Rozdział 5

9 1 0
                                    

- Dzięki Mad, że zajmujesz się roślinami, Taylor zniósł wszystkie do salonu, więc nie będziesz musiała dużo chodzić - powiedziałam. Stałyśmy właśnie przed moim domem, a ja wciskałam jej bajeczkę o urodzinach mojego taty. Rośliny faktycznie zniósł, ale nie po to żeby nie musiała chodzić, lecz aby wyłapać jakieś ślady obcej osoby w naszych prywatnych pokojach. Wszystkie dokumenty i bronie schowaliśmy do sejfu więc nie było szansy aby się do niego dostać, bez rozcinania go. Tak więc nawet gdyby Mad coś szperała, zdążyłam już przez ten czas dowiedzieć się, że jest bardzo ciekawska, aż za bardzo, nie dowiedziałaby się niczego czego sami nie bylibyśmy skłonni jej pokazać.

- Nie ma problemu, bawcie się dobrze i złóż proszę życzenia swojemu tacie ode mnie.

- Pewnie, jeszcze raz dzięki - z tymi oto słowami dałam jej zapasowe klucze i wsiadłam do auta mówiąc Liamowi, że możemy jechać do wynajętego i przygotowanego specjalnie pod nasze potrzeby magazynu, aby się przygotować.

***

Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce poszłam się wyszykować. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż, w którym nie mogło oczywiście zabraknąć czerwonej matowej szminki, która podkreślała moje pełne usta. Ubrałam czarną krótką sukienkę z dużym dekoltem i tego samego koloru szpilki na dużym obcasie i platformie, a na głowę założyłam blond perukę, obowiązkowo psiknęłam się utrwalaczem i perfumami. Wyszłam z garderoby, a Liam już na mnie czekał ubrany w czarny roboczy kombinezon MSS, muszę przyznać, że przez to jak bardzo opinał go w barkach zaczęłam się zastanawiać czy nie wziął za małego rozmiaru. Gdy spojrzeniem dotarłam do jego twarzy widziałam, że mój wygląd zrobił na nim nie małe wrażenie.

- No no no, nie wyglądasz tak źle, gdybyś ubierała się tak na co dzień to nawet byłabyś do wytrzymania, tylko mogłabyś odpuścić sobie perukę, wolę cię jako szatynkę.

- Dziękuję za yyy... komplement. Chyba.

- Dobra, nieważne, przejdźmy do rzeczy - powiedział, i z trudem odwrócił ode mnie wzrok - przed magazynem stoi mustang z 1969 roku, jak dojedziesz pod firmę to odepniesz kabel od płynu chłodniczego do silnika, wtedy zacznie się delikatnie dymić.*

- Dobra, dawaj kluczyki - powiedziałam wyciągając rękę przed siebie

- Ale błagam nie rozwal tego cacka - odparł niepewnie przekazując mi klucze do tego samochodu.

Wyszłam przed magazyn i musiałam przyznać Liamowi rację to autko to faktycznie było cacko. Podekscytowana podbiegłam i wsiadłam do tego bóstwa na kółkach, myślę, że po misji postaram się aby egzemplarz znalazł się w moim garażu. Gdy tylko nacieszyłam się samochodem ruszyłam, a tuż za mną Liam w nie rzucającym się w oczy czarnym mercedesie.

***

Zaparkowałam na parkingu przed firmą, wysiadłam i po otworzeniu maski odłączyłam kabel, o którym mówił mi Liam. Przez chwilę poudawałam, że sprawdzam co się dzieje, próbuje coś naprawić, po czym zrezygnowana podeszłam do wielkich przeszklonych drzwi i w nie zapukałam chcąc zwrócić uwagę ochroniarzy. Gdy mi się to udało i podeszli do szkła, po otworzeniu drzwi zapytali.

- O co chodzi?

- Hej przepraszam, że przeszkadzam, ale zepsuło mi się auto, a spieszę się na imprezę i pomyślałam, że tacy faceci jak wy znacie się na tym i pomożecie mi je naprawić - typowa zagrywka psychologiczna, teraz byłoby im głupio mi odmówić, poza tym wygląd też robi swoje, widziałem jak mnie lustrowali wzrokiem, to oczywiste, że liczyli, że jak mi pomogą to się odwdzięczę i chyba wolę nie myśleć jaki sposób mieli na myśli.

Lilith's Hellfire GambitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz