24.Livianna

26 2 0
                                    

          Ojdisme – powtarzam i wpatruję się w gasnący Dehaz. Zamykam oczy i próbuję się w końcu odprężyć. To był zaledwie jeden dzień, a zdarzyło się więcej, niż mogłabym przetrwać w tydzień. To wszystko wyssało ze mnie całą energię. Nim zdążę zauważyć, zasypiam wtulona w Deymonda.

Wschód słońca...

Leniwie otwieram oczy, a pierwsze, co mnie wita, to czarne, rozbawione spojrzenie.

- Dzień dobry – wita mnie.

- Dzień dobry. Jak się spało? – pytam, przeciągając się. Lekko się od niego odsuwam, udając, że muszę się trochę rozciągnąć.

- Wyjątkowo dobrze, chociaż ciężko było mi początkowo zasnąć – mówi, wstając z łóżka.

- Tak? Dlaczegoż to? – dopytuję. On podchodzi do komody i wyjmuje z niej czarną koszulę, zaczynając się ubierać. Zapina guziki i odwraca się do mnie, posyłając mi szeroki uśmiech, ukazując swoje kły.

- Bo strasznie chrapiesz - odpowiada, a ja czuję, jak moje policzki robią się czerwone z zażenowania.

- Cóż, skoro aż tak ci to przeszkadza, mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - wstaję i siadam na łóżku plecami do niego. - Nie będziesz musiał więcej tego znosić, bo pierwszy, a zarazem ostatni raz, spał Pan w tym samym pomieszczeniu co ja. - Coś ciągnie mnie do tyłu. Uderzam plecami o łóżko, a nade mną zawisa demon.

- Nie wydaje mi się, moja droga - posyła mi ten swój uroczy uśmiech. - Myślę, że w głębi wręcz...

- Deymond?! - w pokoju rozchodzi się odgłos pukania. - Jesteś tam? - Słowa Edwarda wyraźnie lekko irytują mężczyznę.

- Dokończymy później Malutka. - szepta mi do ucha i podnosi się pociągając mnie za sobą. Składa delikatnego buziaka na mojej skroni i wychodzi. - Obyś miał dobre usprawiedliwienie... - głos cichnie i po chwili zupełnie znika zostawiając mnie samą. Nie rozumiem jak zmieniam o nim zdanie codziennie a nawet kilka razy przez dzień. To takie miłe jak ktoś chce się tobą opiekować. To nie tak że nikt o mnie nie dbał jak byłam mała. Robiono to głównie przez służbę. Ciężko nawiązać jakieś uczucia do czegoś co jest twoim obowiązkiem. Większość z nich po prostu pilnowała żebym nie chodziła głodna i brudna. Nie spóźniała się na lekcje czy też na posiłki z rodziną. Bardzo kocham moich rodziców ale zawsze było coś co nie pozwalało im się mną zajmować tak jak mama z tatą powinni zająć się swoją córeczką. Czasem widywałam ich tylko podczas kolacji jeśli oczywiście nie mieli jakichś dorosłych planów o których nic nigdy nie wiedziałam. Nie chce się teraz użalać nad sobą. To nie tak że biedna księżniczka co miała wszystko podstawione pod nos płacze teraz nad swoim losem. Ale fakt faktem nie wyobrażałam sobie jak bardzo przewrotnie może się potoczyć życie. Nie przypuszczałam nigdy że książki i malowidła przedstawiające skrzydlate stwory miałyby w sobie ziarno prawdy. A tu patrz! To wszystko w zupełności prawda. Uśmiecham się pod nosem sama do siebie. Ciekawe jak wielu ludzi wie o istnieniu aniołów i demonów. Podczas moich rozmyślań nogi prowadzą mnie do komody. Otwieram szufladę i zamieram. Pierwsza jest po brzegi wypchana sukniami. Druga bielizną i halkami. Trzecia musi należeć do Deymonda, trzyma w niej kilka koszul i spodni. W ostatniej znajduję kilkanaście par pantofelków. Wszystko jest zachowane w ciemnym, wręcz mrocznym, klimacie. Kto by się spodziewał? Wyciągam pierwsze co wpadnie mi w ręce i przebieram się. Zerkam na buty, które miałam wczoraj. Sięgam do prawego i wypuszczam z ulga powietrze.

- Jest tu. - mówię sama do siebie i wyciągam naszyjnik, który tam schowałam wczoraj. Bałam się, że pod cienką halką będzie zbyt widoczny. Musze wymyślić jak nosić go cały czas nie wzbudzając w tym niczyich podejrzeń. Przekładam go przez głowę i chowam pod ciemno-fioletowym materiałem wykańczającym górę sukni.

-Miałaś go nie ściągać głupia! - słowa odbijają się echem w mojej głowie i sprawiają mi ten sam ból co wczoraj. Przytykam dłonie do uszu i próbuje uciszyć hałas.

- Przestań to boli! Musiałam to zrobić inaczej by go zauważył. - krzyczę sama do siebie.

- Boli bo się opierasz. Wpuść mnie, pozwól mi wejść a wszystko będzie dobrze. Uspokój się i odetchnij. - próbuję zrobić jak kazał.

- Kim jesteś? - pytam uspokajając oddech. O dziwo to pomogło bo ból zelżał. Nadal go odczuwam ale jest do zniesienia.

- Moja droga nie pamiętasz mnie? To ja staram się ochronić cię przed tymi potworami! - Nogi prowadzą mnie na taras. Muszę przewietrzyć umysł.

- Medar...

- Brawo moje dziecko. A teraz czy możemy wrócić do naszej ostatniej rozmowy?

- Ostatniej? - nie mogę sobie przypomnieć.

- Tak ostatniej. - powtarza. - Mówiłem ci, że jest sposób aby cię stąd wydostać. Musisz tylko mi pomóc. Musisz mi zaufać Livianno.

- Polegam na twoich słowach tak samo jak na słowach demonów. Oboje nie zasługujecie na moje zaufanie. Ty nawiedzasz mnie we śnie a teraz i za dnia a on...- w mojej głowie pojawia się obraz Deymonda. Ten ból w oczach gdy widział że jest ze mną źle. Czy ja właśnie go okłamuje? Czy nie mogę uwierzyć w zamiary Medara ponieważ jakaś część mnie jest już na łasce mojego porywacza? -...przetrzymuje mnie tu bez mojej zgody?

- Jeśli nie umiesz odróżnić dobra od zła to jest gorzej niż myślałem. Livi jeśli pozwolisz, mam dla ciebie propozycję.

- Jaką? - dopytuję i opieram dłonie o balustradę. Spoglądam na ogród z mieszanką zachwytu i tęsknoty. W blasku słońca jestem nim zachwycona. Cichy śpiew ptaków dodaje temu miejscu uroku. Do moich nozdrzy dochodzi delikatny zapach kwiatów i zieleni. Wpatruje się w dal i do mojej głowy puka jedna wyraźna myśli. Pragnę wolności, całkowitej swobody. Chce kierować sama swoim życiem.

- Powiem ci jak otworzyć portal abyśmy mogli się spotkać. Porozmawiamy w cztery oczy. Jesteś mądrą dziewczynką i myślę że gdy się zobaczymy upewnisz się w przekonaniu że to ja jestem tą dobrą stroną.

- Skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz mi krzywdy? - mówię odwracając się od przepięknego krajobrazu. Opieram się o balustradę i czekam na jego dalsze słowa.

- Kochane dziecko ja nie mam wstępu na Piekielną Ziemię. Brama którą stworzysz pozwoli nam tylko widzieć się i rozmawiać. Nie będę mógł nawet cię dotknąć. - Czy powinnam to zrobić? Czy powinnam w ogóle brać tą możliwość pod uwagę? Nareszcie powoli zaczyna mi się układać z moim przyszłym mężem. Może już niedługo zaufa mi na tyle, że uda mi się go przekonać na wycieczkę poza ten świat? Wtedy przy odrobinie szczęścia uciekłabym jak najdalej od tego wszystkiego? Ale nadal zostaje kwestia tego człowieka z mojej głowy. Muszę poznać jakie naprawdę ma intencje. Może rzeczywiście jest moim przyjacielem?

- Jak mam to zrobić? - pytam po chwili ciszy wypełnionej moimi myślami. 

- Dziecko wszystko ci wyjaśnię. Znajdź miejsce z kominkiem. Musi być w zamku, to ważne. Musisz też jakoś zdobyć ziele księżyca. To taki mały kwiatek, który rośnie samotnie na polanach blisko wody. Ma srebrzysty odcień łudząco podobny do poświaty księżyca. Jak już go zdobędziesz musisz...wtedy tylko....i wypowiesz słowa... - jego głos zaczyna niknąć w mojej głowie. - On tu jest...niedługo wrócę...

- Nie za zimno? - otwieram szeroko oczy. Cholera! Zaciskam medalion w dłoni aby go nie dostrzegł. I co teraz? Co ja ma zrobić? Nie mam jak go schować stojąc w samej halce. - Wszystko dobrze? - pyta gdy nie odpowiadam. Słyszę trzepot skrzydeł tuż przy moim uchu. Demon ląduje tuz obok mnie. Niespiesznie obracam głowę w jego stronę.

- Tak...tak wszystko dobrze. Chciałam się tylko chwilę przewietrzyć. - lekki dreszcz przechodzi przez moje ciało co nie uchodzi jego uwadze. Marszczy lekko brwi i patrzy na mnie podejrzliwie. Jestem okropnym kłamcą! Już raz mi to powiedział. Przecież nie jest tak głupi, zaraz zauważy, że jest cos ze mną nie tak.

- Może jednak lepiej będzie, jeśli wejdziesz do środka i ubierzesz się w coś bardziej...stosownego? - wpatrywał się we mnie, a na jego ustach błądził uśmiech.

- Masz rację! - mówię z troszkę zbyt dużym entuzjazmem. Szybkim krokiem ruszam w stronę sypialni. Słyszę kroki za mną. Nie! On nie może ze mną iść. W mgnieniu oka łapię za drzwi. - Ty poczekasz tu!- dodaję zamykając mu je przed nosem. Zasłaniam rolety i z ulga wypuszczam powietrze z płuc.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W szponach przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz