Rozdział 7

20 0 0
                                    


Bella lekko utykała ,gdy brnęła obok Jamesa .Bez słowa chwycił ją za ramie i przerzucił nad żołnierzem ,a jego ramie objęło ją w talii ,aby ją podtrzymać .Posłała mu wdzięczny uśmiech ,po czym kontynuowała jak poprzednio .

Gruba zatrzymała sie ,aby odpocząć ,a Bella i James prawie upadli na ziemię .Para oparła sie o drzewo ,po czym osunęła się na ziemię ,wciąż przytulona do siebie .

Marlow był wściekły na Packarda i było to wyraźnie widać ,gdy podbiegł do pułkownika i zaczął krzyczeć .

-Posłuchaj ,pułkowniku !Być może przewyższasz mnie rangą ,ale żyję tu o wiele dłużej od ciebie .I mówię ci ,to była tylko pierwsza z wielu .Musimy wiec zawrócić .

Belli kręciło się w głowie ,gdy Packard i Marlow zaczęli się kłócić .Słyszała swoje serce w uszach i czuła krew pulsującą po jej ciele .Schowała twarz w szyi Jamesa i próbowała wyciszyć dźwięk krzyków ,który wciąż dopływał do jej uszu .

James zauważył jej grymas i kłótnię ,a także usłyszał jej jęki ,gdy poziom hałasu wzrósł .Delikatnie podniósł siebie i Belle na nogi ,po czym pozwolił jej ponownie schować głowę w swojej szyi .Jej oddech łaskotał jego skórę ,ale próbował go zignorować i przełknąć gulę formującą się w jego gardle .

Jedyną myślą Jamesa w tej chwili było wydostanie go i Belli żywych z wyspy .

-Ok ,pułkowniku .Trzy kilometry dalej znajdziesz swojego morskiego ogiera ,teraz zabiorę tych cywilów z powrotem na łódź -wskazał na Mason, Sana i Brooksa - i będziemy na ciebie czekać tam w porządku -jego przeszywające spojrzenie wciąż wywierało ten sam efekt ,nawet gdy Bella wisiała mu na szyi .

-Wsiadaj ,chodźmy zabić to coś -James westchnął słabo ,gdy jego ramiona opadły na talię Belli i zanurzył nos w jej włosach .Packard i jego ludzie opuścili polane ,pozostawiając Jamesa ,Bellę ,Marlowa ,Mason .Brooksa i Sana .

-Chodź za mną .Wyjdziemy z tej skały żywi .

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Bella ,wszystko w porządku ?-Belli zaczynało kręcić się w głowie ,a James zaczął to zauważać .

-Wszystko będzie dobrze ,kiedy coś wypiję może też coś zjem .Minęło co najmniej kilka dni ,odkąd Bella cokolwiek jadła i piła .Oderwała się od Jamesa i oparła się o drzewo ,gdy on przykucnął na ziemi .

-W pobliżu jest woda .

Brooks stał niecierpliwie kilka metrów za nim .Było jasne ,ze chodzenie przez las przez całe popołudnie ,po tym jak prawie został zjedzony ,wykańczało go .Nic dziwnego .

-Zgubiłeś się ?-zawołał -Którędy?

Bella podniosła sie z drzewa .Wiedziała ,ze rzeka musi być w pobliżu ,ale jej zamglony mózg nie potrafił zarejestrować drogi .

James przechylił głowę na bok ,najwyraźniej słysząc coś ,czego inni nie usłyszeli .Z wyjątkiem Belli ,jej zmysły były prawie na równi z Jamesem ,ponieważ przebywała na wyspie tak długo .Nie minęła sekunda ,a ponad wierzchołkami drzew rozległ sie słynny ryk Konga .

Brooks podniósł wzrok ze swoich stóp .Zarówno San ,jak i Mason wstali ze skały ,na której właśnie usiedli ,a Marlow stanął na baczność .James spojrzał w stronę początku górskich szlaków ,w tym samym kierunku ,z którego dobiegł ryk .

-Poczekaj tutaj .Muszę dostać sie na wyższy poziom ,zeby znaleźć rzekę .

Mason i Bella tylko patrzyły ,jak odchodzi ,po czym nawiązały kontakt wzrokowy cicho kiwając sobie głowami ,a następnie ruszyły za Jamesem .

-Hej -zawołał ich głos Marlowa -Masz ,wyglądasz ,jakbyś tego potrzebowała -rzucił w jej stronę butelkę z wodą ,a ona posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie .

-Czekaj !Idziemy z tobą !-James odwrócił się ,słysząc głos Mason .

-Możesz -powiedział ,wskazując na Mason -Absolutnie nie -wskazując na Belle.

-Tak ,wszystko w porządku .

-Jeszcze dwie minuty temu mogłaś stać na jęczmieniu !

-A teraz wypiłam drinka i mogę iść!

Było jasne ,ze nie zamierza w najbliższym czasie zmienić jej zdania ,wiec James po prostu westchnął i ruszył ,dając im znak ,zeby poszli za nim .

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

James wstał prosto i odwrócił sie ,wyciągając rękę i podnosząc Belle za sobą .Mason podążyła niedługo za nim .Dziewczyny szybko podziwiały ten widok .Mason dłużej niż Bella ,biorąc pod uwagę ,ze widziała go niemal codziennie przez ostatnie 11lat .James spojrzał we mgłę i próbował dostrzec zakręt ,na którym zostawił łódź .

-Łódź musi być za tym zakrętem .

Mason zaczęła robić zdjęcia swoim aparatem .Opuściła go z powrotem na szyję ,gdy znów spojrzała we mgłę ,która nagle zgęstniała i zauważyła Konga zmierzającego w stronę trójki .James szybko wyciągnął Belle z miejsca blisko krawędzi klifu i przyciągnął ją z powrotem do siebie ,trzymając ją mocno za rękę .

Mason cofnęła się o kilka kroków ,pod wrażeniem bestii przed nią .Kong podszedł tuż do krawędzi klifu i stał ,czekając na coś ,cokolwiek sie wydarzy .Mason wzięła głęboki oddech ,po czym ponownie ruszyła do przodu ,delikatnie podnosząc rękę .

Kiedy Kong prychnął ,cofnęła się za strachu .

-No dalej .On nas nie skrzywdzi -Bella powiedziała jej ze swojego miejsca obok Jamesa .

Mason ponownie podniosła rękę ,pozwalając jej spocząć na nosie Konga .Roześmiała sie cicho ,a po jej twarzy spłynęły łzy .

-Nie jesteś potworem ,prawda?-wymamrotała .

-To właśnie co mówiłam .

Rozległy się eksplozje ,gdy Mason cofnęła jej rękę ,a Kong zaczął wycofywać się we mgłę ,wydając ryk .Potem szybko ,jak sie pojawił ,tak szybko go nie było .

-Musimy już iść -James powiedział im ,gdy zaczął schodzić górskimi szlakami .

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obrzydliwe dźwięki trzaskającego ognia i bezwzględne eksplozje trwały nadal ,gdy James ,Bella i Mason zbliżali się do grupy .Dźwięk dwóch pistoletów unoszących sie na ich spotkanie sprawił ,ze James podniósł ręce w udawanym geście poddania się .

-Nie strzelaj -San i Brooks opuścili broń ,a Brooks po raz kolejny pokazał swoją niecierpliwość .

-Conrad ,dokąd jedziemy ?-Brooks westchnął .

-Wy trzej musicie wracać na łódź .Tędy -wskazał kierunek zakola rzeki -Poczekaj na nas do świtu .Jeśli do tego czasu nie wrócimy ,po prostu idź .

Nie musisz wykręcać mi ramienia .Brooks i San zaczęli zbierać plecaki ,a Marlow wstał ze swojego miejsca na gałęzi drzewa .

-Dokąd idziecie we trójkę?

-Uratujemy Konga .

-Nie beze mnie ,kolego .

King KongaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz