W moim pokoju wisiały na ścianach dziesiątki plakatów. Byli tu bohaterowie anime, kadry ze znanych filmów czy po prostu zwykłe krajobrazy. Ale jakimś cudem nie było kotów. Największa zagadka wszechświata, a ja nie mam nawet jednego zdjęcia. Jak to możliwe?
Próbowałam zasnąć od dobrej godziny. Słyszałam jak do spania szykuje się tata i aż mu zazdrościłam. Wiedziałam, że jak tylko przyłoży głowę do poduszki, to od razu zaśnie.
– Tato! – zawołałam.
Tata stanął w drzwiach mojego pokoju.
– Idziesz już spać? – zapytałam.
– Yhm – mruknął.
Nagle dało się słyszeć ciche pukanie do drzwi. Odruchowo wcisnęłam się głębiej w poduszki.
– Co to było?! – pisnęłam.
Tata nadstawił uszu. Pukanie powtórzyło się, trzy razy, bardzo delikatnie, jakby ktoś wahał się czy na pewno powinien to robić.
– Idę otworzyć – stwierdził spokojnie tata.
– Zaczekaj!
Machnął tylko ręką i zaczął schodzić po schodach. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Za nic w świecie nie chciałam teraz zostać sama. Dogoniłam go i schowałam się za jego plecami.
– Otworzysz? – zapytałam.
– Tak Miluś, taki mam zamiar – odparł tata, włączył światło w korytarzu i płynnym ruchem otworzył drzwi wejściowe.
Ten widok miał utknąć w mojej głowie do końca życia. Na wycieraczce przed domem stały trzy koty. Na tylnych łapach. Ukłoniły się grzecznie, a ten który stał w środku odezwał się z niezwykłą elegancją.
– Przepraszam najmocniej, że nachodzimy o tak późnej porze. Czy możemy porozmawiać? Powiedział pan, że możemy przyjść jeśli będziemy czegoś potrzebować.
Rozpoznałam w wielkim, szaroburym kocurze tego, który palił pod pałacem cygaro. Po lewej od niego stał przedziwny czarny kot z jedną białą łapką, a po prawej rudy kot perski.
– Tak, faktycznie tak powiedziałem – przypomniał sobie tata. – Zapraszam was zatem do środka, rozgośćcie się. Zaraz coś przygotuję.
Szarobury kocur ukłonił się elegancko, a potem wszedł do domu, już na czterech łapach, a za nim jego kompani.
– Dobry wieczór panience – rzucił drugi kot, mijając mnie.
– Dobry wieczór – dodał ostatni i wszystkie skierowały się do salonu.
Odciągnęłam tatę na bok i syknęłam ściszonym głosem.
– Tato! Co ty w ogóle robisz?!
– Nie rozumiem...o co ci chodzi? – zdziwił się.
– Naprawdę nie wzrusza cię, że po nocach odwiedzają nas koty?! I posługują się płynną polszczyzną!
– A co? Wolałabyś, żeby mówiły po niemiecku? Lepiej mi pomóż. Nie wiem czym ich ugościć.
W osłupieniu wpatrywałam się w mojego tatę. Doszłam do wniosku, że najwidoczniej już zasnęłam i śnię, a skoro tak, to czy warto się przejmować? Spokojnym krokiem udałam się do kuchni, pomogłam tacie przyrządzić herbatę i wsypałam do drewnianego półmiska kilka rodzajów ciastek. Gdy weszłam z tatą do salonu, koty siedziały już na sofie.
CZYTASZ
Dwadzieścia pięć kotów
HumorOjciec czternastoletniej Mileny ginie bez śladu. We wszystko zamieszane są koty. Powieść przygodowa dla młodszych nastolatków oraz dorosłych ceniących sobie poczucie humoru. Nie ma tu romansów i wulgarnego języka. Są za to koty, dużo kotów.