Rozdział.5

115 8 0
                                    

Dostoevsky pomimo ukrywania tego polubił Gogola. Lecz tak naprawdę nie chciał tego pokazywać gdyż chciał dawać wrażenie silnego i stanowczego. Wiedział że raczej długo mu to nie wyjdzie i wkońcu będzie musiał wykazać mu swoje uczucia.

Gdy Fyodor sprzątał w swoim pokoju jasnowłosy siedział na łóżku i obserwował różne rzeczy. Nagle jego wzrok natrafił się na połamaną ramkę z porwanym zdjęciem. Nikolai dobrze się przypatrzył i zauważył tam Dostoevsky'ego ale drugiej osoby nie mógł rozpoznać.

- Dosiu, co to za zdjęcie? - zapytał z ciekawości pokazując mu ramkę która trzymał w ręku.

- Zostaw! Z resztą nie chce o tym opowiadać...to nie przyjemna historia.... - odparł anemik wyrywając mu ramkę i stawiając spowrotem na półce.

Gogol spojrzał się na niego i trochę się zasmucił, ale nie chciał więcej o to wypytywać skoro to rzeczywiście była ciężka historia.Zauważył też że po tym wyraz twarzy Fyodora trochę się zmienił i on też był smutniejszy po poruszeniu tego tematu.

- Oh! Jesteś katolikiem? - zapytał Nikolai widząc Biblię która leżała na półce.

- Ta

- Fascynujące! W zasadzie nic nie wiem o tej wierze ale uważam że wszystkie poglądy są fantastyczne!  - entuzjazmował się Gogol przewracając kartki pisma.

Była w tym piśmie jedna rzecz która dosyć zdziwiła jasnowłosego. Niektóre kartki były poplamione jakąś czerwoną cieczą, albo ich końce były spalone. Nie wyglądało to zbytnio jak zwykłe pismo, było nawet trochę straszne.

Była jedna rzecz która ciekawiła Fyodora w Nikolaiu. W zasadzie wszystko go ciekawiło ale to najbardziej. Bowiem Gogol miał bliznę na lewym oku która dosyć rzucała się w oczy lecz Dostoevsky nie miał jeszcze okazji o nią zapytać.

- Wiesz Nikolai, ciekawi mnie jedna rzecz jeśli mogę o nią zapytać

- Jasne , pytaj! - jasnowłosy był chyba nawet podekscytowany że może odpowiedzieć na jakieś pytanie.

- Skąd wzięła się twoja blizna? - odwrócił się w jego stronę anemik.

- Ah, ta? - odparł wskazując Blizne na oku - To zasługa mojego ojca

- oh... współczuję.... - Dostoevsky naprawdę tym razem mu współczuł.

- Nie musisz. Wiesz...to już dawno było! - Nikolai rozmawiał o tym jakby to nie było nic poważnego.

- Nie jest ci z tym .... źle? Postrzegasz to jakby to było nic !

- Przeszłość to przeszłość! Powinniśmy dostrzegać optymizm w życiu!

- Ale nie rozumiesz tego że to poważne!? Twój ojciec wyrządził ci taką krzywdę a ty z tego się śmiejesz! - krzyknął anemik ponieważ denerwowała go już postawa chłopaka.

Uśmiech z twarzy jasnowłosego odrazu znikł bo zobaczeniu że Dostoevsky na niego krzyczy.

- Przepraszam.... - powiedział cicho i spuścił głowę w dół.

- Eh....Dobra nic się nie stało tylko poprostu nie śmiej się z takich rzeczy!

Nikolai tylko pokiwał głową i nadal był trochę smutny. Fyodor to zauważył i czuł się trochę winny że zmienił nastrój chłopaka, ale czuł że to mu przejdzie.

Krew Boga || fyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz