Opowieść o tym jak wpadłam w to bagno

26 2 8
                                    

📢UWAGA! W TYM ROZDZIAŁE WYSTĘPUJĘ WĄTEK LGBT. JAK NIE LUBISZ LUB NIE TOLERUJESZ NIE CZYTAJ!
Wszystko się zaczęło od poznania jej.
W mojej klasie była nowa dziewczyna. Miała ładnie opaloną skórę, długie brunatno-rude włosy,i piękne czekoladowe oczy. Od początku myślałam że jestem hetero. Zainteresowała mnie ,ale ja sobie wmówiłam ,że to dlatego bo dobrze jej się z oczu patrzyło. Po lekcji w-fu nowa dziewczyna zostawiła identyfikator w szatni dziewczęcej , a jako iż jestem zasranym dobroczyńcą to uznałam ,że ten identyfikator jej oddam i przy okazji nawiążę z nią jakiś kontakt. Znalazłam ją. Zagadałam do niej i dałam identyfikator mówiąc ,że go zostawiła w dziewczęcej szatni. Uśmiechnęła się,ale to nie był taki zwykły uśmiech on był cudowny! Po czym się mnie spytała czy chce z nią siedzieć w ławce. Poczułam się tak jakbym wygrała w totku,więc bez zastanowienia jej odpowiedziałam ,że oczywiście chętnie z nią usiądę i tak zaczęła się nasza przyjaźń.
  Po czasie moja przyjaciółka zauważyła ,że mam nadwagę(mam nadczynność tarczycy ,ale wtedy jeszcze jej u mnie nie zdiagnozowano znaczy się- miałam już jakieś lekkie problemy z tarczycą , lecz nasze kochane polskie NFZ uznało ,że to nic poważnego ,co było błędem z ich strony ,bo już wtedy powinnam brać tabletki na chormon ,ale cóż..) i próbowała mnie "odchudzić".Co znaczy "odchudzić"?. Znaczyło to kazanie mi zainstalować aplikację do ćwiczeń ,jedzenie chociaż jednego owocu na śniadanie do szkoły  i zdrowe odżywianie. Miało to być dla mojego dobra. Ja oczywiście głupia się zgodziłam bo miałam do niej słabość i źle zrobiłam.
Zamiast schudnąć, dostałam zaburzeń samooceny. (nie mogłam i nie mogę schudnąć przez nadczynność tarczycy) Ścięła sobie włosy do ramion,i był to moment w którym się w niej zakochałam. Siedziałyśmy jak zawsze w ławce podczas lekcji. W pewnym momencie moja przyjaciółka odwróciła się do mnie i ,o tak se spytała się mnie:
"Jak wyglądam?"
  WYGLĄDA TAK ŁADNIE ,ŻE MATKO BOSKA.
  Nie odpowiedziałam.Znając życie miałam  pomidora na twarzy. Akurat zadzwonił dzwonek sygnalizujący na koniec lekcji.Szybko się spakowałam i wyszłam z klasy. Tamten dzień wszystko zmienił. Zaczęłam sobie wmawiać , że nie jestem lesbijką a nic. Byłam w absolutnym błędzie!
  Po czasie znowu sobie ścięła włosy,tym razem do ucha. Znowu wyglądała przepięknie. Nadchodził koniec roku szkolnego , a ona zaczęła mnie ignorować i gadać z innymi dziewczynami. Nawet się nie skapnęła ,że podejrzanie nie ćwiczę na w-fie.(Zdiagnozowano mi wtedy nadczynność tarczycy) Było mi smutno. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest ze mną coś nie tak  skoro ze mną nie rozmawia. W tamtym momencie zaczęłam mieć lekkie problemy psychiczne,oczywiście nikt nie zauważył ,bo nie wiem czy wspominałam ,ale jestem mistrzynią w udawaniu, że wszystko jest okej. Już wtedy miałam przez nią kilka załamań nerwowych. Pierwszy raz się rozpłakałam kiedy przypadkowo mnie kopnęła w podbrzusze. Bolało mnie nie miłosiernie. Ona oczywiście przeprosiła ,ale i tak mi było smutno. Moje myśli czemu jestem taka "odmienna" zaczynały się nasilać. Nikt oczywiście się nie skapnął ,że ona mi się podoba,bo idealnie to ukrywałam. Drugie załamanie nerwowe dostałam kiedy mnie oskarżyła ,że chodzę z moim przyjacielem. Tak wiem,błahy powód,ale w tamtych czasach była strasznie wrażliwa.Teraz już taka nie jestem,chyba.
  Minęły wakacje.Na rozpoczęciu roku szkolnego jakżeby inaczej miała mnie w dupie. Bolało mnie to. Dopiero w moje urodziny przestała mieć mnie gdzieś,upiekła razem z inną dziewczyną babeczki i zrobiła mi prezent. Była to ramka z moimi zdjęciami.Zdjęcia była połączone,a z lewej strony znajdował się cytat z "Kubusia Puchatka". Drugim prezentem była gliniana miska przypominająca głowę pandy. Przytuliłam ją i po zakończeniu lekcji,pobiegłyśmy na boisko.Zaczęłyśmy się rzucać liściami i odwałać jakieś głupoty.Przez ten jeden dzień myślałam ,że przestanie mnie ignorować.
Myliłam się.
Następnego dnia bylo jak zawsze,miała mnie w dupie i zaczęła gadać z innymi dziewczynami.Wtedy zaczęłam mieć problemy z psychiką. Na dodatek głosiły plotki ,że mojej przyjaciółce podoba się jedna z dziewczyn.
Niestety nie byłam ją ja. Nadal mi się podobała i jak się o tym dowiedziałam zaczęłam "troszkę" się martwić. Przez cały wrzesień,październik i listopad miała mnie w dupie i obścikawała się z tą laską na przerwach. Dopiero jak pewnego razu pod koniec listopada zauważyła ,że siedzę skulona i bliska płaczu na przerwie to ruszyła te swoje pierdolone cztery litery i  przestała się z tą dziwką obściskiwać. Podeszła i usiadła obok mnie. Spytała:
"Co się stało?"
Ja oczywiście musiałam kurwa odpowiedzieć "Nic". Odpowiedziała:
"No dobra,ale żeby nie było ,że nie pytałam" po czym odeszła i się ZNOWU  zaczęłą obściskiwać z tą krzyworyjną suką.
Na początku grudnia okazało się ,że ta laska z którą moja przyjaciółka się obściskiwała zachorowała, więc moja psiapsi zaczęła na mnie zwracać uwagę.Zaczęła mnie "podrywać", a konkretniej  to pewnego razu na lekcji polaka znienacka złapała mnie za rękę. Ja oczywiście dostałam pierdolonego lesbian panic. Moja przyjaciółka się mnie spytała takim zajebistym i szreksi głosem:
"Ej, (tu jest moje imię). A twoi rodzice tolerują LGBT?
Ja ledwo co odpowiedziałam:
"T-tak"
A ona na to:
"To mogę się z tobą ożenić za 12-naście lat?"
W momencie w którym to powiedziała zarumieniłam  się jak światło drogowe i zdążyłam tylko coś tam wybełkotać typu:
"Mmm"
Po tym nic takiego się szczególnego nie zdażyło. No może oprócz tego ,że na korytarzu na przerwie słuchałyśmy muzyki trzymając się za ręcę ,ale to można pominąć prawda?
Po tym ta jej krzyworyjna suka wróciła do szkoły oczywiście o niczym nie wiedząc. Moja przyjaciółka znowu zaczęła mnie ignorować.  I znowu zaczęłam mieć problemy psychiczne. Do kolecji dołączyły  nowe załamania nerwowe. 5 załamań nerwowych miałam ,bo mnie ignorowała. Kolejne załamanie nerwowe dostałam jak na matematyce graliśmy w piotrusia i zaczęła na mnie krzyczeć ,ponieważ nie umiałam w piotrka grać.  Następne załamanie nerwowe dostałam ,bo walnęła mnie ciężkim bidonem w głowę. Było to akurat na w-fie tylko ,że  ćwiczyliśmy na zewnątrz. W-fista ją opierdolił, (i dobrze jej tak) że ma się cieszyć ,bo nie mam krwotoku a ni nic. Po tym jak ją okszyczał,ona zwaliła całą winę na mnie ,że jestem księżniczką na ziarnku grochu ,oraz że przez nią nie ma picia. Te słowa bardzo mnie zwaliły i do teraz chodzą mi po głowie. Nie jestem w stanie rozmawiać o swoich problemach. Nie wiem jakim cudem wogule jestem w stanie pisać ten dziennik. Boję się,że ktoś w komentarzach mnie wyzwie i powie  , że przesadzam albo że inni mają gorzej. Po tym wydarzeniu zaczęłam mieć jeszcze gorsze problemy związane z psychiką,ale mimo tego nadal się z nią przyjaźniłam,dlatego bo nie chciałam jej stracić.
  Po świętach skapnęłam się ,że moja przyjaciółka ma niedługo a konkretniej w lutym urodziny. Przyszykowałam jej prezent  nimi,lecz okazało się że jest chora i nie będzie jej  przez tydzień w szkole,a miały być za chwilę ferię. W ostatni dzień ferii napisałam jej wiadomość ,żeby się ze mną jutro  przed szkołą spotkała. Następnego dnia kiedy szłam do szkoły przemyciłam prezent dla niej i czekałam na nią. Nie przyszła. O mało co się nie spóźniłam na lekcję,jak wchodziłam do sali to widziałam jak gada z krzyworyjną i psiapsią krzyworyjnej. Po tym jak je zobaczyłam chciało mi się płakać,czułam się jak pierdolony śmieć,lecz odrazu odpaliła mi się czerwona lampka,że mam postrzymać łzy,bo się wszyscy skapną.  Oczywiście jestem pierdolonym nieudacznikiem życiowym i się rozpłakałam. Cała klasa się na mnie patrzyła jak na kosmitę z marsa,jakby nigdy nie widzieli osoby z załamaniem nerwowym. Na szczęście krótko płakałam. Po koniec lekcji,zdecydowałam się dać jej ten prezent. Wzięłam go. Podeszłam do jej ławki. Nie patrzała się na mnie,zresztą po co miałaby się patrzeć na takiego szpetnego śmiecia jak ja? Położyłam prezent na jej ławce i mruknęłam ciche "Wszystkiego najlepszego" pod nosem i odeszłam. Po lekcji,pierwsze co do moich uszy dotarło to było szepczenie klasowych plotkar o moim załamaniu nerwowym. Przeraziłam się. Uświadomiłam sobie,że teraz po tym jak się rozpłakałam cała klasa będzie wiedziała ,że mam problemy z psychiką. Ale nie zdażyłam długo o tym rozmyślać ,ponieważ podeszła do mnie moja przyjaciółka.  Mocno przytuliła się do mnie,a krzyworyjna patrzała się na nas z zazdrością.Przyjaciółka przeprosiła mnie,przy okazji mówiąc jaki to jej zajebisty prezent zrobiłam i wgl.
I oczywiście przez resztę dnia miała mnie w dupie.
Następnego dnia były walentynki,więc zdecydowałam ,że wreszcie jej powiem o moich uczuciach.
Napisałam do niej smsa ,żeby się ze mną ponownie spotkała.
Oczywiście go nie odebrała.
Potem okazało się ,że dała krzyworyjnej prezent na walentynki. NIE,NIE PRZECZYTALIŚCIE ŹLE. TA GŁUPIA TĘPA PAŁA WYBRAŁA LASKĘ ,KTÓRA OBRABIAŁA JEJ DUPĘ ZA PLECAMI. CZEMU KURRRWA NIE JA?! CZEMU KURWA NIE JA?! CO JA ZROBIŁAM KURWA ZŁEGO,ŻE ŚWIAT TAK MNIE KARA?!
Dostałam po raz kolejny załamania nerwowego oczywiście jak zwykle na pierwszej lekcji ,przy wszystkich. Ten dzień bardzo mnie zmienił. Ten dzień przybił gwódż do trumny. To przez ten dzień jestem w takim stanie jakim teraz jestem. Tego dnia moja serce huknęło o podłogę i się rozpadło. Próbowałam je  posklejać. Nie udało się.
Nie wiem jakim cudem się wtedy nie zabiłam jak wróciłam do domu. Na szczęście wszyscy zapomnieli o moich załamaniach nerwowych. Wszyscy prócz wychowawczyni, ponieważ klasowe plotkary musiały jej oczywiście nakablować. Plus tego był taki ,że nie wiedzieli że ta dziewczyna mi się podoba,dzięki czemu po prostu powiedziałam jakąś bzdurę ,że chciałam jej dokupic jakąś czekoladę do prezentu urodzinowego. Na moje szczęście byli tak upośledzeni,że w to uwierzyli. Nie obeszło się bez obracania kota ogonem przez moją przyjaciółkę, że to wszystko moja wina ,że się kłócę o pierdoły. Jakoś (nie wiem jak) to przetrwałam. Przez cały marzec moja psiapsi miała mnie w dupie i spędzała czas z swoją dziewczyną,ponieważ na moje nieszczęście krzyworyjna odwzajemniała uczucie moje przyjaciółki i zostały parą.  W kwietniu, moja przyjaciółka się z nią pokłóciła ( i dobrze niech krzyworyjna się odpierdoli od mojej przyszłej żony) o jakąś pierdołę. Pokłóciły się o miejsce w autokarze,ponieważ mieliśmy jechać na wycieczkę do Łodzi, mieliśmy jechać do jakiegoś zoo czy jakoś tak. Głównie to tą kłótnie wywołała krzyworyjna,bo chciała siedzieć z przodu,ponieważ ma chorobę lokomocyjną,a jako iż moja przyjaciółka też ma to się o taką pierdołę pokłóciły. Skończyło się na tym ,że ja usiadłam z moją przyjaciółką z przodu ,bo też mam chorobę lokomocyjną. Przez większość wycieczki,jakżeby inaczej moja przyjaciółka miała mnie w dupie i pomimo kłótni z swoją dziewczyną zaczęłą z nią gadać. Ale nie było tak źle,ponieważ: -Pod koniec wycieczki razem z  moją przyjaciółką śpiewałam piosenkę "Lady Gaga-Poker face" ,która leciała w radiu.
-Moja przyjaciółka kiedy  gadałam z chłopakiem ,który jest na domowym nauczaniu,wzięła swoją kurtkę,położyła ją na moich kolanach, a następnie położyła swoją głowę tam gdzie znajdowała się jej kurtka,uśmiechając się przy tym i pytając się mnie czy mi wygodnie.
-kiedy kupywaliśmy sobie pamiątki okazało się ,że moja psiapsi jest upośledzona i nie zabrała hajsu z domu,i się mnie spytała czy nie kupiłabym jej pierścionka a jako iż jestem głupim dałnem to go jej kupiłam.  Ale przynajmniej się opłacało ,bo w zamian usłyszalam "Kocham cię" i zaczęła się każdemu chwalić,że jej żona dała jej w prezencie pierścionek zaręczynowy. xD
Po tym jak wróciliśmy z wycieczki,nic się takiego specjalnego nie działo.
  W maju miała mnie,a jakżeby inaczej W DUPIE. To tego na lekcji polskiego usłyszałam jak mówi tej swojej krzyworyjnej dziewczynie ,że mnie nie lubi.
      WTF KOBIETO TY SIĘ ZDECYDUJ,RAZ MÓWISZ ,ŻE MNIE KOCHASZ,A RAZ MÓWISZ ,ŻE MNIE NIE LUBISZ. Pod koniec maja z nią zerwała. 🎉🎉🎉🎉🎉
  W czerwcu przestała mnie mieć w dupie(nareszcie),i zaczęła ze mną spędzać czas. Oczywiście  nie obyło się bez załamania nerwowego,a konkretniej to jak szłam do szkoły to okropnie padało (Na szczęście  miałam parasol) i przed lekcją spotkałam moją przyjaciółkę. Spytała się mnie czy odprowadzę ją po szkołe ,bo ona nie ma parasola ,a nie chce zmoknąć. Zgodziłam się,bo wkońcu co może się stać?
  Po raz kolejny się bardzo pomyliłam.
  Kiedy skończyła się ostatnia lekcja,moja psiapsi poszła do łazienki. Poczekałam na nią przed wejściem do niej. Minęła minuta,i kolejna,i kolejna. Zaczęłam się martwić czy przypadkiem nie zasłabła w toalecie.(Zapomniałam wam napisać ,że się okazało ,że moja przyjaciółka ma ADHD i autyzm. Kiedy mi o tym oznajmiła,powiedziałam jej ,że nie przeszkadza mi to. Nie chce za bardzo jej obwiniać,ale ta mi od fuknęła: "A od kiedy to jakiś głupi papierek wpływa na to czy jestem fajna czy nie?!" nic złego nie powiedzialam,a ona tak  na mnie na fukała,zrobiło mi się przykro.) Wkońcu zdecydowałam się wejść do łazienki i sprawdzić co się tam dzieje. Kiedy weszłam,nikogo nie zastałam. Wszystkie kabiny były wolne, nigdzie mojej przyjaciółki nie było. Zaczęłam się jeszcze bardziej martwić,sprawdzałam w dziewczęcej szatni,na piętrze,w piwnicy,na zewnątrz,lecz nigdzie jej nie było. Wtedy uświadomiłam sobie ,że poraz kolejny moja przyjaciółka mnie wystawiła. Wróciłam ze smutkiem do domu,płacząc po drodze. Na szczęście ludzie na ulicy myśleli ,że to deszcz ścieka mi po twarzy a nie łzy.
   Od tego czasu polubiłam deszcz. Jak widać nie wszyscy są przeciwko mnie.
Następnego dnia,moja przyjaciółka jak gdyby nigdy nic przyszła do szkoły,jak gdyby wcale nie wystawiła mnie i doprowadziła do załamania nerwowego. Na zakończeniu roku szkolnego byłam jeszcze u niej na chacie,ale to raczej mało istotne.
No cóż,moja historia dobiegła końca.
Ilość załamań nerwowych:
5-ignorowała mnie
1-piotruś
1-oskarzenie mnie ,że mój przyjaciel to mój chłopak
1-kop w podbrzusze
1-bidon
1-jej urodziny
1-walentynki
1-wystawiła mnie
1-babeczki
Zapomniałam wam powiedzieć o babeczkach. Więc w dużym skróci umówiłam się z nią na pieczenie babeczek. Wydawało mi się ,że jest to najwspanialszy dzień w moim życiu,ponieważ moja przyjaciółka pokłóciła się z swoją dziewczyną,więc krzyworyjna przez prawie wszystkie lekcje miała na nią focha. No tak prawie. Na przedostatniej lekcji magiczne przestały się kłócić i zaczęły z sobą gadać. Nie przejejałam się tym , bo myślałam ,że i tak czy tak będę z nią piec te babeczki.
    Po raz kolejny się grubo pomyliłam
   Na ostatniej lekcji moja przyjaciółka wcisnęła mi kit,że niby jej ojciec się nie zgodził na pieczenia babeczek. Od razu się skapnęłam,że ona kłamie. Do tego jeszcze słyszałam jak razem z krzyworyjną wydzwania do matki krzyworyjnej pytając się jej czy krzyworyjna może przyjść do niej na chatę ,bo mają niby jakąś pracę w parach robić czy coś,co oczywiście było kolejnym kłamstwem, bo nie mieliśmy żadnej pracy w parach robić. Od tamtej pory , nie ufam mojej przyjaciółce.

Łączna ilość załamań nerwowych: 13
A i jeszcze jak mi złamała serce w walentynki to się pocięłam,ale to raczej mało istotne. :) 
  Wszystko napisanej powyżej nie jest kłamstwem,ani zmyśloną historią stworzoną dla atencji. To naprawdę się wydarzyło i doprowadziło mnie do myśli samobójczych, problemów psychicznych,problemów z zaufaniem, problemów z odżywianiem i trochę z agresją.
  I tak takie potwory jak ta szmata istnieją.
  Ps. Rozdział taki długi, bo wczoraj nic nie było ;D


Dzienniczek DepresjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz