Rozdział 5

24 0 0
                                    


Z głośnika Slivki leciała głośno muzyka .Bella stała z przodu łodzi z Jamesem ,jego ramię przewieszone przez jej ramię .Liściaste skrzydła przelatywały głośno nad głowami ,domagając sie jakiegokolwiek pożywienia .Marlow siedział za kierownicą i spokojnie rozglądał sie po otoczeniu .Slivko był na dachu i bawił się radiem .

-Mam żonę .Miałem żonę ?Mam żonę ?Chyba już nie wiem ... Związaliśmy sie tuż przed moim oddelegowaniem ,dostałem od niej telegram dzień przed moim zestrzeleniem ,w którym było napisane :Właśnie miałem dziecko chłopczyk .Mam tam syna .Dorosłego mężczyznę ,którego nigdy nie spotkałem .

To było smutne ,ze Bella musiała patrzeć ,jak jej wieloletni przyjaciel wygląda na tak zdenerwowanego ,opowiadając tę historię .

-Tak ,ona zdecydowanie uważa ,ze nie żyjesz-zawołał Slivko z dachu .

James sięgnął i uderzył w dach ,czemu towarzyszyło -Hej !-podczas gdy Mason i Bella przewróciły oczami .

-Mówię tylko !-był jedyną obroną Slivki .

-Tego nie wiesz .Zdziwiłbyś się ,jak długo ludzie czekają -Bella wiedziała ,ze James mówił o swoim ojcu i sądząc po współczującym wyrazie twarzy Mason ,ona też to wiedziała .

-Nie ,prawda jest taka ,ze nie spodziewam się ,ze będą czekać .Tak czy inaczej wszystko będzie dobrze .Chcę tylko ostatnią szansę ,zeby ich zobaczyć -Bella słyszała ,jak mówił o tym w przeszłości i wiedziała ,co miał na myśli .Nie spodziewała się ,ze James też na nią poczeka .Jedyną różnicą było to ,ze James pojawił sie na Wyspie Czaszki .

Zakłócenia w radiu nagle stały sie głośniejsze ,po czym rozległ się :

-Fox Five wrócił .Czy jest tam ktoś?

Slivko rzucił się do radia i pospiesznie i podekscytowany odpowiedział .

-Hej !Tu Fox Five ,słyszymy !-wszyscy ożywili się i spojrzeli na dach .

-Tak ,płyniemy łodzią płynącą na północ ,po rzece .

-Łódź ?Czy wszyscy macie łódź?

-Poznaliśmy szalonego Świętego Mikołaja ,podróżnika w czasie z drugiej wojny światowej i przyjaciela Conrada z 1962 roku ,poznacie ich -Marlow uśmiechnął się na myśl ,ze można go nazwać Świętym Mikołajem .

-Jaką macie łódź?

-To bardziej samolot niż łódź  .Platforma .Tak ,jesteśmy na platformie -wszyscy chichotali ,słysząc pospieszny komentarz i skrót Slivka .James zawołał go .

-Potrzebujemy ich lokalizacji ,Slivko .Powiedz im ,zeby wystrzelili flarę .

Slivko odkrzyknął -Wyślij Flarę ,abyśmy mogli cię znaleźć .

-Rodger ,ten lis pięć -w radiu rozległ się inny głos .

Chwilę później w niebo wystrzeliła czerwona flara ,po czym wszyscy wiwatowali .

-Widzimy cię .Dwa kliki na naszą północ!

-Rodger ,ten lis pięć .Lis jeden .

Wszyscy wiwatowali na myśl o przybliżeniu sie o krok do opuszczenia wyspy .Wiwaty zostały przerwane krzykami ,gdy Niever został wciągnięty w powietrze za kołnierz przez jednego z pięcioskrzydłych .Coraz bardziej tłoczyli sie wokół jego ciała ,gdy podnosili go coraz wyżej ,a jego krzyki przerażenia stawały sie coraz głośniejsze .

Slivko i James rzucili sie na przód łodzi z bronią w dłoniach ,gotowi zastrzelić brzydkie ptaki .Poruszali się jednak zbyt szybko i oddalili się za bardzo .Opuścili broń ,gdy ramie Nievesa zostało oderwane od ciała ,a zaraz za nim reszta kończyn ,a jego krzyki ucichły .

King KongaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz