Rozdział 19 - Wspomnienia nie mają daty ważności

70 6 0
                                    


Splunęłam w bok, pozbywając się piachu z ust. Podniosłam się na rękach, by najpierw kucnąć, a potem stabilnie stanąć.

-Ruszasz się jak mucha w smole!- Oznajmił profesor Donovan, po czym trzymając miecz w obu dłoniach, znowu mnie zaatakował.

Skrzyżowałam przed sobą sztylet, który podparłam nożem. Usłyszałam charakterystyczny szczęk metalu, gdy nasze bronie się ze sobą zderzyły.

Jęknęłam z bólu, by następnie ugięły się pode mną nogi i skończyła na klęczkach, nadal próbując zablokować atak.

-Gdyby to była prawdziwa walka, już dawno byś zginęła.- Powiedział i nagle zabrał swój miecz, tylko po to, by z niezwykłą prędkością i precyzją zadać kończący cios. Ćwiczebne ostrze dotykało skóry na mojej szyi.

Westchnęłam męczeńsko. Nigdy nie wygram z profesorem Donovanem, to było jasne, jak słońce.

Mężczyzna odsunął siebie i broń, a ja wstałam, otrzepując się z piachu.

-Mam wrażenie, że z lekcji na lekcje się pogarszasz, a nie polepszasz. Wojownik musi mieć czysty umysł, inaczej jest martwy.

-Tak, przepraszam.- Mruknęłam z pokorą, zwieszając głowę.

-Nie masz mnie przepraszać, masz się polepszyć.- Nakazał, znów przystępując do ataku.

Skoro bronienie się mi nie wychodzi, postanowiłam odskoczyć w bok. A potem jeszcze raz i jeszcze raz.

-Nie możesz wiecznie uciekać. Najlepszą obroną jest atak!- Warknął na mnie, gdy po raz kolejny zrobiłam unik.

-Jeśli spróbuje, odniosę oczywistą porażkę! Nie mam z profesorem szans.- Zrobiłam przewrót do tyłu, tym samym o włos unikając dotknięcia ćwiczebnym ostrzem.

-Wszystko jest możliwe, gdy ma się odpowiednią taktykę.- Po raz kolejny zamachnął się, celując w mój brzuch. Wiedząc to, zbiegłam w bok.

-To, co powinnam zrobić?- Zapytałam płaczliwie, czułam się w tej sytuacji taka bezsilna.

-Wymyśl coś.- Rzucił tylko, a jego miecz zmierzał w moją stronę tak, jakby chciał mnie przeciąć w pół.

W odpowiednim momencie podskoczyłam i starając się wykorzystać nieudany zamach mężczyzny, spróbowałam sztyletem sięgnąć jego twarzy.

Mężczyzna za to wykorzystał napęd zamachu i obracając się trzysta sześćdziesiąt stopni, jako pierwszy dotknął mnie bronią.

Nawet jeśli broń była typowo ćwiczebna, to siła z jaką mężczyzna mi przywalił nią w brzuch, była wystarczająca, bym odleciała z dwa metry do tyłu.

-Na polu walki trzeba być kreatywnym, właśnie w taki sposób. Nie możesz tak naprawdę cieszyć się ze zwycięstwa, dopóki twój przeciwnik nie ma odrąbanej głowy, albo nie zostanie oddany odpowiednim służbą. Dopiero w takiej sytuacji możesz pozwolić sobie na jakiekolwiek opuszczenie gardy, ale dobrze Ci radzę, nigdy jej nie spuszczaj. Nikt z nas nie zna przyszłości, ani wszystkich tajemnic wszechświata.- Zakończył tajemniczo, po czym rozciągnął barki, strzykając nimi.- A teraz walczymy dalej.

I tak przez trzy godziny dosłownie dostawałam wciry od nauczyciela, ale! Miałam za to kilka kilogramów jego życiowych przemyśleń.

Wyjątkowo obita i obolała poszłam do szatni. Ciepła woda spływająca po moim nagim ciele ogrzewała mnie i łagodziła ból. Trochę dłużej zajęło mi wycieranie się ręcznikiem, bo musiałam uważać na pojawiające się na moim ciele siniaki.

Akademia Magii. Start of PowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz