Rozdział 2.

190 12 1
                                    

Był deszczowy dzień jak to zazwyczaj bywało w Petersburgu. Ulice były zapełnione ludźmi którzy akurat wracali z pracy. Większość z nich wyglądała na ponurych lub bez emocji a w ręku trzymali parasole.

Fyodor wracał akurat ze szkoły bo długim i wykańczającym dniu. Był on zawsze najlepszym uczniem i zarywał noce aby mieć dobre wyniki. Tego dnia miał akurat 2 kartkówki które napisał wybitnie i był z siebie dumny ale jak zawsze wiedział że jego rodzice będą zbyt zajęci kłótniami aby docenić chociaż raz wyniki ich syna.

Dostoevsky tak rozmyślając nagle natknął się na coś pod jego nogami i szybko odskoczył do boku. Spojrzał w dół i jego oczom ukazał się siedzący na ziemi chłopak o białych jak śnieg włosach zaplątanych w warkocz. Wyglądał na przemokniętego i po poczuciu czyjegoś dotyku również się obejrzał.

- Myślę że powinneś bardziej uważać na to co stąpasz. Grunt pod twoimi nogami zawsze może się skruszyć. - powiedział raczej pewny siebie tajemniczy chłopak.

Fyodor był trochę zmieszany bo nie rozumiał o czym mówi jasnowłosy lecz po chwili mruknął:

- Ja myślę że nie powinneś siedzieć na ziemi w miejscu w którym przechodzi wiele ludzi

Nieznajomy tylko cicho zachichotał pod nosem i odszedł w drugą stronę. Nie takiej reakcji spodziewał się Dostoevsky. On tak sobie poprostu odszedł? I się zaśmiał?! Wkońcu anemik również poszedł w stronę własnego domu starając się nie myśleć o tajemniczym chłopaku.

Krew Boga || fyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz