Rozdział 6.

116 9 0
                                    

Słonecznego dosyć ranka gdy Nikolai się obudził, zauważył że w pokoju nie ma Fyodora. Był trochę tym zdziwiony ale wolał nie podejmować żadnych decyzji i poprostu na niego poczekać. Przecież chłopak mógł sobie pójść zrobić śniadanie lub coś.

Po jakimś czasie gdy Dostoevsky'ego nadal nie było Gogol trochę się zaniepokoił. Nagle usłyszał z dołu jak otwierają się frontowe drzwi i do domu wchodzi kilka osób.

- Jesteś bezużytecznym śmieciem Fyodorze! - było słychać krzyk zezłoszczonego ojca anemika.

- Michale proszę nie krzyczy..... - błagała go matka.

- Mario nie wtrącaj się! Nie tak go wychowaliśmy! To jakiś grzesznik! Nie powinien tutaj wogóle być!

W tym samym czasie po domu rozniosło się uderzenie. Tak jakby ktoś uderzył kogoś z całej siły. Gogol zaczął się coraz bardziej martwić o przyjaciela i w jego głowie pojawiło się milion myśli. "Iść i go uratować? Zostać i siedzieć cicho? Co jeśli pogorszę sytuację? "

Nikolai nie mógł tego tak zostawić i musiał ratować przyjaciela. Gdy tylko zbiegł na dół jego oczom ukazał się Fyodor który klęczał przed swoim ojcem a z jego nosa leciała krew. Za ojcem stała matka przestraszona tą całą sytuacją i próbująca uspokoić męża.

Gogol pomimo wiedział że to trochę głupi ruch wbiegł między Fyodora a jego ojca. Czuł że może pogorszyć sytuację ale nie chciał zostawiać przyjaciela. Nie w tym momencie.

Mężczyzna odrazu popatrzył się na jasnowłosego z ogromną złością w oczach.

- Widzę Fyodorze że chyba sobie obrońcę znalazłeś. Ależ to żałosne. Może jeszcze mi powiesz że trzymałeś go u nas w domu? - powiedział stanowczym tonem ojciec Dostoevsky'ego.

Zanim mężczyzna zdążył uderzyć Gogola anemik szybko pociągnął go za rękę i razem z nim wybiegł z domu. Udali się w jakieś miejsce gdzie nie mógłby ich nikt znaleźć ale dosyć blisko od domu żeby wrazie czego wrócić. Lecz narazie nie mieli zamiaru tam wracać.

- Dosiu krew ci leci z nosa! - krzyknął zmartwiony Nikolai i wyjął chusteczkę.

Zaczął dokładnie i delikatnie wycierać krew , tak aby nie zrobić mu krzywdy.

- Kolai...po co to zrobiłeś? - zapytał Fyodor patrząc się na niego.

Jasnowłosy tak naprawdę nie wiedział do końca odpowiedzi ale po chwili myślenia odparł:

- Wiesz.....tak naprawdę nie wiem, czułem że nie mogę cię zostawić. Bałem się że ten mężczyzna ci coś zrobi!

Dostoevsky poprostu się tylko do niego uśmiechnął. Chyba pierwszy raz w życiu.

- Uśmiechnąłeś się! Widziałem! - krzyknął podekscytowany Gogol.

- Wcale nie! - szybko przestał i zaczął się wypierać.

Nikolai zachichotał ponieważ wiedział że chłopak kłamie i wyglądało to dosyć słodko.

Krew Boga || fyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz