Rozdział 4 - Chwila, w której można wziąć oddech

101 6 7
                                    


Pierwsze co zrobiłam po obudzeniu, to wzięłam telefon do ręki. Owszem, tutaj nie miałam z niego pożytku. Natomiast wzięcie go i popatrzenie na wyświetlacz dawało mi jakąś namiastkę dawnego życia, którego z niewiadomego powodu trzymałam się, jak tonący brzytwy.

Wiedziałam, że to prawdopodobnie sprawia, że nie mogę ruszyć do przodu, ale kiedy to było takie skomplikowane. Tak trudno było mi się pogodzić z tym, że tamtego życia i tamtych dni już nie ma. I nie będzie.

Weszłam w galerię, gdzie zaczęłam przeglądać zdjęcia.

Ostatnie, jakie zrobiłam były w kawiarni przed imprezą u Tiary.

Zdjęcia naszych ładnie wyglądających przekąsek, jakieś rozmazane zdjęcia Tiph i Chrisa. Ale były też ze dwa wyraźne i całkiem ładne. Pierwsze przedstawiało Tiph i Chrisa śmiejących się przy jedzeniu. Drugie przedstawiało mnie na pierwszym planie i Chrisa za mną, gdy kradł mi ostatni kawałek tarty.

Poczułam, jak przez mój policzek toczy się łza, a za nią kolejna i kolejna.

Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę tę dwójkę.

Rodziców straciłam bezpowrotnie i choć bolało, był to fakt i nic nie mogłam z tym już zrobić. Z Tiph i Chrisem było inaczej, oni dalej żyli. Ale to ja trafiłam do innego świata, którego nie mogę opuścić przed wymazaniem pamięci. A na razie na to się nie zapowiada.

Powoli wmawiałam sobie, że godzę się z tym, że już ich nie zobaczę. Wolałam nie robić sobie nadziei.

Przejechałam opuszkami palców po zgaszonym ekranie. Czułam się wtedy spokojniejsza, tak jakbym upewniła się, że nadal mam swój najcenniejszy skarb.

Byłam tak zajęta swoimi myślami i telefonem, że nie zauważyłam, jak ktoś wszedł do pomieszczenia.

-Co to takiego?- Słysząc męski głos, od razu uniosłam głowę na pana Oriona.- Wybacz, wystraszyłem Cię?

-Nie. Po prostu się zamyśliłam i trochę odpłynęłam myślami. Moja wina.- Oznajmiłam, mocniej ściskając telefon w dłoniach.

-Rozumiem.- Kiwnął głową, po czym popatrzył na trzymany przeze mnie przedmiot.

-To...- Przez chwilę miałam w głowie, aby opowiedzieć mu, czym jest telefon, jak działa, ale uznałam, że jest to zbyt skomplikowane i właściwie sama tego nie rozumiałam.- To pamiątka. Teraz jest bezużyteczna, ale nie chce się z nią rozstawać.

Po raz kolejny pogładziłam z czułością przedmiot. Gdy uniosłam wzrok, pan Orion patrzył na mnie z ciepłym uśmiechem.

-Wszystko się ułoży, Auroro.- Zapewnił, ale nie bardzo w to wierzyłam. Tylko z sympatii do mężczyzny słabo odwzajemniłam uśmiech.

-Mam trochę czasu przed następną lekcją. Chciałbyś się czegoś dowiedzieć?- Usiadł na stołku znajdującym się obok mojego szpitalnego łóżka.

Zastanawiałam się przez chwilę, bo miałam naprawdę wiele pytań. A sam przyznał, że ma tylko trochę czasu, więc nie był w stanie odpowiedzieć mi na wszystko. Postarałam się wybrać coś, co ciekawi mnie najbardziej.

-Chce wiedzieć coś o magii. Na razie wiem o istnieniu siedmiu światów, w tym znanej mi Ziemi. Wiem też, że obecnie znajduje się w akademii magii, czyli szkole dla magów. Ale czym dokładniej jest magia, jak wygląda, jak się nią posługiwać?- Zadawałam pytania, nie ukrywając, że byłam ciekawa. W końcu hej, magia istnieje. To oczywiste, że chce wiedzieć o niej wszystko.

Pan Orion zaśmiał się krótko.

Dopiero teraz zauważyłam, że wyrzucając z siebie pytania jak karabin pochyliłam się do przodu. Natychmiast się wyprostowałam, wyczekując odpowiedzi.

Akademia Magii. Start of PowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz