- Profesorze! Profesorze! - wołała Ailey, biegnąc wręcz do pokoju mężczyzny. Zaraz otworzyła drzwi do pomieszczenia i weszła do środka, nie czekając nawet na pozwolenie Profesora. - Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam panu w... Cokolwiek pan robi. - dodała, dostrzegając go przy oknie, robiącego... Sama nie wiedziała, co dokładnie robił.
- Witaj, Ailey. - przywitał się mężczyzna z uśmiechem, spoglądając na nieco zdziwioną nastolatkę. - Wchodź, śmiało. - polecił, zachęcając ją do wejścia. Dziewczyna otrząsnęła się z chwilowego szoku i zamknęła za sobą drzwi, podchodząc kawałek do Profesora.
- Chciałam poinformować pana, że mogę zniknąć na jakiś czas. Muszę załatwić kilka spraw, rozumie pan.
- Jasne, nie ma problemu. - odparł mężczyzna, po czym oparł się plecami o parapet, patrząc na nią. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, co w sumie nie było dla Ailey nowością. - Ja też muszę wyjechać na kilka dni. Planowałem spotkać się z pewną osobą, z którą nie widziałem się dłuższy czas.
- Czyli nie będzie nas oboje, tak? - spytała dla upewnienia, sama opierając się o oparcie fotela.
- Na to wychodzi, moja droga.
- Okey. Gdyby pan wrócił szybciej, proszę zostawić mi list na szafce. Powinnam prędko wrócić. - oznajmiła Ailey. Chciała poinformować go o wszystkim, bo mu po prostu ufała. Z resztą był jej jedyną rodziną tutaj, a ona go bardzo lubiła i chciała, żeby wiedział.
- Zapamiętam. - odpowiedział Profesor, podchodząc do stolika, gdzie akurat stał czajnik z gorącą wodą, a także dwa kubki i pojemniki z herbatą i cukrem. - Herbaty? - zaproponował, na co Ailey momentalnie się uśmiechnęła. Nigdy nie odmawiała herbaty od Profesora.
- Owocowa?
- Taka najlepsza. - odparł mężczyzna zgodnie z prawdą. Ailey uśmiechnęła się szerzej, po czym podeszła do niego, by w spokoju zrobić sobie herbaty.
~*~
Godzinę później jasnowłosa siedziała w swoim pokoju, przygotowując się do przejścia do Narnii. Wróciła, by tylko poinformować Profesora, teraz mogła wracać z powrotem.
- Dobra, Ailey. Powinno się udać. - mruknęła sama do siebie, kładąc jeden z obrazów na ziemi. Był dość sporej wielkości i pokazywał krajobraz, który niemalże przypominał łąki w Narnii. - Najwyższej zniszczę obraz.
Dziewczyna westchnęła, a następnie nadepnęła na obraz jedną stopą. Niemal od razu poczuła przyjemnie zimną trawę, która łaskotala ją w palce. Nadepnęła prędko też drugą stopą, a wtedy magicznie przeniosła się do swojego świata, w którym była zaledwie kilka dni wcześniej. Otworzyła oczy i rozejrzała się wokoło, rozpoznając okolicę.
- Udało się, znowu. - powiedziała z uśmiechem. Zaraz jednak spojrzała w niebo, jedna z chmur przypominała Aslana, co dziewczyna uznała za znak. - Dzięki, ojcze.
Ailey przeszła kawałek, ale już po chwili się zatrzymała. Nie miała w końcu na sobie butów, a nie zamierzała iść na boso, gdy było zimno.
- Teraz tylko... - zaczęła jasnowłosa, a chwilę później zamiast dziewczyny, można było zobaczyć średniej wielkości lwicę. - Od razu lepiej. - skończyła, rozglądając się wokoło. Nie czekała ani chwili, by zacząć iść w odpowiednią stronę. - Idziemy odnaleźć księciunia.
~*~
Dotarcie w odpowiednie miejsce i odnalezienie Kaspiana nie zajęło Ailey dużo czasu. Spotkała go w tym samym miejscu, co poprzednim razem. Stal do niej tyłem, więc postanowiła to wykorzystać. Przemieniła się z powrotem w człowieka i podeszła do niego d tyłu. Prędko objęła jego szyję, przystawiając nóż do gardła.
- Oj, nie ładne zaszywać się w lesie. Nigdy nie wiesz, czy ktoś przypadkiem nie zaatakuje cię znienacka. - wyszeptała wprost do jego ucha, a chwilę później wypuściła go z objęć, uśmiechając się triumfalnie.
- Woah, woah, spokojnie. Nic nie zrobiłem.
- Nie potrafisz obronić się przed niewinną dziewczyną. To cię gubi, chłopcze. - powiedziała Ailey, bawiąc się swoim ostrzem, jak gdyby nigdy nic. Kaspian zlustrował ją wzrokiem, krzyżując ręce na piersi.
- Skąd wiesz, że nie jestem uzbrojony, co? - spytał Kaspian, nie spuszczając jej ze wzroku.
A ona zaśmiała się cicho, wskazując końcówką swojego noża na pasek oplatający jego biodra. Chłopak momentalnie spojrzał w dół, na siebie.
- Twój pas. Jest pusty. Nie masz przy sobie nawet ostrza, którym mógłbyś się bronić.
- Sama masz tylko nóż. - stwierdził, bo miała racje. Ailey znów zaśmiała się cicho, co nieco go zdezorientowało. Ogólnie wydawała mu się inna, nietypowa i to podobało mu się w niej najbardziej.
- Ale bronić się mogę nawet bez niego. - odparła dziewczyna, chowając swój nóż zza pasek spodni, które miała na sobie. - Pokazać ci coś? - zapytała, uśmiechając się tajemniczo. Kaspian od razu się zgodził, bo chciał wiedzieć na jej temat, jak najwięcej się dało. W końcu jeszcze nawet nie znał jej imienia.
- Jeszcze się pytasz. Jasne.
- Boisz się dużych kotów? - odezwała się, spoglądając na niego. Nie chciała go wystraszyć, a jedynie pokazać coś, czego nikt inny nie potrafił.
- Co? - spytał zdziwiony, na co jedynie machnęła lekceważąco ręką. Wtedy już wiedziała swoje.
- Nie ważne.
Odsunęła się kawałek w tył i przymknęła oczy. I zaraz na jej miejscu pojawił się duży kot, lwica, którą była po ojcu. Kaspian cofnął się zdziwiony, jednak nic nie powiedział. Ailey pokręciła głową, po czym ponownie zmieniła się w człowieka i stanęła zaledwie dwa kroki przed nim.
- A teraz? Rozumiesz, co miałam na myśli?
- Jesteś... - zaczął, aczkolwiek nie dokończył. Nie wiedział jak, z resztą ona dokończyła za niego, doskonale zdając sobie sprawę, co miał na myśli.
- Lwem. Tak, wiem. - odparła, poprawiając nieco bluzkę, którą miała na sobie. Zaraz wyprostowała się, splatając dłonie za plecami.
- Ale... Jak?
- Nijak. - mruknęła, po czym podeszła do niego znacznie bliżej. Choć nigdy tak nie robiła, to ona wyciągnęła do niego rękę, jako pierwsza. - Jestem Ailey. Królowa Ailey. Córka Wielkiego Lwa. - przedstawiła się, gdy uścisnął jej zimną dłoń z szeroko otwartymi oczami.
- Żartujesz.
- A wyglądam, jakbym żartowała? - spytała, choć nie oczekiwała odpowiedzi, gdyż każde z nich to wiedziało. - Ty jesteś Kaspian, prawda? - zapytała dla upewnienia. Czytała o nim, znalazła go w jednej z ksiąg, które znajdowały się w zamku.
- Tak. Kaspian X tak dokładnie. - odparł oczywistym tonem, prostując się podobnie do niej. Ailey rozejrzała się wokoło, spojrzała w górę, po czym znów spojrzała na jego twarz.
- Miło było poznać i w ogóle, ale muszę uciekać. - oznajmiła zgodnie z prawdą, wskazując kciukiem w odpowiednią stronę.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś, królowo? - spytał Kaspian pełen nadziei. Pragnął ją bliżej poznać, dowiedzieć się czegoś o Narnii, o której tyle słyszał. Wiedział, że nią rządziła i podziwiał ją za to ogromnie.
- Jeśli tak bardzo chcesz... - powiedziała z delikatnym uśmiechem, wzruszając ramionami. Zaczęła się cofać, nie spuszczając z niego wzroku. - Czekaj na mnie jutro w tym miejscu o tej godzinie, co dzisiaj, okey? - zaproponowała, na co on jedynie pokiwał głową na znak zgody. Nie był w stanie odpowiedzieć, coś zabrało mu mowę, gdy patrzył na jej twarz, na jej jasne włosy, w ciemne oczy, które świeciły nieokreślonym błyskiem. - Do zobaczenia, księciuniu.
Znów zmieniła się w lwa i odbiegła, zostawiając go samego. A on patrzył jeszcze chwilę za nią, próbując pojąć, że prawdopodobnie zakochał się w królowej Narnii, która kiedyś była dla niego zwykłą legendą.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: Księże Kaspian i królowa Ailey
FanfictionTo była tylko przypadkowa znajomość. Ailey nie sądziła, że przerodzi się z niej coś więcej. Nie szukała miłości, a jedynie zrozumienia innych. A on zaczął ją rozumieć. Lecz wszystko się komplikuje, gdy do Narnii wraca rodzeństwo Pevensie. Przyjaci...