Rozdział 12.

32 4 7
                                    

POV: Theo

Nie miałem w zwyczaju płakać. Jednak, gdy potwierdziły się moje podejrzenia, a ja w końcu odzyskałem swoją miłość, nie byłem w stanie się powstrzymać. Tak, kochałem ją, od zawsze. Nie poczułem więc najmniejszej ulgi. Ona nadal nie dostrzegała mnie, tylko jego. Nigdy nie była moja i nigdy nie będzie. Cierpiałem widząc, jak Keeho ją krzywdzi. Moje serce powoli tłukło się jak szklany wazon, bo mimo trudnej sytuacji, ona nadal to wszystko znosiła. Wierzyła, że gdy on ją rozpozna to się zmieni, że dawny Keeho wróci. Ale dla niego nie było już nadziei. Dawny Keeho już umarł. Nie było dla niego powrotu...
Nie chciałem na niego patrzeć, odpychała mnie już sama jego obecność. Nie miałem więc zamiaru wracać do miejsca, które śmieliśmy nazywać domem. Bałem się, że gdy nasze spojrzenia się spotkają, nie powstrzymam się od wygarnięcia mu całej prawdy. Ale na to było zbyt wcześnie. Wystarczyło mi, że choć przez moment miałem Ha-yoon w swoich ramionach i, że przez tą krótką chwilę była tylko moja.
Gdy ona sama trzymała mnie, jakbym był ostatnią stałą rzeczą na tej ziemi, ja zacząłem przypominać sobie naszą wspólną przeszłość. Kiedyś jej uścisk był czymś codziennym, tęsknota za tym doprowadzała mnie do szaleństwa. Spojrzałem ku górze, jakby to miało zatrzymać łzy, płynące z moich oczu, ale na to było już za późno.

POV: Keeho

Tylko ognie piekielne, przepełniające moje serce, były w stanie uśmierzyć ból, który przeżywałem każdego dnia bez niej... Każda sekunda łamała mi kości, każda minuta rozcinała żyły, każda godzina powoli zabijała. Wszyscy, którzy stali na mojej drodze do odnalezienia jej, ci, którzy chcieli się do mnie zbliżyć, oni wszyscy zasługiwali na to by poczuć to co ja. Wiedziałem, że uważali mnie za nieobliczalnego, nawet mój najbliższy przyjaciel - Theo. Ja nie chciałem być okrutny. Nigdy taki nie byłem. Ja po prostu pragnąłem tego by ją odzyskać. By móc znów ją przytulić, by w końcu pierwszy raz ją pocałować. Chciałem powiedzieć, że już jestem przy niej i już nigdy jej nie opuszczę. Ja chciałem tylko jej. Dlaczego nikt na tym cholernym świecie tego nie rozumiał!?
Popadałem w obłęd, ciągle myśląc o niej. Byłem gotów zrobić dla niej wszystko, nawet gdybym musiał kogoś zabić.

POV: Ha-yoon

-Tak bardzo cię przepraszam... - Theo w końcu nie udało się powstrzymać napierających łez.
-Przestań płakać Taeyang... Już dobrze - odkleiłam się od niego i patrząc mu prosto w oczy, uśmiechnęłam się łagodnie. - Nie mam ci tego za złe... Chcę tylko o tym zapomnieć...
-Potrzebowałem cię, mała... Tak bardzo cię potrzebowałem... - z jego policzków spłynęły kolejne łzy.
-Już jestem z tobą... Tylko nie płacz...
Nie byłam w stanie sobie wyobrazić jak Theo bardzo cierpiał. Wciąż utwierdzał mnie w przekonaniu, że był bardzo dobrym człowiekiem. Jego tęsknota była dla mnie powodem do szczęścia, w końcu mogłam poczuć, że ktoś był na tym świecie dla mnie, że warto żyć by go nie zawieść, a jednak nie byłam w stanie się uśmiechnąć. Poczułam ulgę, tak dużą, że sparaliżowała wszystkie moje zmysły. Taeyang musiał odczuwać to samo, gdyż upadł przede mną na kolana i zaczął rozpaczliwie szlochać. Przyciągnęłam jego głowę do swojego brzucha i przytulałam trzęsącymi się rękami, samej żałośnie płacząc.

-Przestańcie, bo sam zacznę ryczeć - usłyszałam dobrze znany mi głos, z lekko szyderczym tonem, który zbliżał się do nas coraz bardziej.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a moje oczy od razu dostrzegły Taehyunga.
-Tae!? - odskoczyłam do tyłu, a Theo wstał i dynamicznym ruchem ręki, przetarł twarz, co niestety nie zamaskowało jej czerwonej barwy
-Czemu płaczesz i przytulasz się do jakiegoś losowego typka na ulicy? - Taehyung zaczął lekko sarkastycznie i nie byłam w stanie odczytać jego intencji.
-Choi Taeyang - przedstawił się chłopak, lekko się kłaniając. - Byłem... Z nią w sierocińcu...
-A ten to...? - V spojrzał w stronę Asahiego.
-Hamada Asahi - ukłonił się nisko japończyk. - Ja!... Tu tylko stoję, w sumie.
-To są dobrzy ludzie Tae, nie bądź wścibski - zwróciłam chłopakowi uwagę.
-Przepraszam - podał Taeyangowi rękę. - Po prostu przestałem ufać ludziom, po ostatnim zajściu.
-Nie masz się o co martwić - oświadczył Theo z przekonaniem. - Będę go trzymał od niej z dala na tyle, na ile będę w stanie.
-Czyli już ci powiedziała, co się odwaliło za waszą szkołą?
-Owszem i zrobię co w mojej mocy, by była bezpieczna.
-Dobry z ciebie chłopak, młody - V poklepał mojego przyjaciela po ramieniu. - Miej na nią oko.
-Powinniśmy się zbierać, Tae, Woosung pewnie już na nas czeka - zrozumiałam, że dalsza rozmowa z Theo mogła być tragiczna w skutkach.
-Miło było cię poznać, Taeyang - V klepnął chłopaka w policzek, wziął mnie pod ramię i zaprowadził z powrotem na miejsce, w którym mieliśmy się spotkać z naszymi towarzyszami.
Ku mojemu zdziwieniu byli tam już wszyscy, a co więcej, wyglądali na bardzo zniecierpliwionych.

Guys, I'm Back || Yoon KeehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz