Rozdział 7.

116 8 1
                                    

O następnym świcie słońca obydwaj postanowili że wrócą do domu Fyodora, ale zrobią to dyskretnie aby nie zostać zauważoni. Wkońcu i tak nie mieli gdzie się podziać.

Dostali się do pokoju anemika poprzez okno , gdyż nie mogli tego zrobić poprostu drzwiami. Dostoevsky odrazu położył się na łóżko i westchnął :

- Teraz musimy być naprawdę cicho....nie mamy gdzie indziej sie podziać a mój ojciec nie może wiedzieć że tu jesteśmy...

- Dosiu mam do ciebie pytankooo ~ - zachichotał Nikolai wiedząc jednocześnie że to niezbyt dobry moment.

- Co tym razem? - spojrzał na niego Fyodor.

- Uczesał byś mi włoski?! - zapytał z ekscytacją w głosie jasnowłosy.

- Eh....niech ci będzie....ale nie jestem w tym najlepszy odrazu mówię!

Nikolai uśmiechnął się i podał mu gumkę do włosów z różowym pomponem. Dostoevsky niechętnie ją wziął i zaczął robić starannie warkocz aby wyszedł ładny. Gdy kończył wziął gumkę od Gogola i zawiązał ją warkocz.

- Masz. - mruknął siadając obok niego.

- Dziękuję! Oh , przypomniało mi się! Byłem jeszcze ciekawy pewnej rzeczy.... - powiedział przelatując palcami po swoim warkoczu Nikolai.

- O czym?

- Ostatnio jak przeglądałem twoją Biblię niektóre kartki były poplamione jakąś czerwoną cieczą albo ich końce były przypalone...

Fyodor popatrzył się na niego zdziwiony i momentalnie trochę zbladł. Było po nim widać że zdecydowanie nie chciał poruszać tego tematu i było mu z nim niekomfortowo. Gogol to zauważył i odrazu rzucił:

- Oh ,wybacz...rozumiem jeśli nie chcesz poruszać tego tematu

- Nie.....i tak nie mógłbym cały czas tego ukrywać przed tobą.... - anemik odwrócił na chwilę wzrok ale potem znowu się na niego popatrzył. - Moji rodzice są bardzo wierzący. Od dzieciństwa również mnie tego uczyli. Znaczy bardziej matka bo ojciec wykorzystywał mnie w jego celach ale do tego zaraz dojdę. Uważali oni że nasza rodzina jest posłańcami boga i łączą nas niezwykłe więzi krwi. Twierdzili że nasza krew ma pomagać innym i musimy ją wykorzystywać również gdy okazujemy szacunek dla Boga. Zawsze gdy się modliliśmy matka mówiła mi abym pozostawił dla Boga chociaż krople swojej krwi. Kazała mi również dzielić się nią z innymi potrzebującymi którzy niby mieli zostać przez nas zbawieni , a raczej przez nasze więzy krwi.

Nikolai popatrzył się na niego zdziwiony i przez chwilę nie mógł wydusić słowa, ale wkońcu się odezwał :

- Dosiu.....tak mi przykro....

Zaczął go przytulać ponieważ było mu naprawdę go żal. Fyodor był trochę tym zdziwiony bo nie był zbyt przyzwyczajony do przytulania ale odwzajemnił uścisk. Poczuł się wtedy trochę bardziej komfortowo....

Krew Boga || fyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz