Rozdział 10.

107 7 1
                                    

Kolejnego dnia Fyodor zauważył że Nikolaia nie ma w pokoju. Szukał go po całym domu i nie mógł go nigdzie znaleźć.

- Nikolai nie rób żartów! Wyłaź z kryjówki! - krzyczał ale nikt mu nie odpowiadał.

Cały czas myślał że to tylko głupi dowcip ale gdy nie usłyszał odpowiedzi odrazu się zestresował. Przeszukiwał nawet jakieś najmniejsze zakamarki ale chłopaka nigdzie nie było.

Nagle mu się coś przypomniało. Nikolai wspominał mu kiedyś o pewnym wieżowcu na którego dach często chodził aby podziwiać miasto z góry. Dostoevsky przez chwilę myślał że Gogol chce zrobić coś więcej niż tylko podziwiać miasto ale próbował i tym nie myśleć. Szybko pobiegł w dane miejsce gdyż na szczęście wiedział gdzie to się znajduje.

Na miejscu odrazu pobiegł na dach i jego oczom ukazał się Nikolai stojący na krawędzi wieżowca.

- Kolai! - zawołał anemik i złapał go za rękę.

Gogol nie odwrócił się do niego i nadal patrzył się w dół. Wkońcu zaczął mówić:

- Dosiu...od zawsze marzyłem o tym....teraz będę mógł udowodnić że jestem naprawdę wolnym ptakiem

Fyodor doskonale wiedział o czym mówi jasnowłosy więc zaczął błagać:

- Nikolai, proszę nie rób tego! Błagam!

- Dosiu....jesteś cudowny....kocham cię....

- Błagam Kolai! Co ja zrobię bez ciebie? - po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

- Dasz radę.....jesteś silny....po za tym będę zawsze z tobą...ale jako wolny ptak....

Anemik zdesperowany nadal próbował go powstrzymać a w tym samym czasie wylewał wszystkie swoje łzy.

- Kolai...ja też cię kocham!

Gogol wkońcu się do niego odwrócił i się uśmiechnął. Dostoevsky zauważył że jego oczy również były pełne łez . Jasnowłosy pocałował Fyodora w policzek i powiedział:

- Kocham cię Dosiu....zawsze wiedziałem że jesteś cudowny.....przepraszam...... żegnaj......

- NIKOLAI!

Krew Boga || fyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz