na chłopaka który obejmował mnie w pasie i chciał pocałować. Nawet nie czekałam chwili aż poczułam jak łzy spływają po twarzy, szyi a nawet dekolcie. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej, płacząc bezsilnie. Chciałam aby był obok abym chociaż usłyszała jego głos... 

Telefon mi zawibrował, ktoś do mnie dzwoni. Jednak zignorowałam go...

-Nie odbierzesz?- zapytał obcy mężczyzna

Szybko się odwróciłam patrząc na mężczyznę, był przystojny, opalony, lekki zarost i zmartwione spojrzenie wpatrujące się we mnie.

-Nie.- odpowiedziałam wycierając łzy, oparłam brodę o kolana pociągając nosem

-Wszystko w porządku? Czemu płaczesz?- zapytał siadając obok mnie

-Czemu cię to interesuje? Kim ty w ogóle jesteś...?

-Alex, kuzyn Martiny.- odparł na co popatrzyłam na niego jak na głupka- Martina? Dziewczyna Dylana? Nic? Pustka?

-Dylan ma dziewczynę? A nieważne. Miło cię poznać Alex.- odparłam posyłając mu lekki uśmiech wymuszony

-Ciebie również Hailie, idziemy do nich?- zapytał wskazując na moich braci 

-Nie, jak chcesz to idź.- mruknęłam wzruszając ramionami

-Chodź ze mną, nie siedź tu tak sama.- mówił uśmiechając się podał mi dłoń pomagając podnieść się

Poszliśmy na plażę gdzie nie obeszło się bez afery, że zniknęłam gdzieś. Klasyk. Nie miałam ochoty na nic, niestety święta trójca postanowiła iść na miasto. A tak dokładniej to do klubu, miałam iść z nimi bo nie mogli mnie zostawić. Oczywiście zero alkoholu i mam się trzymać z kuzynem Martiny, on jako jedyny nie licząc mnie miał nie pić. 

Zrobiłam lekki makijaż chcąc chodź odrobinę dobrze wyglądać, włosy zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam się w kombinezon z krótkimi spodenkami, była to bezpieczna opcja Shane, Tony i Dylan nie mają się o co przyczepić...

***

-Pamiętaj nie pij mała Hailie.- przypomniał mi Dylan zanim zniknął w tłumie ludzi pokiwałam głową zajmując taboret

Patrzyłam na tłum ludzi skaczących i bawiących się w rytm muzyki. Nie chciałam tu być, chciałam być gdzieś indziej... Prawdę mówiąc chciałam wrócić do tego co było, przed całą tą sytuacją. Kątem oka widziałam jak ktoś zajmuje miejsce obok mnie.

-Będziesz tak siedzieć? Oni będą się zajebiście bawić a ty będziesz się przyglądać...- zagadnął mnie Alex wstając i wyciągając w moją stronę dłoń. Gdy tylko chwyciłam ją wyciągnął mnie na parkiet.- Zapomnij o problemach i się zabaw Hailie, chociaż na chwilę...

Zrobiłam obrót nie puszczając ręki Alexa, cieszyło mnie to, że chłopak próbował odciągnąć mnie od problemów i poprawić humor jednak nie potrafiłam się cieszyć ze świadomością, że osoba którą kocham nad życie jest w innym miejscu niż ja...

-Pójdę na chwilę na zewnątrz, zaraz wrócę dobrze?

-Jasne.- posłałam chłopakowi lekki uśmiech

Odszedł gdzieś, założyłam włosy za ucho rozglądając się wokół. Usłyszałam czyjeś krzyki i śmiech, odwróciłam się w stronę skąd pochodził hałas. Grupa znajomych bawiła się w najlepsze, śmiali się, bawili się... 

Odwróciłam głowę nie chcąc patrzeć tam, patrzyłam właśnie na parę całującą się na moich oczach... Przymknęłam oczy pozwalając łzą zmywać makijaż oraz moczyć kombinezon, pojedyncze łzy zmieniły się przeraźliwy płacz. Dusiłam się własnymi łzami, nie mogłam wziąć oddechu z nieznanego mi powodu... Wybiegłam na zewnątrz wpadając na kogoś, podniosłam wzrok na zmartwionego Alexa.

-Hailie co się dzieje?!- krzyknął spanikowany

Upadłam na kolana raniąc sobie je przy okazji, położyłam dłoń na mojej klatce piersiowej starając się wziąć oddech... 

-Hailie oddychaj, oddychaj!

Podszedł do mnie próbując mnie uspokoić, nie umiałam nawet wydusić słowa. Łzy już spływały po mojej twarzy, szyi bez wahania, nic nie mogłam zrobić. Przyszło mi powiadomienie przez co zobaczyłam mnie i Charlie'go na ekranie...

Dodatkowe łzy spływały po moich policzkach, dłonie które położyłam na drodze zacisnęłam w pięści. Nie wiem kiedy zaczęłam krzyczeć, nie chciałam nic oprócz bycia z nim. To był inny rodzaj bólu, tysiąc strzałów w moją stronę, najgorsza śmierć, wykrwawienie się na śmierć. Nic nie wyraża takiego bólu jaki czułam w tej chwili. Chciałam Charlie'go, tylko jego... Czyjeś ramiona mnie objęły nie przestałam płakać, moja klatka unosiła się szybko zaczynało mi znowu brakować oddechu...

-Pomogę ci Hailie, obiecuję...

-A-alex- szepnęłam cichutko- Pomóż mi uciec, muszę do niego wrócić...

-Pomogę ci, uciekniemy jak najszybciej...

-Musimy dzisiaj, nie dam rady...- załkałam kolejne łzy przybyły

Chłopak jedynie skinął głową, przytulając mnie mocniej. Zadzwonił po taksówkę, która po jakimś czasie przyjechała. Chłopak pomógł mi do niej wsiąść, oparłam głowę o jego ramię przymykając oczy...


Czy będzie tak jak kiedyś?Where stories live. Discover now