Zrobiłem sobie porządne śniadanie, dwie świeże bułki z Nutellą, a po zjedzeniu umyłem naczynia, pościeliłem łóżko i ubrałem się.
Kiedy już zjadłem i przebrałem się postanowiłem że spotkam się z Angelą, ponieważ minął miesiąc odkąd jest z tym całym Carlosem, a skrzydła nadal nie wyrosły. Umówiliśmy się, że po lekcjach pójdziemy do mnie.
W domu
No to co Angela, jak tam z twoim nowym chłopakiem?- spytałem uśmiechając się, tak aby nie zauważyła mojego zmartwienia o nią.( Wyglądała okropnie, jej oczy wyglądały na otępiałe, już dawno chyba nie miała porządnego makijażu na tobie tylko jakieś czarne tusze i takie tam... Bardzo się o nią martwiłem)
- A dobrze, dziękuję że pytasz- odwzajemniła uśmiech.
- Mogę cię o coś zapytać? Bo jedna rzecz mnie zastanawia.- nadszedł ten moment w którym spytam się Angeli o coś bardzo ważnego.
- Tak, wal śmiało- oznajmiła.
- Czy ty naprawdę kochasz Carlosa?
- Szczerze nie wiem, czasami czuję jakby była to miłość na rozkaz, ale wszystko się zmienia po tym- wyjęła jakieś kolorowe tabletki.
- Czy ty wiesz co to jest?!- byłem bardzo zaskoczony tym co właśnie zobaczyłem ( podobnie jak w wypadku tego co działo się w kantorku).
- Yyy... Tak wiem.- odpowiedziała zdziwiona moim zachowaniem.
- Przecież ty się zatruwasz tym gównem! (jak ona może to brać?)
- Nawet jeśli, to moje życie i ja decyduje o nim.- w jej oczach pojawiły się zły. Wybiegła z mojego domu.
- Angela zaczekaj- czułem się podle.-Stój!
Było już za późno, samochód który jechał z naprzeciwka nie zdążył zahamować. Angela, została potrącona.-Ange!!! Proszę obudź się!!! Nie zostawiaj mnie samego!!! Proszę...
Kierowca jak gdyby nic się nie stało, pojechał dalej, sądzę że był pod wpływem alkoholu.
Szybko zadzwoniłem na pogotowie i policję.
- Halo, halo co się stało? - Głos ze słuchawki spytał.
- P-p-p-proszę przyjechać na ulicę Melanii. - cały się trząsłem, że strachu o moją Angelikę.
- Dobrze, proszę się uspokoić, już do pana jedziemy.Po 8 minutach karetka była na miejscu, sprawdzili tętno i takie tam sprawy, na szczęście miała jeszcze szansę na przeżycie. Zabrali ją do szpitala, niestety ja nie mogłem z nią razem jechać i pojechałem swoim biało-szarym skuterem.
Bardzo przepraszam że dawno nie było rozdziału, a ten jest taki krótki... Teraz jadę na obóz, no i pewnie nic nowego się nie pojawi... Ale obiecuję że kolejny rozdział będzie dłuższy, i wydarzy się coś niesamowitego. I przepraszam za błędy.
~MAX