rozdział 22

120 9 0
                                    

Ból i smutek, jaki odczuwała Ailey, kiedy jej bliscy przechodzili przez Drzwi, był nie do opisania. Niby wiedziała, że nie mogli tam zostać i musieli wrócić do siebie, ale fakt, że nie zobaczy ich w najbliższym czasie... W dodatku zaczynała czuć coś więcej do Piotra i wiedziała, że on do niej także. Tamten pocałunek był magiczny i zdecydowanie inny od tego z Kaspianem.

Choć starała się nie okazywać niepotrzebnie emocji, Kaspian widział, jak mocno przeżywała odejście swoich przyjaciół. Chcąc ją wtedy w jakikolwiek sposób pocieszyć, podszedł do niej bliżej i przytulił od tyłu, kładąc głowę na jej barku. Ailey spojrzała na niego przez ramię i pozwoliła sobie wtulić się w niego, wciąż obserwując ostatnich już Telmarów przechodzących przez drzwi. To było dziwne, a jednocześnie satysfakcjonujące doświadczenie.

Już po chwili nastolatkowie obserwowali, jak Drzwi, których tak naprawdę niezbyt było widać, znikają całkowicie. Ciche westchnienie opuściło usta Ailey, a wzrok spotkał się z tym Aslana. Dziewczyna prędko odsunęła się od Kaspiana i przemieniła w lwa, podchodząc do swojego ojca. Stanęła przed nim, bacznie obserwowana i, nie przejmując się wtedy zbytnio niczym innym, zetknęła jego czoło ze swoim, przymykając oczy. Milczeli oboje przez dłuższą chwilę, aż w końcu dotarł do niej głos Aslana, wyraźnie smutny.

- Będę musiał już iść, Ailey.

- Jeszcze chwilę. O nic więcej nie proszę.

Kaspian doskonale widział tamten smutek i tęsknotę w oczach przyjaciółki i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Była dla niego ważna, ale jej serce od samego początku należało do kogoś innego - dobrze wiedział, do kogo dokładnie. Nie był w stanie walczyć z Wielkim Królem, ale też z samym sobą, hi wyrzuty sumienia prawdopodobnie zjadłyby go od środka przez to wszystko. Zdawał sobie jednak sprawę, że musiał zrobić wszystko, by Ailey choć na jakiś czas przestała myśleć, co dalej, co było i co działo się aktualnie.

Obserwował już po chwili, jak Aslan i Ailey odsunęli się od siebie. Lew skinął do swojej córki głową, zerknął na niego - miał wrażenie, jakby się do niego uśmiechnął - po czym ruszył spokojnym krokiem w tylko sobie znaną stronę. Dziewczyna nie patrzyła jednak w jego stronę, tylko odwróciła się do Kaspiana. Prędko do niego podeszła, w międzyczasie znów przemieniając się w człowieka. Była świadoma tego, że Synowie Adama i Córki Ewy wolały rozmawiać z nią w ludzkiej postaci.

- Przykro mi.

- To nie pierwszy raz, kiedy mnie tak zostawia. - westchnęła, za wszelką cenę nie chcąc się oglądać za siebie. - Pierwszy, gdy nie wiem, co dalej.

- Zatrzymasz się u mnie. - stwierdził Kaspian, uznając tamtą propozycję za dobrą. Ona jednak pokręciła głową.

- Koty chodzą własnymi ścieżkami, a tak się składa, że po części jestem kotem. Dużym kotem. - odparła niemalże od razu, nieświadomie się uśmiechając. Na jego twarz również wstąpił delikatny uśmiech, który jednak prędko znikł. - Nie zrozum mnie źle. Zostałabym z tobą, ale... Nie wiem. Chyba muszę znaleźć własną ścieżkę.

- Przejdziemy się? Wezmę konia, to zrobimy sobie trochę dłuższy spacer.

Przytaknęła skinięciem głowy, więc niemalże od razu skierowali się w stronę zamku, dostrzegając, że wszyscy już się rozeszli. Oboje milczeli przez cały czas. Kaspian wziął jednego z koni, wsiadł na niego, a ona przemieniła się z powrotem w lwicę. Natychmiast ruszyli w tylko sobie znaną stronę, choć nie mieli zbytnio wytycznych, co do drogi. Nogi prowadziły ich same.

- Wiesz, dlaczego tak bardzo utożsamiam się z kotami, czy to tymi dużymi, czy małymi?

- Bo twój ojciec jest lwem? - odparł, lekko zdezorientowany Kaspian, marszcząc brwi. Nie rozumiał tamtego pytania.

- To też. - zaśmiała się cicho Ailey, na co się uśmiechnął. - Chodzi mi bardziej o to, że lwy to symbol siły, uporu, dumy, wewnętrznej siły oraz naturalnego przywództwa. Nie możesz powiedzieć, że czegokolwiek mi brakuje.

Kaspian się nie odezwał, najzwyczajniej w świecie przyznając jej rację. Miała tamte cechy, choć niewidoczne na pierwszy rzut oka.

- Koty natomiast są sprytne, tajemnicze, ciekawskie, wrażliwe, zaradne i uważne. Wszystkie te cechy również mnie dotyczą, jeśli tylko ktoś się przyjrzy mojej osobie, mojej przeszłości. - ciągnęła dalej Ailey, cały czas patrząc przed siebie. - Kot jest również znany ze swojej zdolności do wyczekiwania na odpowiedni moment. Nie musiałam wcale patrzeć na ciebie, bym wiedziała, że obserwowałeś mnie i Piotra, gdy go pocałowałam. To był mój odpowiedni moment. Ostatni.

- Ailey? - zagadnął nagle Kaspian, skołowany faktem, że mu o tym mówiła. Chciał zapomnieć, ale ona najwyraźniej nie. - Wiem, że oni dopiero wrócili do siebie i jest to dla ciebie trudne, ale... Co jest właściwie między wami? Szczególnie między tobą a Piotrem? Widziałem, że spędzałaś więcej czasu z nim, niż ze mną.

- Jesteś na mnie o to zły?

- Nie... Nie, skąd?

Ailey uniosła brew, choć niezbyt było to widać, i przyjrzała mu się uważnie. Skrupulatnie unikał jej wzroku, a to już o czymś znaczyło. Ciche westchnienie opuściło jej usta, gdy zdawała sobie sprawę, że w jakiś sposób go tym wszystkim raniła.

- Jesteś zły, Kaspian, widzę to. A nawet jeśli nie o tyle zły, co zraniony i zawiedziony. - powiedziała po chwili, przystając na moment. On również wtedy stanął, obserwując, jak przemieniła się w człowieka. - Nie będę kłamać ani cię okłamywać. Lubię cię, nawet bardzo, ale nic poza tym. Możesz być moim przyjacielem, kompanem, ale Piotr już zawsze będzie...

Kaspian zeskoczył z konia, kiedy ona przerwała, zdając sobie sprawę, co chciała powiedzieć. Obserwował ją, podszedł do niej bliżej i... Najzwyczajniej w świecie przytulił. Oboje wtedy tego potrzebowali. Wtulili się w siebie nawzajem, nie przejmując się kompletnie niczym. Choć wiele słów wciąż jeszcze nie zostało wypowiedzianych, to...

Mogli przecież na siebie liczyć w każdym momencie, prawda?

Opowieści z Narnii: Księże Kaspian i królowa Ailey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz