Rozdział 9.

51 6 0
                                    

-Co to za zbiegowisko się tu zrobiło? Kogo ja widzę! Taehyung, Yoongi!? - nastąpił niespodziewany obrót spraw.
Wszyscy zwróciliśmy swój wzrok, w stronę nadchodzącego z prawej, Woosung'a. Z tego co udało mi się zauważyć, znów, jak zwykle, miał satynową koszulę z tak dużym dekoltem, by móc emanować wywalonym na pół klatki piersiowej tatuażem, że wzorem sztyletu.
-Woosung! - chłopaki zawołali, w idealnej harmonii.
Obydwóm moim braciom, wrócił dobry humor. Podbiegli do mojego znajomego i zbili z nim graby, po czym zaczęła się konwersacja:
-Skąd znacie Ha-yoon? - zaczął gitarzysta.
-Można powiedzieć, że to nasza siostra - Tae uśmiechnął się, do Yoongiego.
-Przecież wy nie jesteście spokrewnieni.
-To długa historia, stary - Suga poklepał Woosung'a po ramieniu.
-Właśnie zastanawiałem się, czy wasze nazwiska mają ze sobą coś wspólnego - Woosung schował ręce do kieszeni.
-A tak właściwie, to skąd ty ją znasz? - Suga zadał to pytanie z dużym naciskiem na słowo TY.
-Też zbyt długo, by opowiadać... Ej, może pójdziemy gdzieś wszyscy razem i pogadamy. Dawno was nie widziałem - zaproponował Woosung.
-Możemy, tylko najpierw muszę znaleźć telefon. Zgubiłem go gdzieś tutaj - Tae rozejrzał się dookoła.

*POV: Theo*

Podczas gdy chłopaki siedzieli w poczekalni, ja i Asahi postanowiliśmy zaczerpnąć świeżego powietrza, gdyż operacja Soula mocno się przedłużała. Z tego co wcześniej powiedział nam lekarz, Shota miał złamane trzy żebra i wybitą szczękę. Słuchanie opowieści na temat tamowania jego wewnętrznego krwotoku i nastawiania kości, zostawiłem Jiungowi, Intakowi i Jongseobowi, gdyż ja byłem zbyt wrażliwy na takie tematy. W szczególności kiedy chodziło o mojego przyjaciela. Asahi zgodził się towarzyszyć mi w krótkiej wędrówce dookoła szpitala, a Jiung miał za zadanie zadzwonić, jeśli dostałby jakieś nowe informacje. Wbijałem wzrok w chodnik i szedłem przed siebie, wzdrygając się za każdym razem gdy wyobraziłem sobie wściekłego Keeho. W tamtym momencie nikomu nie życzyłbym przebywania z nim sam na sam...
-Ten wariat powinien iść się przebadać - Asahi kopnął kamyk, leżący na jego drodze. - Rozumiem, trauma traumą, ale żeby połamać żebra najlepszemu przyjacielowi!?
-Czasami wydaje mi się, że sam diabeł go opętał - zgodziłem się z Japończykiem. - Już mam po dziurki w nosie tych jego odpałów. Jeszcze chwila, a naprawdę kogoś zabije.
-A ta nowa... - mój towarzysz dostał nagłego oświecenia - ...ona tam z nim jest?
-O cholera... - wtedy dotarło do mnie, co ja najlepszego narobiłem.
-Zostawiłeś ją tam!? Idioto! - Asahi zatrzymał się i popchnął mnie by dać upust swoim emocjom.
-Musimy tam jechać! - zdecydowałem i jak strzały popędziliśmy w stronę przystanku autobusowego.

*POV: Ha-yoon*

-Mówisz o tym? - Woosung wyciągnął z kieszeni czarnego Samsunga i wystawił rękę w stronę Tae.
-Skąd go wziąłeś!? - Taehyung się podekscytował.
-Leżał pod bramą szkoły - oznajmił gitarzysta.
-A co ty, jeśli można wiedzieć, robiłeś pod liceum? - Yoongi zadał bardzo słuszne pytanie.
-Ha-yoon uciekła z naszego porannego spotkania w popłochu, więc chciałem sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, ale najwidoczniej tak.
-Jakiego spotkania? Ty nie byłaś w szkole? - Suga, coraz lepiej wchodził w rolę mojego starszego brata.
-Yyy... - musiałam jakoś wybrnąć z tej problematycznej sytuacji. - Idziemy na spacer do miasta? - zaproponowałam po chwili.
-Jest wcześnie, wszystko będzie pozamykane - wzbraniał się Yoongi.
-Ale im mniej ludzi, tym mniej uporczywych fanów - zaargumentował Woosung, który był po mojej stronie.
-Ej! Nie nazywaj ARMY uporczywymi! Kochamy ich z całego serca - Taehyung musiał ochronić dobre imię ukochanego fandomu.
-Spokojnie, żartowałem. Wiecie doskonale, że BLACK ROSE to moje życie... O! Przepraszam na chwilę - do Sammy'ego niespodziewanie zadzwonił telefon.
Chłopak odszedł na kilka kroków, a my w ciszy czekaliśmy aż skończy rozmowę. Nie trwała ona zbyt długo, ale jak na moje oko, była bardzo dynamiczna. Woosung wrócił po kilku minutach cały rozpromieniony i zawołał:
-Mała zmiana planów, idziemy do mnie!
-A to niby czemu? - Taehyung był lekko zaskoczony.
-Dojoon dzwonił, ponoć właśnie wrócili z lotniska. Pytał się czy gdzieś z nimi nie pójdę, ale zaproponowałem wspólny wypad na miasto. Tylko musimy ich odebrać z domu, bo znowu się zgubią, jak ostatnim razem.
-Gdzie oni ci się zgubili? - Suga zadał pytanie, które też zaczęło mnie nurtować.
Bo w końcu, jak trójka trzydziestolatków mogła zgubić się w mieście, w którym mieszka.
-Oj, to jest bardzo skomplikowana historia... Rok temu, dopiero zamieszkaliśmy razem, a ja zacząłem swoją chorą fascynację muzyką BTS. W tamtym czasie nikt z nas nie znał dobrze tego miasta i nie potrafiliśmy się zaaklimatyzować, ale ja wpadłem na świetny pomysł, aby kupić sobie album ,,Love yourself, 'tear'". Tylko, żeby nie było za łatwo, wysłałem do sklepu Jaehyeonga. On oczywiście nie wracał przez kilka godzin, a gdy już się pojawił, około trzeciej nad ranem, to okazało się, że złapał go jakiś uliczny satanista i chciał zaciągnąć do jakiejś sekty. Szczęśliwie udało mu się uciec, ale teraz chłopaki mają traumę i w Korei nigdzie się beze mnie nie ruszają. Jaehyeong może i nie do końca się zgubił, ale chcieli mi go ukraść, więc teraz muszę go pilnować.
-Fascynujące - znudził się Yoongi. - Dziękujemy, że naznaczyłeś nas znajomością tej opowieści.
Podczas słuchania, zdążyliśmy przejść już pół drogi do posiadłości Sammy'ego. Drugą połowę chłopaki przeznaczyli na ożywioną konwersację, w której ja oczywiście nie mogłam brać czynnego udziału.
     -Staary...! Wiesz, że dwanaście to za mało - usłyszałam to zdanie, wyciągnięte z kontekstu, bo wcześniej się zamyśliłam.
-Dwanaście czego? - zapytałam.
-No kiełbasek - sprostował Tae. - Chcemy zrobić dzisiaj z chłopakami ognisko, ale na naszą siódemkę, dwanaście kiełbas nie wystarczy. Co najmniej czternaście.
-Czemu siódemkę? Was jest przecież sześciu - wiedziałam ile członków liczy The Rose, z wcześniejszych wypowiedzi Woosung'a.
-A ty? Ty też się liczysz - oznajmił Suga kładąc mi rękę na ramieniu.
-O nie! Ja nie mogę! Ojciec mnie zabije - wzbraniałam się.
-Zadzwonię do niego i mu powiem, że nie wrócisz na noc. Zrozumie - stwierdził Taehyung.
-Tae, błagam nie rób tego! Doskonale wiesz jaki on jest. Znowu mnie uderzy, jak wczoraj, gdy się spóźniłam!
-Co zrobił!? - odpalił się Yoongi. - ZABIJĘ GNOJA!
-Myślałem, że już z tym skończył... - Tae spuścił wzrok. - Wiesz co, Ha-yoon? Nie wrócisz dzisiaj do domu, zostaniemy na noc u Woosung'a, a jutro rozprawię się z ojcem.
-Jak chcecie, mogę ją zatrzymać u siebie na dłużej, tylko zgłoście tą sprawę na policję - zaproponował Sammy.
-Nie mogłabym... Przecież wrócili twoi przyjaciele, nie chcę robić wam wszystkim problemów.
-Spokojnie, chłopaki z pewnością bardzo chętnie cię przyjmą - zapewniał mnie Woosung. - Nie masz się o co martwić.
-Jeśli mógłbyś to dla niej zrobić, byłbym ci wdzięczny - powiedział Yoongi.
-Chyba żartujecie - oburzył się Tae. - Nie zgłoszę własnego ojca na policję.
-Taehyung zrozum, on krzywdzi ludzi - przekonywał go Suga.
-Ale...
-Nie ma żadnego ,,ale", jutro z samego rana zadzwonimy. Oni się tym zajmą - oświadczył Yoongi i nikt nie miał już nic więcej do gadania.

Guys, I'm Back || Yoon KeehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz