Rozdział 14 - Przeżycia nas kształtują

76 5 0
                                    


Serce zabiło mi szybciej, gdy moja dłoń ześlizgnęła się z gałęzi. Próbowałam się jakoś ratować, chwytając głównego pnia, ale nie udało się. Przeleciałam przez powietrze i spadłam dwa metry w dół. Z moich ust wyrwał się krótki krzyk, gdy uderzyłam plecami o leśną ściółkę. Ból promieniował od pleców przez całe ciało i miałam wrażenie, że odczułam upadek nawet w małym palcu u stopy. Przez chwilę obawiałam się, że być może złamałam sobie kręgosłup. Odsunęłam tę myśl od siebie dość szybko, bo czułam nogi i to nawet lepiej niż bym mogła chcieć.

Cisya znalazła się przy mnie, zaniepokojona moim stanem.

Westchnęłam, po czym jęcząc jak męczennik, podniosłam się do siadu.

-Nic mi nie jest.- Mruknęłam do smoka i postarałam się rozprostować bolące ramiona.

Gdy ból już trochę zanikł, wstałam na równe nogi i spojrzałam na drzewo. Spróbowałam ponownie wejść na jego szczyt i tym razem obyło się bez spadania.

Siadając na górnej gałęzi, odetchnęłam z ulgą. Lubiłam to robić. Siadać na górze jakiś wysokich drzew i podziwiać wszystko dookoła. A zwłaszcza teraz, gdy zima odchodziła w zapomnienie, a las wokół akademii budził się do życia. Na drzewach można już było dostrzec pąki, a kwiatki przebijały się przez pozostałą warstwę śniegu. Wdychałam świeże powietrze i napawałam się miłym wiaterkiem owiewającym moją twarz i rozwiewającym włosy. Zakręciłam sobie na palcu jeden niesforny kosmyk i uśmiechnęłam się. Już zapomniałam, jak to jest mieć czarne niczym smoła włosy. Po trafieniu do Messis trudno mi było patrzeć w lustro, przez te włosy miałam wrażenie, że jestem kimś innym. Teraz uważałam te siwe włosy za coś pięknego, nietypowego. Przede wszystkim w końcu nie tylko włosy się zmieniły, a cała ja.

Jak pomyślę o tym, że rok temu miałabym wejść na jakiegoś dwudziestometrowego iglaka, to mam ochotę się roześmiać. Ja ubierająca się w markowe ciuchy, buty, nosząca torebki za tysiące oraz wspinanie się na drzewa. Dobre sobie. Pamiętam, że nawet na wuefie nie ćwiczyłam, bo nie chciałam się spocić. A po szkole raz w tygodniu chodziłam na siłownie tylko po to, by mieć płaski brzuch i zgrabną figurę.

Teraz natomiast nie wiem, czy potrafiłabym żyć tamtym życiem. Nie widziałam sensu w noszeniu ubrań tylko dlatego, że miały jakiś znaczek. Pieniądze nie są po to, aby je wydawać, tylko nadmiar odkładać na czarną godzinę. Nie rozumiałam też, po co właściwie się buduje takie wielkie wille. W naszej była masa pomieszczeń, z których i tak nie korzystaliśmy. Nie potrafię nawet wymienić, co było w niektórych z nich. Nie wiem też, po co było to całe stanie w świetle reflektorów w szkole i zachwycanie się tym. Ważne, że ja siebie podziwiam. Podziw innych nie powinien być mi potrzebny do szczęścia. Tutaj mnie nikt nie podziwia, wręcz przeciwnie. Raczej mną pogardzają, a trzymam się świetnie i mam ich głęboko w poważaniu.

To za czym tęskniłam z poprzedniego życia to moje żółte porsche i własna łazienka. Ile ja bym dała, aby móc znowu wsiąść do samochodu. Poczuć ten wiatr we włosach, typowy samochodowy zapach i chwycić kierownice w dłonie. Jechać po drogach, słuchając przy tym ulubionych piosenek.

A własna łazienka. O, matko. Myślę, że dałabym się zabić za prywatną łazienkę. Miałam już serdecznie dość porozwalanych wszędzie kosmetyków Victii. Jakichś stringów leżących gdzieś za toaletą. Miło by było też wejść do łazienki i nie dusić się jej cholernie mocnymi perfumami. Niestety nie było tam okna, dzięki któremu mogłabym wywietrzyć. Jeśli chciałam skorzystać z łazienki po niej, to musiałam wstrzymywać oddech.

Cisya siedząca mi na kolanach, ziewnęła. Pogłaskałam smoczycę, po czym jeszcze raz rzuciłam okiem na krajobraz jaki się przede mną roztaczał.

-Czas wracać.- Odezwałam się, na co smok się przeciągnął i zszedł ze mnie.

Akademia Magii. Start of PowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz