epilog

200 17 10
                                    

Ailey była w Londynie, jeszcze na samym początku, kiedy to poznała Profesora.

Będąc tam wtedy, po tych kilku latach, czuła się dziwnie. Przemierzała przez różne ulice, próbując odnaleźć jeden z domów, ten należący do rodzeństwa Pevensie. Na całe szczęście, dostała od Profesora mapę, dzięki której bez większego problemu przemieszczała się po mieście, które kompletnie do niej nie pasowało i które w jakimś stopniu ją przytłaczało.

Wreszcie, po jakże długich minutach, a nawet godzinach szukania, stanęła przed odpowiednim domem. Jedyne, co wskazywało, że była pod dobrym adresem, był numer budynku. Westchnęła cicho, po czym zapukała do drzwi, czekając aż ktoś jej otworzy. I sama nie wiedziała, kogo w ogóle chciała wtedy zobaczyć.

Duże, brązowe, kocie oczy spojrzały nagle na kobietę, która stanęła w drzwiach. Była piękna, Ailey od razu zobaczyła to podobieństwo między nią, a Zuzanną. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, bo to był idealny znak, że trafiła w dobre miejsce.

- Dzień dobry. Jest może ktoś z rodzeństwa?

- Dobry. Nie, wszyscy są w szkole. Niedługo powinni wrócić. - oznajmiła kobieta, nie wiedząc, jak zareagować w tamtej sytuacji. Nie spodziewała się gości, a tym bardziej jakiejś blond włosej nastolatki. - A jeśli mogę spytać... Kim jesteś?

- Ummm... No tak, oczywiście. - mruknęła Ailey sama do siebie. Dopiero wtedy dotarło do niej, że kobieta mogła jej nie znać. - Jestem Ailey. Mieszkam w domu Profesora Kirke, do którego trafiły pańskie dzieci. Przyjaźnimy się.

- Aa, tak. Wspominali coś o tobie, już sobie przypominam. - powiedziała kobieta, śmiejąc się dość nerwowo. Zaraz otworzyła szerzej drzwi. - Proszę, wejdź. Jest zimno, a ty nawet nie masz na sobie kurtki.

Dopiero w tamtym momencie do Ailey dotarło, że tak naprawdę nie miała przy sobie nic ciepłego, prócz butów. Jej policzki zaczerwieniły się z zażenowania tamtą sytuacją, co nigdy się nie zdarzało. Mimo wszystko, weszła za kobietą do środka, czując, jak ciepło tam było. Rozejrzała się po wnętrzu, ściągając swoje buty i kierując się za matką rodzeństwa do kuchni.

- Masz ochotę na herbatę? Znajdzie się tu jakaś.

- Z przyjemnością. - przytaknęła od razu, przenosząc na nią swój wzrok. Intensywność jej tęczówek onieśmielała kobietę. - Przepraszam, że wpadam tu tak bez zapowiedzi, ale Profesor pojechał do swojej przyjaciółki, a ja i tak bym siedziała bez celu w jego domu. Z resztą, nie miałam okazji tutaj przyjechać, dlatego w końcu jestem.

- Miło, że postanowiłaś nas w końcu odwiedzić. Piotr nie mógł przestać o tobie mówić, ostatnio też robił to jakoś częściej.

Ailey spuściła wzrok, nieświadomie się uśmiechając. Doskonale zdawała sobie sprawę, że znów zaczął o niej mówić tylko ze względu na to, że widzieli się kilka miesięcy wcześniej. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tyle zbierała się, by tam przyjechać, by w ogóle zrobić coś w ich relacji, której wciąż nie potrafiła określić. Byli tylko przyjaciółmi, prawda?

Czajnik dał o sobie znać akurat w momencie, gdy do domu wróciło rodzeństwo. Żadne z nich początkowo nie zwróciło uwagi, że coś było nie tak. Dopiero, gdy weszli w głąb swojego domu, dostrzegli, że ich matka nie była tam sama. Cała czwórka stanęła, jak wryta, kiedy Ailey odwróciła się w ich stronę z delikatnym, aczkolwiek szczerym uśmiechem.

- Ailey!

Nim blondynka zdążyła zareagować, małe ramiona objęły ją nagle tam mocno, że niemal straciła dech w piersi. Zaśmiała się zaraz jednak, odwzajemniając uścisk Łucji, którą przecież tak uwielbiała, która była dla niej niczym młodsza siostra, której nigdy nie miała.

- Widzieliśmy się całkiem niedawno, ale żeś urosła, Łucjo. - zaśmiała się Ailey, nie mogąc wyjść z podziwu, jak bardzo zmieniła się Łucja od ich pierwszego spotkania półtora roku wcześniej.

- Co ty tu robisz, Ailey?

- Ciebie też miło widzieć, Zuzanno. - odparła blondynka, stając twarzą w twarz z brunetką. Ta pokręciła głową sama do siebie, ale również przytuliła ją do siebie. - Właściwie to niedawno. Otworzyła mi wasza mama.

- Czemu nie powiedziałaś, że zamierzasz wpaść? - zagadnął Edmund, niezwykle ciekawy. Cieszył się z widoku przyjaciółki, która też znacząco się zmieniła od ich pierwszego spotkania.

- Mała niespodzianka. - zaśmiała się Ailey, rozkładając szeroko ramiona. To tylko zachęciło chłopaka do podejścia do niej. - Cześć, Edmund. Zdaje mi się, czy masz trochę więcej muskułów?

Edmund zaśmiał się cicho, odwzajemniając jej uścisk. Musiał przyznać, że i ona zmieniła się od ostatniego razu. Miała nieco dłuższe włosy i jakby jaśniejsze, była jeszcze bardziej szczupła, niż dotychczas... Nie zmieniły się jednak oczy - takie same, jak u Aslana.

- A ty co się nie odzywasz?

Pięć par oczu zwróciło się nagle w stronę Piotra, który wpatrywał się w Ailey, niczym w ducha. Nie mógł uwierzyć, że tam była, cała i zdrowa, taka, jaką pamiętał. Przez te kilka miesięcy myślał o niej nieustannie, zastanawiał się, co jej powie, gdy znów się spotkają, a kiedy to nastąpiło... Sparaliżowało go i sam nie wiedział dlaczego. Czuł się tak po raz pierwszy w życiu.

I tym razem Ailey nie była w stanie zareagować, bo chłopak podszedł do niej tak szybko, że nikt nie zdążył tego zarejestrować. Dotarło do nich to dopiero, gdy usta Piotra znalazły się na tych Ailey. Kobieta zakryła usta rękoma, kompletnie się tego nie spodziewając, a cała reszta posłała sobie uśmiechy i spojrzenia. Helena zaraz zabrała swoje młodsze dzieci, zostawiając nastolatków samych sobie, bo zdawała sobie sprawę, że ci zapewnie chcieli pobyć sami.

- Nawet nie wiesz, ile razy chciałem to zrobić. - wyszeptał Piotr, trzymając twarz Ailey w swoich dłoniach. Kiedy patrzył jej w oczy, nic innego nie miało znaczenia.

- Zgadza się, nie wiem. - odparła, sama nie mogąc oderwać wzroku od jego niebieskich tęczówek. - Ale nie obchodzi mnie to. Ważne, że to zrobiłeś, a nie znowu ja.

Piotr zaśmiał się cicho, po czym przytulił ją do swojej piersi. Ona sama wtuliła się w niego, czując taki spokój i takie bezpieczeństwo... Nie mogła uwierzyć, że oboje zbierali się do tego przez tyle czasu, że to, co wydarzyło się w Narnii miało swoje pokrycie też w tym świecie. Nie rozumiał tego wszystkiego, bo wciąż było to dla niej nowe, ale wiedziała... Wiedziała to, co w tamtym momencie najważniejsze.

- Profesor wie, że tu jesteś? - zagadnął w pewnym momencie, przypominając sobie przecież o tym, że Ailey mieszkała u Profesora i na pewno tam musiała wrócić.

- Tak, oczywiście. Jest dla mnie, jak drugi ojciec, musiał wiedzieć. - oznajmiła od razu, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- A jak długo zamierzasz zostać? - spytał ponownie i z wyraźną nutą nadziei. Chciał, żeby została, jak najdłużej się dało. Chciał mieć ją przy sobie na dłużej, bo dotychczas nie miał na to wystarczająco dużo okazji. Już szczególnie po tym pierwszym pocałunku.

- Tak długo, jak pozwoli mi na to wasza mama. Mam nadzieję, że przyjmie na święta jednego zbłąkanego kotka do domu.

W odpowiedzi Piotr ponownie złapał jej twarz w swoje dłonie i złączył ich usta razem w pocałunku, na który tak bardzo oboje czekali.

Opowieści z Narnii: Księże Kaspian i królowa Ailey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz