Prolog

145 9 2
                                    

                        25.05.1673 - Adamczycha

Piękny poranek niczym nie różniący się od innych. Wszyscy w łóżkach, no.. Wszyscy z wyjątkiem chłopów. Niektórzy już zaczęli kolejny, długi dzień niekończącej się pracy, a niektórzy jeszcze wylegiwali się na sianie.
Z samego rana zbudził się najmłodszy z synów Jana Pawła Adamczewskiego - Jakub.
Miał on dopiero 20 lat, to dość młody wiek, a Jakub na swojej głowie już miał miliony obowiązków. Zwykle w głowach 20 latków roją się najgłupsze pomysły, seks, imprezy, dziewczyny, czy używki, gdzie tam kościół?! Taki właśnie był tok myślenia jego starszego brata Stanisława.
Jednak Jakub prowadził zupełnie inny styl życia. Codziennie modlitwa, po pobudce, na koniec dnia, przed i po posiłku. Codzienne msze, pogrzeby, śluby, a czasem nawet egzorcyzmy. To nie lada wyzwanie w tym wieku ogarniać całą parafię, lecz on świetnie dawał sobie radę. Był opanowany i uważny w tym co robił. Czuł powołanie do kościoła, a wiara była najważniejszą wartością w jego życiu. Właściwie.. Jego mała, subtelna sypialnia wyglądała jak mały kościółek, miał tam nawet ołtarz. Był on dumą dla rodziny, gdziekolwiek nie bywali jego Ojciec chwalił się wspaniałym synem. Mówił o nim, że jest niezwykle inteligentny, przystojny, pobożny, opiekuńczy, bla bla bla.. Jakub cieszył się, że Ojciec tak pięknie o nim mówił, lecz jest on nieśmiałym chłopakiem. W takich sytuacjach peszył, szybko spuszczał wzrok zakrywając dłonią płonącą ze wstydu twarz, pod nosem delikatnie chichotał.

-Dobra, dobra. Koniec! - Krzyknął Jakub przerywając rozmowy przy rodzinnym obiedzie.
-Ale Jakubie, to prawda! Zawsze chichoczesz! Zaśmiała się Aniela robiąc niezgrabny ruch łyżką wciąż się śmiejąc. Nawet Zofia, która w zwyczaju miała leżenie krzyżem bez emocji cicho podśmiechiwała.
Aniela i Jakub jako Ci młodsi uwielbiali sobie dogryzać, nieważne, czy to zwyczajny dzień, obiad u znajomych, czas pracy.. Zawsze zdarzała się okazja, aby sobie dokuczyć. Jednak wszyscy dobrze wiedzą, że rodzeństwo mocno się kocha.

-Dobra Aniela, a Ty.. Ty..
Nagle zza okna było słychać znajomy głos.
-Nie wiesz co mówić, ha! Anielka nie ma żadnych wad!
-Ha?!
Aniela odwróciła wzrok.
-No nie! - Stanisław pogardliwie stuknął pięściami w stół.
-Hejże, kto to?! - Zapytał nieco poirytowany Jan Paweł.
-Spokojnie, to tylko Maciej.. Szepnęła Aniela.
-Ahaaa.. - Stanisław spojrzał na stos kotletów mielonych, wziął jednego i rzucił nim w okno.
-Synu! Nieładnie, spójrz lepiej jak Twój brat pięknie zachowuje się przy stole. Szanuj jedzenie Stanisławie! Krzyknęła Zofia.
-Tak,tak,tak.. Przynajmniej pozbyliśmy się Macieja!
-Świnia! Krzyknęła zdenerwowana Aniela i wstała od stołu.
-Aniela! No co za.. Mam dosyć!
-To ja mam dość! Jakub stracił cierpliwość.
-Jakubie! Uspokój się, chociaż Ty zachowaj spokój!
-Mamo, nie jestem w stanie być spokojnym! Potrzebuję od-po-czyn-ku! Codziennie to samo, krzyki, kłótnie, no co z wami?!
Wszyscy ucichli.
-Uspokójcie się trochę. Powiedział Jakub nieco spokojniej i opuścił jadalnie.
-Dziwnie się zachowuje..
-Dorastanie żonka! Przynajmniej obiadek we dwoje!
-Masz rację. Powiedziała Zofia wznosząc kielich.
-Hej, ale kielich to wznoszę tylko ja. Rzekł Jakub i poszedł do swojej sypialni.

Łąka Marzeń - Ojciec Jakub Adamczewski StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz