Rozdział czwarty

100 5 6
                                    

Smok
mityczne i fikcyjne stworzenie najczęściej wyobrażane w postaci olbrzymiego i lotnego gada

Obecność Cole'a przeszkadzała teraz Wyld jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Był jak obślizgły wredny smok, który przywłaszcza swoim wielkim cielskiem teren i zabiera ludzi oraz fajne rzeczy!

Wyld ostatnio zgodziła się, by Cole spał na jej miejscu w łóżku taty. Ale ten jeden dzień zmienił się w parę dni!

W całym pokoju jej taty było wiele gratów Cole'a, telewizor był ciągle zajmowany przez Cole'a, łazienka była częściej zajęta przez Cole'a, było więcej jedzenia przez Cole'a!
Może ta część nie przeszkadzała Wyld tak bardzo, w końcu dostawała więcej cukru!

Mniejsza o teren, Cole zaczął zabierać jej tatę! Wcześniej wychodzili razem tylko na misje, ale teraz? Wychodzili gdzieś ładnie ubrani i się nawet nie tłumaczyli! Zazwyczaj wracali późno, więc Wyld musiała zostawać z wujkiem Zane'm lub ciocią Nyą.
Dopiero rano Wyld mogła się przywiać z tatą, który jest teraz wiecznie zmęczony i śpiący!

To wszystko wina Cole'a!

Był weekend, weekendy były zazwyczaj tylko dla Wyld i taty.

Ale dziś? Dziś leżał zmęczony na kanapie! On nigdy nie jest zmęczony w weekendy.

— Tato — Wyld podeszła do Kai'a i usiadła obok niego. — Możemy się pobawić?

— Co? Ah. Tak... Tak. Tylko.... — przerwał zdanie by ziewnąć i otrzeć oczy. — Ubiorę się w coś wygodniejszego. Dobrze?

— Dobrze — skinęła głową, patrzyła jak jej ojciec opuszcza salon i zamyka drzwi od swojego pokoju.

— Oh, hej Wyldfyre — tym razem to był Cole'a, pojawił się znikąd!

— Cześć — przywitała się cicho. Nie chciała rozmawiać z tym smokiem, nie dziś.

— Gdzie twój tata? — usiadła obok niej na kanapie, przecierał włosy ręcznikiem, więc najprawdopodobniej wyszedł z łazienki.

— Nigdzie! Czemu to Cię interesuje? Dziś ja się bawię z tatą!

— Bawisz się? Dziś? Co masz na myśli?

Cole jest głupi czy teraz udaje, by jakoś przebiegle zabrać znowu tatę?

— Dziś jest mój czas na spędzanie czasu z tatą. Więc chce się z nim bawić!

— Hm. Mogę do was dołączyć?

— Co? Nie! Przebrzydły smoku! — po chwili Wyld przemyślała sprawę, gdyby zgodziła się na zabawę z Cole'em mogłaby to wykorzystać do ataku na niego swoim mieczem! Genialny plan! Wyld uratuje tatę tym sposobem! — To znaczy... Tak, możesz.

— Świetnie! Ale o co chodzi z tym przebrzydłym smokiem?

Na całe szczęście Kai wyszedł już z pokoju, przebrany w jakąś koszulkę której Wyld nigdy nie widziała i jego piżamowe spodnie w kratę.

— Oh hej Cole — Kai przywitał się z tym smokiem — Więc, w co się będziemy bawić Wyld? — teraz całą uwagę Kaia była skupiona na jego córce. W końcu!

— Więc, ja będę super ninja, rycerzem z super mocami i fajnym mieczem! Ty tato będziesz... Sobą? A Cole będzie przebrzydłym smokiem którego atakuje by Cię bronić! — odpowiedziała entuzjastycznie, łapie za drewniany miecz.

— Co?! Ej, czemu ja mam być atakowany? — Cole przeraził się teatralnie.

— Bo cię nie lubię i zabierasz mi tatę. A teraz chodźmy! — złapała tatę za rękę i wybiega z nim na podwórko.

— Wiesz Wyld, podoba mi się pomysł, że Cole jest smokiem — Kai się odezwał z nutą rozbawienia w głosie. — Wiesz, jak go poznałem bał się smoków.

— Co? Wujek Cole bał się smoków? — Wyld zapytała zaskoczona, nie wiedziała o tym.

— Tak, był tak przerażony g-

— Hej, ale bez takich! — z domu wybiegł Cole, przerywając Kai'owi. — Doigracie się!

— Nie! To ty się doigrasz! — zanim Cole mógł nawet poprawie zareagować Wyld ruszyła z uniesionym mieczem w jego stronę.

Zaczęła kopać go po kostkach i uderzać mieczem w brzuch. Był znacznie wyższy od Wyld, ona dosięgała mu ledwie do pępka.
Nie ważne jak mocne były ataki Wyld, Cole ani drgnął.

— Coś ci się nie udaje — powiedział dziecinnie, ale szyderczo co wkurzyło Wyld.

Złapała miecz zębami i skoczyła na Cole, ten był wyraźnie zaskoczony, w pierwszym odruchu złapał Wyld by ją przetrzymać. Co spowodowało bezlitosny atak małych mieści w twarz dorosłego.

W trakcie ataków, w pewnym momencie Cole i Wyld runęli na ziemię. Cole upadł na plecy, a Wyld na jego tors obaj spojrzeli w bok by urzekać Kaia, który zaczął chichotać.

— Wow, jesteście tacy kiepscy, że sam musiałem się ratować!

— Och tak? — Cole usiadł, sadzając Wyld obok. — Słyszysz tą zniewagę? Niegrzeczny.

— Jesteś fatalnym smokiem, wiesz o tym? — Kai znowu zadrwił.

Cole nagle wstał, zanim się ktokolwiek obejrzał,  przerzucił sobie Kai'a przez ramię.

— Nie jestem fatalny! Masz tylko dobrego obrońcę — teraz spojrzał na Wyld. — Ty też chodź.

Złapał Wyld i również ją przerzucił przez ramię. Pomimo jej walki, nic się nie zmieniło i została zaniesiona do domu.

— Czemu wujek Cole ma tyle siły. Też chce tyle mieć!

— Masz już dużo siły, po twoich uderzeniach nadal mnie boli twarz.

Coś w tym komentarzu sprawiło, że Wyld poczuła się lepiej, milej. Może wujek Cole nie był zły?

— Kai, później wychodzimy, tak?

Jednak był zły. Okropny! Ale, bardziej znośny.

Wyld Family - Ninjago AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz