Rozdział 3

17 1 0
                                    

Kiedy nadszedł dzień imprezy ubrałam się w kupioną wcześniej stylizację. No może nie wcześniej, bo wczoraj. Ale za to specjalnie wybrałam się do galerii, która jest oddalona pół godziny drogi samochodem od naszego miejsca zamieszkania. Kupiłam błękitną zwiewną sukienkę i takiego samego koloru sandałki na obcasie. Ubrałam się w to i dobrałam srebrne dodatki. Liam za to był ubrany w granatową koszulę, u której rozpiął kilka guzików od góry oraz czarne dżinsy wraz z takiego samego koloru butami. Dobrał do tego srebrny zegarek.

Impreza zaczynała się o 14:00 w ogrodzie u Madison, a my przyszliśmy pięć minut przed. Większość sąsiadów już była. Teraz tylko trzeba się z jakimiś zaprzyjaźnić. Specjalnie na tą okazję upiekłam malinowe ciasto z bezą.

Gdy dotarliśmy na miejsce od razu podeszła do nas wysoka kobieta wyglądająca na ok.40 lat z brązowymi oczami, blond włosami i ładną sylwetką. Ubrana była w granatowe sandałki na niskim koturnie, czarne krótkie spodenki oraz szarą bluzkę z narysowanym czarnym zegarem i napisem ,,Nie trać czasu na kłótnie, chodź się przytul".

-Cześć, ty jesteś Melody, prawda?

-Tak to ja, a to mój mąż Taylor.

-Ja jestem Madison, w tym miesiącu wraz z moim mężem Mattem to my organizujemy, imprezę. Razem ze wszystkimi sąsiadami ustaliliśmy, że będzie się odbywać przynajmniej jedna impreza na miesiąc, aby zachować sąsiedzkiego ducha.

- Och, to naprawdę cudowna tradycja.

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale gdzie mam położyć ciasto?- Ooo jednak potrafi być miły, a może po prostu dobrze gra?

- Taylor możesz je zostawić tam na stoliku, a ty Mel chodź ze mną przedstawię ci moje dzieci.

-Pewnie, chętnie je poznam.- Po moich słowach chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do domu. Gdy tylko weszłyśmy po schodach zbiegło troje dzieci- dwie dziewczynki i jeden chłopiec.

- To Mia moja najstarsza córka oraz Max mój syn, są bliźniakami i mają po 16 lat, a to Mery ma 6 lat. Dzieci to Pani Melody ona wraz ze swoim mężem - Taylorem niedawno się tu przeprowadzili.

- Dzień dobry - powiedzieli wspólnie.

- Cześć! - odparłam.

- A ty masz dzieci? Z żadnymi nie przyszłaś, ale może zostały u rodziny czy coś. - ponownie zwróciła się do mnie Mad.

-Nie, nie my z Tay'em na razie nie planujemy potomstwa.

- Cieszcie się wolnością póki ją macie. Potem te małe stworki będą się wam wpychać do łóżka, ale to i tak najcudowniejsze co mnie spotkało.

-Hahaha skorzystamy z rady - trochę niezręcznie ale tak czasem bywa na misjach pod przykrywką.

-Słuchaj za niedługo urządzam z kilkoma moimi przyjaciółkami babski wieczór może chcesz wpaść? Wiem jak to jest być nową i nikogo nie znać - zapytała, a ja właśnie na taki moment czekałam ale nie sądziłam że nastąpi tak szybko. Madison zdecydowanie jest zbyt ufna. No ale kto jak kto, ja nie będę narzekać.

- Z wielką chęcią - odparłam z uśmechem.

- Okej. W takim razie zapraszam za tydzień w piątek na 19:00. Upewnij się, że sobotę masz wolną, bo uprzedzam lubimy dobrze wypić. Trzeba mieć czas żeby wyleczyc kaca.

-Będę na 100%.

- Dobra chodźmy do do ogrodu pewnie wszyscy sąsiedzi już są. Trzeba rozkręcić tą imprezę. - powiedziała po czym się zaśmiała

-Z wielką chęcią!- zawtórowałam Mad i parsknęłam cichym śmiechem.

***

Lilith's Hellfire GambitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz