Rozdział 6.

50 6 0
                                    

*POV: Ha-yoon*

-Państwa zamówienie - kelnerka zgrabnie przyniosła oba dania i podała nam je, po czym odeszła w ciszy, dając nam spokojnie dokończyć naszą wciągającą rozmowę o dosłownie niczym.
-Naprawdę nie wiem co mam ci powiedzieć, Ha-yoon. Ten dialog do niczego nie doprowadzi. Po prostu jedzmy - Woosung wziął do rąk metalowe pałeczki, po czym ułożywszy je w dłoniach, zabrał się za pałaszowanie.
-Dziękuję... - oznajmiłam cicho.
-Nie masz za co, moja droga. Chciałem po prostu, żebyś wyrwała się na chwilę od ojca tyrana i zajęła się czymś miłym - mówił, patrząc w swój talerz.
-Dziękuję, że choć na moment mogę przestać się bać i w końcu poczuć się bezpiecznie - po wypowiedzeniu tych słów, jak na złość, stało się coś strasznego.
Siedziałam przodem do drzwi wejściowych, więc bez trudu udało mi się dojrzeć wchodzącego do środka zmachanego Taeyanga, który swoją drogą, był tak spocony, że przemokły mu całe włosy. Gdy tylko pojawił się w moim polu widzenia, otworzyłam szeroko oczy, dając przy tym Woosungowi znać, żeby pod żadnym pozorem się nie odwracał. Theo rozejrzał się ostentacyjnie i gdy jego wzrok wreszcie spoczął na mnie, odwróciłam się gwałtownie i starałam się udawać, że go nie widzę.
-Nowa! Jak dobrze, że cię znalazłem! - zawołał, zbyt miło, co bardzo mnie wyczuliło.
-Kim ty jesteś i czego od niej chcesz? - Woosung niepotrzebnie stanął w mojej obronie.
-Spotykasz się z tym staruchem!? - starał się ukryć śmiech, zakrywając usta dłonią. - Mniejsza z tym, mam do ciebie ważną sprawę - podszedł bliżej i oparł się rękami o nasz stół, pochylając się w moją stronę. - Pod żadnym pozorem, nie możesz się zjawić dzisiaj wieczorem na imprezie w domu Hamady Asahiego. Nie zależnie, czy będzie chciała namówić cię koleżaneczka, ten staruch czy ktokolwiek inny. Po prostu tam nie przychodź - Theo był śmiertelnie poważny.
-Bo co? Aż tak się na mnie uwzięliście, że nawet na imprezę nie chcecie mnie wpuścić? A żebyś wiedział, że pójdę, Taeyang - starałam się zrobić mu na przekór.
-Powiem wprost - Theo wyprostował się i włożył ręce do kieszeni jeansów. - Grozi ci tam śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli się zjawisz, najprawdopodobniej już stamtąd nie wrócisz.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Woosung'a przerażona. Za to on sam po prostu zaniemówił.
-Zostań dziś w domu - Taeyang zostawił nas z tym komentarzem i wyszedł z lokalu.
Zdezorientowana całą sytuacją podążyłam wzrokiem za Theo. Przez okno widziałam, że chłopak centralnie przed restauracją, zatrzymał się, wyciągnął telefon i przyłożył do swojego ucha. Wnioskuję, że usłyszał coś bardzo szokującego, bo rozłączywszy się, nawet się nie obejrzał tylko ruszył sprintem z powrotem w stronę szkoły.

*POV: Theo*

-Jiung? Co jest? Co się stało?
-Taeyang, gdzie cię wywiało? Keeho cię szuka. Ponoć Intak się wygadał i masz przewalone.
-Jak to ,,wygadał"!? Co mu powiedział!?
-Słyszałem, że Keeho ci nie daruje i, że przez ciebie cały jego plan poszedł się walić. Polecam wracać i z nim pogadać, jeśli chcesz się jutro obudzić.
-Ja pierniczę! Co się z nim ostatnio stało. Yoon zawsze był przewrażliwiony, ale teraz naprawdę przechodzi samego siebie. A z Intakiem to ja sobie inaczej porozmawiam!
-Wracaj jak najszybciej! - Jiung jęknął, jakby się wystraszył, co mnie trochę zmartwiło.
Po chwili usłyszałem jakieś krzyki w słuchawce i napewno nie były wywołane przyjemnym czynnikiem.
-Co tam się dzieje!?
-Theo, Keeho zaczął wyżywać się na Soulu za szkołą! On naprawdę oszalał! Błagam zrób coś z tym!
-Na Shocie!? Za co do cholery!?
-Walnął jakiś głupi, wyrwany z kontekstu żart, a Keeho wpadł w szał! - rozbrzmiał kolejny okrzyk bólu. - Rzucił nim o ścianę i kopie po brzuchu! Wracaj!
Kiedy dotarło do mnie, jak poważna była sytuacja, zacząłem biec jak najszybciej potrafiłem, by uratować najsłabsze ogniwo naszej grupy. Soul, w pewnym sensie, nigdy nie należał do nas w stu procentach. On był duszą towarzystwa i mimo naszej złej reputacji, miał mnóstwo znajomych obydwu płci. Nigdy nikogo nie skrzywdził, nie obraził, a już na pewno nie umiał się bić. Z tym, że Keeho zawsze traktował go jak brata i nigdy nie odważył się podnieść na niego ręki. Ale w dniu pojawienia się tej nowej, Keeho zmienił się diametralnie. Wszystkie słowa wypowiedziane przeze mnie, czy kogokolwiek innego drażniły go jak płachta byka, był oschły, wściekał się o błahostki, a to wszystko dosłownie od kilkunastu godzin. Zawsze był agresywny, ale ten moment wczoraj na boisku... Miałem wrażenie, że zwyczajnie go złamał. Od tego czasu, nasz przyjaciel stał się nieprzewidywalny.
-Keeho, powaliło cię!? Jak śmiesz podnosić na niego rękę!? - starałem się krzykiem, przerwać tą jednostronną bijatykę.
Kiedy Yoon odwrócił się w moją stronę, a jego uwaga spoczęła na mnie, Soul wreszcie mógł odpocząć. Zaczął głośno kaszleć, trzymać się za brzuch i pluć krwią. Miał całą posiniaczoną twarz i ręce, a jego oczy były przekrwione i leciały z nich łzy. Jeśli zastanawia was dlaczego reszta chłopaków nie próbowała go od niego odciągnąć, to odpowiedź była prosta. Najzwyczajniej w świecie się nie dało. Gdy Keeho wpadał w szał to tylko ja potrafiłem sprawić, by się opamiętał. Z jakiegoś powodu liczył się tylko i wyłącznie z moimi słowami.
-Proszę, proszę! Kogo my tu mamy? Myślałeś, że się nie dowiem!? Doskonale wiesz, że wyciągnięcie informacji od Intaka jest prostsze niż budowa cepa - szedł w moją stronę, wycierając o siebie ręce.
-Dlaczego mu to zrobiłeś? Przecież on jest naszym przyjacielem!
-Byłem zły, a on akurat się nawinął - nie poznawałem swojego przyjaciela.
-Keeho, ty nie jesteś sobą. Powinieneś iść do psychologa, albo od razu do zakładu
zamkniętego.
Jiung, Intak i Jongseob podnieśli cierpiącego Shotę i zabrali do pielęgniarki, zostawiając mnie z tym psycholem sam na sam.
-Naprawdę dalej będziesz udawał, że wszystko jest w porządku? Że krzywdzenie ludzi przypadkowo napotkanych na swojej drodze, albo nawet bliskich przyjaciół jest normalne? - starałem się wpłynąć na jego sumienie i wywołać poczucie winy, ale on już chyba całe stracił.
-Żaden z was idiotów nie wie, jak ciężki czas teraz przechodzę! - Keeho był już naprawdę wyniszczony od środka.
Było mi go bardzo żal, ale nie mogłem mu w żaden sposób pomóc.
-Przechodzisz go dosłownie od kilkunastu lat! Powinieneś się przyzwyczaić, a nie zmieniać na gorsze.
-To nie ja się zmieniam na gorsze, tylko ty zaczynasz mięknąć! - kiwał głową. - Zakochałeś się w tej nowej i teraz o nią walczysz, tak? W takim razie przekonajmy się, kto ten pojedynek wygra...

Guys, I'm Back || Yoon KeehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz