Rozdział 8

17 0 0
                                    

-Packard!-James krzyczy ,wbiegając na polanę .Bella deptała mu po piętach ,a Marlow i Mason kilka sekund za nim .

Spalone ciało Konga leżało za nimi ,nieprzytomne .Bella nie mogła uwierzyć ,ze Packard myślał ,ze może zabić Konga .W końcu Kong był królem ,a teraz nie możesz tak po prostu zabić króla .Ładunki otaczały jego ciało ,gdy James ,Bella i Mason stali przed ciałem Konga .Marlow podkradł się cicho za Slivko i Chapmanem i przyłożył im pistolety do głowy .

-Zapytałem was ,chłopcy miło ,za pierwszym razem .

Wszyscy byli wycelowani w Jamesa ,Belli i Mason .Bella przeniosła rękę do swojej torby i wyciągnęła sztylet ,który udało jej sie zrobić ,w swojej dłonie .

-Nie rób tego -James miał przygotowane kule ,by wystrzelić między oczy Packarda .

-Nie chcemy z tobą walczyć .Packard .

-To coś nas powaliło !Zabiło moich ludzi !

-Kong po prostu bronił swojego terytorium !

-Jesteśmy żołnierzami !Wykonujemy brudną robotę ,wiec nasze rodziny i nasi rodacy nie muszą sie bać !Nie powinni wiedzieć ,ze cos takiego istnieje!

-Straciłeś rozum -wtrąciła się Bella .

-Odłóż ten detonator.

Słowa Jamesa w żaden sposób go nie zniechęciły .Pułkownik oficjalnie odszedł na głęboką wodę .Morderstwo było w jego oczach i nie pozostał w nim ani krzty zdrowego rozsądku .Packard odpalił detonator i już miał nacisnąć przycisk ...

-Zatrzymywać się !-zawołała Mason -Świat jest większy niż ten .

-Suko ,proszę !Slivko !Zabierz ją stamtąd !-determinacja Slivko słabła ,a jego drżące ręce tylko potwierdzały rację .Na jego twarzy widać było strach i niechęć .Zaczął wątpić w swojego przywódcę .

-Wiesz ,ze to niewłaściwe ,synu -to jedyne ,co powiedział Marlow ,zeby go rozzłościć .

Slivko wycelował pistolet w Packarda -Odłóż to ,panie !

Packard sięgnął po pistolet .

-Packard!-wszyscy ludzie Packarda zaczęli sie unosić .

-No dalej !To koniec .

Woda w rzece zaczęła wrzeć .Ten aż znajomy zapach dotarł do nozdrzy Belli ,a zwierzęta na drzewach zaczęły histerycznie krzyczeć .W szczególności mrówki .

Woda wybuchła potężną falą ,gdy pod nią otworzył sie nowy otwór wentylacyjny .Oczy wszystkich rozszerzyły się ze strachu .Opuszczono broń i zapomniano o poprzedniej kłótni .Wypełzła gigantyczna jaszczurka ,ciągnąc za sobą Bóg wie ,ile wielowiekowych kości .

-To ten duży .

-Cofajcie się -zawołał James ,gdy czaszkowy pełzacz spojrzał na swoją nagrodę .Nieprzytomny Kong .

-Iść !-wszyscy pobiegli w krzaki ,uciekając przed morderczym drapieżnikiem .

Tak jak Bella ceniła swoje życie ,tak samo ceniła Jamesa .Trzymała się wiec z tyłu i czekała ,aż pójdzie za nią .Bycie osobno przez 11 lat spowodowało ,ze zawsze chciała być blisko niego i upewnić się ,ze wszystko z nim w porządku .

Pełzacz czaszki wydał z siebie okropny warkot i podpełzł bliżej nieruchomego goryla .

-Pułkownik-James wyciągnął rękę .Pomimo faktu ,ze Packard obecnie chciał zabić Konga i jego nadal nie zostawiłby go na śmierć .Ale to nie znaczy ,ze on też ryzykuje życie .Kiedy Packard milczał i był nieruchomy ,James porzucił go ,pobiegł do Belli i oboje pobiegli między drzewa .

Oczy Konga gwałtownie się otworzyły .Nawet gdyby był o krok od śmierci ,nadal będzie bronił swojej wyspy .Zginałby w obronie swojej wyspy .Packard ,wciąż ze strachem wypisanym na twarzy ,zignorował nadlatującego czaszkę i ponownie odpalił detonator .Wschodzący goryl zmrużył oczy na mężczyznę ,który właśnie próbował go zabić .Kong podniósł pieść i uderzył nią w Packarda ,rozbijając go na kawałki i ucinając jego ostatnie słowa .

-Umrzyj ,skurwysynu .

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bella odwróciła sie ,słysząc dźwięk uderzającej pieści w ziemię i spotkała coś ,co mogło być ich wybawicielem .Kong wstał i zwrócił się do czaszkowego pełzacza .Patrzyła ,jak czaszka pełzająca wyskoczyła w powietrze i wylądowała na Kongu ,który pod wpływem uderzenia upadł do tyłu .Czaszkowy przeskanował linię drzew i zobaczył tam zamrożoną Bellę .Ramię owinęło się wokół talii Belli ,uniosła ją w powietrze i przeniosła z powrotem między drzewa .

-Kong upadł !Chodźmy !-James jej powiedział .

Wszyscy biegli między drzewami ,aż dotarli do płytkiego brzegu rzeki .

-To jest brzeg wyspy .Bella wejdź na te skały i wystrzel flarę .Przy odrobinie szczęścia Brooks to zobaczy -James wiedział ,ze najlepszą szansą Belli na przeżycie czaszkowego pełzacza jest sytuacja ,gdy nie ma jej w pobliżu .Wiedział ,ze poradzi sobie z kamieniami i nie chciał ryzykować ,ze stanie się lunchem dla czaszek ,nawet jeśli zamiast tego to on zostanie zjedzony .

Warczenie i syczenie bestii było coraz bliżej .Bella chwyciła Jamesa za rękę i spojrzała na powoli zbliżające sie stworzenie .

-Kupimy ci czas -Bella skinęła głową i powoli sie wycofała ,zaczynając wspinać się na najbliższą górę i wspinając sie na nią z łatwością .

-Tą drogą -wszyscy poszli za nimi ,gdy James znów zaczął biec .Cole niechętnie podążał za grupą.

Czaszka pełzająca tupała głośno po ziemi ,spłaszczający drzewa swoimi pazurami .Wydał z siebie kolejny pisk ,po czym ruszył dalej .

Wszyscy poszli za Jamesem z wyjątkiem Belli .Była już w połowie góry. Znów dotarli na płyciznę rzeki ,tym razem bliżej miejsca spotkania. Wszyscy wskoczyli do wody ,ale Cole pozostał na suchym lądzie .Upuścił broń na podłogę ,co przykuło uwagę Millsa .

-No dalej ,Cole ,stary !Musimy sie wycofać .

-Idź ,żyj swoim życiem !Wynoś sie stąd -Cole uśmiechnął się lekko ,po czym odwrócił się i wyciągnął z paska dwa granaty .Odwrócił sie do czaszkowego pełzacza ,podczas gdy Mills desperacko próbował przyciągnąć go z powrotem do brzegu .Stracił tak wiele przyjaciół w ciągu ostatnich trzech dni .Cole był jego najlepszym przyjacielem i jednym z niewielu przyjaciół ,jakich mu pozostało .

Cole trzymał w dłoniach dwa granaty ,w duchu błagając pełzacza czaszek ,aby sie pospieszył .

-Chodź .Chodź Sukinsynu .

James i Mason udało się utrzymać Millsa nieruchomo ,gdy patrzył ,jak jego przyjaciel rzuca się na czaszkę .Ale to był jedyny raz ,kiedy czaszkowy pełzacz zdecydował sie kogoś nie zjeść .Zakręcił ogonem i próbował pchnąć Cole'a ,ale ten uchylił sie tuż przed uderzeniem w głowę .Czaszkowemu udało sie trzasnąć dwoma granatami ogonem ruchem ,który mógł wykonać tylko zawodowy baseballista ,po czym eksplodowały w klif .

Mills podbiegł do brzegu i pociągnął Cole'a za kołnierz .

-Ty głupi sukinsynu .

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bella dotarła na szczyt klifu i odwróciła sie w samą porę ,aby zobaczyć eksplozję .

A potem zobaczyła ,jak kamień wbił sie w szczękę czaszkowego  ,a Kong był w końcówce rzutu .

-Kong ,nigdy nie byłam szczęśliwsza ,gdy cię zobaczyłam ...


King KongaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz