Rozdział 5.

53 5 0
                                    

-Co będzie dla pana? - kelnerka zapytała Woosung'a, wpatrując się w swój notesik, kiedy ten przeglądał jeszcze menu.
-Momencik. Może... Kongnamul Bap. I szklankę wody.
-Oczywiście, a co dla córki? - kobieta mnie lekko zszokowała.
Jednak postanowiłam się nie odzywać, chciałam zobaczyć jak Woosung z tego wybrnie.
-Nie, to nie moja córka! - wypierał się.
-Ou... Rozumiem... - kobieta chyba źle to odebrała.
-To nie tak! To moja... Yyy... Siostrzenica! - machał rękami.
No, tego już było za wiele. Jego kreatywność była na bardzo niskim poziomie. Zdecydowałam się, przejąć nad tym kontrolę.
-Spokojnie, to mój wujek. Tylko jest trochę, no wie pani, dziwny - robiłam dobrą minę, do złej gry.
-Ach, no tak. Jasne. Więc co dla pani?
-Ja poproszę tylko wodę. Nie chcę wujkowi robić problemów. Już wystarczająco go dzisiaj wykorzystałam.
-Nie no, przyszliśmy do restauracji, zjedz coś chociaż - Woosung nalegał.
-Nie mogę - naprawdę, nie chciałam go wykorzystywać.
-W takim razie, dla siostrzenicy będzie to samo - uśmiechnął się do kelnerki, a ta nam podziękowała i odeszła do kuchni. Widać, że nie chciała mieć z nami nic wspólnego.
-Dziękuję, Woosung. Jesteś aż nadto dobry dla mnie. Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę - coraz bardziej go lubiłam, ale moja czujność pozostała taka sama.
-Za nic mi się nie odwdzięczaj. Ja sam nie wiem, co mam robić z pieniędzmi. Jesteś pretekstem, do ich wydawania. To ja powinienem ci dziękować - wziął do ręki kartę z drinkami i zaczął ją przeglądać.
-Czego tam szukasz? Alkoholu, do śniadania, o 9:00? - zdziwiłam się.
-Nie no, jeszcze ze mną aż tak źle nie jest. Po prostu sobie przeglądam, skoro nic nie mówisz.
-To może zarzucisz jakimś tematem? - zaproponowałam.
-Um... Nie wiem. Ładna pogoda, nie sądzisz?
-Serio? - zawiodłam się.
-Nie mam pomysłu.
-W takim razie, może opowiedz mi coś o tym twoim zespole? Na czym grasz, czy coś? - tylko to przyszło mi do głowy.
-Jestem głównym wokalistą i gram na gitarze elektrycznej. Jak będziesz chciała, mogę wziąć cię kiedyś na próbę. Chłopaki z chęcią cię poznają. A w ogóle, może w końcu mi się przedstawisz? Nadal nie wiem jak się nazywasz.
-Min Ha-yoon - po dłuższej chwili uznałam, że to odpowiedni moment.
Z Woosungiem znałam się krótko, ale zrobił dla mnie więcej niż ktokolwiek, ostatnimi czasy. Należało mu się, w końcu poznać moją tożsamość.
-Min? Zabawne. Mój najlepszy przyjaciel też ma tak na nazwisko. Nie masz może brata? - zażartował.
-Chyba nie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
-W jakim sensie ,,wydaje"? Nie pamiętasz? - zdziwił się.
-Moi rodzice zginęli w pożarze, całe życie myślałam, że zostałam tylko ja, ale coraz częściej miewam wizję, w których bierze udział ktoś jeszcze...

*POV: Theo*

-Impreza!? Odbiło ci!? - krzyknąłem, w samym środku lekcji historii.
Na szczęście nauczyciel nie zbyt się tym zainteresował. Tylko odwrócił się w naszą stronę i wzrokiem przekazał mi, że mam się zamknąć.
-Cii - uciszył mnie Keeho, dzielący ze mną ławkę.
-Zapomniałeś już idioto, że z nikim nie rozmawiamy? We łbie ci się poprzewracało? - nauczony doświadczeniem, szepnąłem.
-Taeyang ty chyba czegoś nie zrozumiałeś... Nie idziemy się tam bawić, tylko wcielić w życie mój plan - Keeho zbliżył się do mnie, bym go lepiej słyszał.
-Coś ty znowu wymyślił? Chodzi o tą nową?
-Stary, słuchaj. Upiję ją, uwiodę, a potem...
-Nawet tego nie kończ - przerwałem mu. - Wiem, że tęsknisz. Nam też bardzo brakuje Ha-yoon, ale nie posuwaj się do tak drastycznych środków, tylko po to, żeby wyżyć się na jakiejś 16-latce. Jeśli potrzebujesz rozładować emocje, idź na jakieś karate albo inny boks.
-Zadarła z nieodpowiednią osobą, teraz niech żałuje.
-Keeho, nie jesteś jakimś psycholem. Ani ja, ani reszta, nigdzie z tobą nie idziemy. Błagam, tylko nie zrób nic, czego potem będziesz żałować.
-Panowie, do jasnej ciasnej - wyprowadziliśmy historyka z równowagi. - Yoon, Choi! Obydwaj do tablicy! Nie będę dłużej tolerował tak tragicznego zachowania.
-Ależ panie profesorze! - Keeho powiedział tonem, jakby był zjarany i starał się wybrnąć z sytuacji. - Obiecujemy, że to się już nie powtórzy. Chciałem powiedzieć koledze, żeby przestał do mnie gadać, ale on jest taki natrętny, że wie pan!
-Tak!? W takim razie pan Choi odpowie mi na parę pytań. Zapraszam!
Spojrzałem na Keeho z wyrzutem, a on szepnął jedynie: ,,Karma". Pokręciłem głową i poszedłem do pana Seung-hyuna, który palcem wskazał mi ławkę centralnie przed biurkiem, przygotowaną na takich delikwentów i zaczął zadawać mi pytania:
-Dobrze, panie Taeyang, teraz mi pan odpowie, kto jest obecnym cesarzem Japonii?
-Naruhito, panie profesorze - miałem szczęście, że byłem genialny z każdego przedmiotu.
Z całego P1Harmony, byłem tym jedynym, który w sumie lubił się uczyć.
-Dobrze, w takim razie, poda mi pan datę wybuchu bomby atomowej w Hiroshimie?
-Szósty sierpnia 1945 roku, o 8:15 - stwierdziłem z pewnością.
-Masz szczęście, Choi. Siadaj i przestań gadać, bo cię wywalę, razem z tą twoją grupką, od siedmiu boleści. Żeby mi się to nie powtórzyło - historyk był zdecydowanie zszokowany, moim wrodzonym talentem.
Ja niestety miałem gorsze problemy. Keeho chciał skrzywdzić tą nową, a ja byłem jednym z nielicznych, którzy byli blisko niego i wiedziałem, że potrafi być nieobliczalny.
     Po lekcji, w mgnieniu oka spakowałem rzeczy do swojego czarnego plecaka i wybiegłem z klasy, ciągnąć przy tym za nadgarstek zdezorientowanego Intaka.
-Stary, nie zdążyłem się spakować! - blondyn próbował mi się wyrwać.
-Chłopaki ci wezmą! - ścisnąłem swoją dłoń, czując, że Intak prawie wygrał tę walkę.
Zaprowadziłem go prosto na szkolne boisko. Nikt jeszcze nie zdołał się tam pofatygować, więc mieliśmy szansę na krótką konwersację na osobności:
-Theo, co jest tak ważne, że musiałem zostawić tam swój telefon!? - więc o to mu chodziło cały ten czas...
-Czemu nie trzymasz go w kieszeni!? Z resztą, nie ważne. Wysłuchaj mnie uważnie... - stopniowo sciszałem swój głos. - Keeho chce iść na imprezę do Asahiego.
-Do tego kolegi Shoty? Niech idzie, co nam to szkodzi? Może się w końcu zsocjalizuje.
-Intak, tam będzie cała szkoła! - mój przyjaciel chyba nie rozumiał powagi sytuacji.
-No, i? - złapał mnie za ramię i zacisnął na nim swoją dłoń. - Naprawdę Taeyang, nie ogarniam, co jest w tym takiego złego?
-Tam będzie ta nowa! On chce ją skrzywdzić, stary!
-A ty co, martwisz się? - zapytał uszczypliwe. - Niech robi co chce. Ani ja, ani ty, ani nikt inny, nie jesteśmy w stanie go zmienić. Naszym zadaniem jest po prostu, nie wchodzić mu w drogę. Tak jest najbezpieczniej.
-Musimy z tym skończyć, on wysłał do szpitala zbyt dużo osób. Naprawdę, dłużej tego nie zniosę.
-Theo, jak chcesz to skończyć, sprowadź mu Ha-yoon. Inaczej nigdy się nie opamięta.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał, żeby ona wróciła. Ale puki to się nie stało, musimy wybić Keeho z głowy kolejne wybryki. On naprawdę, w końcu kogoś zabije.
-Stary, mnie to nie przeszkadza, niech sobie Keeho robi co chce. Ale jak tak ci zależy to idź z nim na tą imprezę i pilnuj, żeby nic nie odwalił - zaproponował.
-Wiesz dobrze, że jak tylko wejdę mu w paradę, to na mnie pokieruje cały ogień.
-To idź do tej laski i powiedz jej po prostu, żeby się tam nie zjawiała. Nie wydaje mi się, żeby Hamadzie przeszkadzało, że nie będzie jednej smarkuli - Intak podsunął mi genialny pomysł.
-Ty... Masz rację! Tak zrobię. Powiedz chłopakom, że siedzę u pielęgniarki z zatruciem pokarmowym czy coś. Nie będzie mnie do końca lekcji!
Zrobiłem szybki zwrot do tyłu i co sił w nogach pobiegłem w stronę bramy, którą nowa opuszczała teren szkoły. Sprintowałem jak tylko mogłem, ale po jakimś czasie zaczęło brakować mi tchu. Zatrzymałem się na środku chodnika, by wziąć oddech i przy okazji nieco się rozejrzeć. Los chciał jednak, bym właśnie w tamtym momencie znalazł poszlakę, która w prosty sposób mnie do niej zaprowadziła.

Guys, I'm Back || Yoon KeehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz