Ziemia Porannej Ciszy
Dzień ledwo wstał na horyzoncie, ale mróz już nie kąsał rąk i policzków, jak jeszcze wczoraj. Tchnienie wiosny po raz pierwszy po ciężkiej zimie zawisło w powietrzu. Słońce niespiesznie wędrowało coraz wyżej po stalowym nieboskłonie, a świergotek rozpoczął koncert w gęstwinie wilczego łyka. Topniejący śnieg skapywał z jego budzących się do życia gałązek, a w powietrzu niósł się zapach przebiśniegów.
Donośny dźwięk dzwonu w świątyni zwiastował rozpoczęcie ceremonii.
Młody Cesarz odbywał modły za pomyślność tegorocznych plonów.
Ukryty w kamiennych murach jego komnaty Grajek, który mu towarzyszył przez niemalże całe dziecięce życie, klęczał zlękniony na kamiennej posadzce. Trzęsły mu się dłonie. Bynajmniej z zimna. Trzymał w nich czarkę wypełnioną zielonym płynem, który czaił się jadowicie w jej porcelanowym wnętrzu i łypał na niego złowrogim oczyskiem.
Tuż obok klęczał ojciec Grajka. Pochylał się, trzymając go za ramię.
— Wypij synu — namawiał cierpliwie. — Jeśli tego nie zrobisz, okryjesz hańbą cesarza i całą naszą rodzinę — przekonywał.
Grajek spojrzał na niego z lękiem, ale twarz ojca była nieprzejednana. Spokojna, choć właśnie skazywał go na śmierć.
— Ojcze, ale dlaczego? — zapytał drżącym szeptem, choć znał powód.
Cały dwór go znał, pomimo że starał się ze wszystkich sił ukryć swoje uczucia do Cesarza. Czasem jednak nie był w stanie. Kochał go zbyt mocno.
Ojciec nie patrzył mu w oczy. Dłonią przytrzymywał czarkę, którą mu wręczył i delikatnie popychał w stronę jego ust.
— Tak się nie godzi, synu — tłumaczył łagodnie, choć słychać było już w jego głosie nutkę zniecierpliwienia. — Znieważasz Cesarza swoją śmiałością — oskarżał, chcąc wzbudzić wstyd i wyrzuty sumienia. — Twoja siostra przez to nigdy nie wyjdzie za mąż, a ludzie już zawsze będą wytykać nas palcami — argumentował.
Grajkowi zadrżały wargi.
— Ojcze, proszę... boję się... nie każ mi... mam, tylko czternaście lat — próbował przebłagać. — Nie chcę umierać.
Czuł, jak ciepłe łzy zaczynają mu płynąć po policzkach. Niczego jednak nie żałował. Ani jednej chwili spędzonej z Cesarzem. Obejrzał się za siebie w stronę drzwi. Tak bardzo chciał, aby wszedł tu teraz. Żeby go uratował.
— Wypij! — podniósł w końcu głos zirytowany ojciec, nie mogąc znaleźć argumentu, aby przekonać syna namową.
Wtedy Grajek drgnął i drżącymi dłońmi uniósł czarkę do ust. Jednym haustem wypił jej zawartość, plamiąc przy tym szatę. Cierpki smak rozlał mu się w ustach, a trzewia w jedną chwilę zapłonęły ogniem piekielnym. Smak zemdlił go na tyle, że nie zdołał nawet jęknąć i upadł na podłogę.
Ojciec wstał pospiesznie i wyszedł. Zostawił go samego.
Minuta zaczęła płynąć za minutą, a Grajek konał z żalu i rozgoryczenia. W końcu poczuł wokół siebie ukochane ramiona.
— Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zostawiasz mnie samego? Proszę, nie umieraj — błagał zrozpaczony Cesarz. — Będę na ciebie czekał! — lamentował. — Ślubuję ci moją miłość!
— Ja też ci ślubuję, mój panie — jęknął w odpowiedzi Grajek.
Uśmiechnął się po raz ostatni. Resztkami sił przedarł się z odmętów agonii i pozbierał w całość skrawki piękna jego twarzy. Schował je głęboko w sercu.
A potem poczuł tylko jego usta na swoich i jakspada w przepastną otchłań.
💫2💫2💫2💫2💫2💫2💫
Naprawdę ktoś myślał, że Was tak zostawię? ^^
Nic z tego. Musicie się jeszcze ze mną i z nimi pomęczyć :D
Nie powiem, popsuła mi ta druga część nieco plany, ale przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;) Taką przynajmiej mam nadzieję. A co się napłaczemy tym razem, to nasze :D
Do następnego! W sobotę ;)
Sev.
CZYTASZ
HalO 2 || Taekook
FanficDruga część opowieści o Grajku i Cesarzu. JK wraca na ziemię jako zwykły człowiek, ale nie może zdradzić Tae-hyngowi, skąd przybywa i dlaczego ten go nie pamięta. Los musi się dopełnić sam lub ich szansa na wspólną przyszłość musi przepaść. Ludzie n...