Rozdział V

167 11 4
                                    

Początkowo wydawało mi się, że ostatnie wydarzenia utworzą w mojej głowie rodzaj pancerza, który uchroni mnie przed stresem. Przez kilka dni chodziłam normalnie do szkoły, po szkole uczyłam się, a wieczorem pozwalałam sobie na różne marzenia. Myślałam o mamie i o tym, że wreszcie będę mogła na bieżąco dzielić się z nią moimi sprawami. Dotychczas miałam tylko kilka godzin raz w tygodniu, a to za mało, by opowiedzieć o wszystkim, co mi się przytrafiło. W końcu miałam czternaście lat – w tym wieku tydzień potrafi pomieścić cały kosmos niespodzianek.

I gdy obudziłam się w piątek tuż przed egzaminem, zupełnie nie spodziewałam się, że wróci do mnie stara, znienawidzona gula. Usiadłam przy stole w kuchni zupełnie rozbita. Tata po jednym spojrzeniu wiedział już o co chodzi.

– Jak zaczniesz pisać to wszystko ci przejdzie – pocieszył mnie. – A przynajmniej musimy w to wierzyć.

– Wiem, że mi przejdzie. Ale do egzaminu jeszcze dwie godziny.

– Może Chopina ci puszczę? Tak dla rozluźnienia – zastanawiał się, ale nie byłam w stanie już nic odpowiedzieć. Poczułam jak moje gardło zaciska się i nie pozwala wydobyć nawet jednej głoski. Tata usiadł zatroskany tuż obok.

– Hetman ma z nami jechać – powiedział cicho.

Spojrzałam zdziwiona.

– Żebyśmy nie musieli po niego wracać – wyjaśnił tata. – Po egzaminie do urzędu gminy idziemy, pamiętasz?

W tym momencie usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Tata zerwał się z krzesła i poszedł otworzyć. Po chwili do kuchni wszedł Hetman. Ukłonił się grzecznie, a potem zajął miejsce przy stole.

– Wyglądasz inaczej Mileno – powiedział.

– Ma egzamin. Stresuje się – wytłumaczył tata. – Napijesz się czegoś?

– Dziękuję. Jestem po śniadaniu.

Wpatrywałam się w kota w wielkim skupieniu. Walczyłam ze stresem, ale czułam, że powoli odzywa się we mnie również ciekawość. Przez kilka dni nie widziałam się z żadnym z kotów i zdążyłam zapomnieć jakie to dziwne uczucie rozmawiać z kotem. Chciałam się przywitać, ale mogłam jedynie nieznacznie się uśmiechnąć. Kot odpowiedział przyjaznym skinieniem i w tym momencie zasłoniłam usta dłonią, zerwałam się z krzesła i pobiegłam do toalety. Usłyszałam zdziwiony głos Hetmana.

– Nie wiedziałem, że można wymiotować ze stresu – powiedział. – Co oni chcą jej zrobić na tym egzaminie?

– To nie o egzamin chodzi – westchnął tata. – Milena jest dobrze przygotowana. Po prostu coś ją blokuje...nie znam się na tym. Jestem księgowym.

– Może mógłbym pomóc?

– A jesteś psychoterapeutą?

– Tak jakby Andrzeju. Podobno mruczenie kota pomaga niektórym na stres.

– Świetnie! – ucieszył się tata. – Usiądziesz w drodze do szkoły na kolanach Mileny.

– To nie takie proste. Trzeba być w odpowiednim nastroju. Ale spróbuję.

Gdy wreszcie doszłam do siebie, przyjęłam pomysł taty z wielkim spokojem. Nie wierzyłam, że Hetman może mi pomóc, ale sama nie umiałam wymyślić nic innego. Ubrałam się w czarną spódnicę z białą bluzką i wpięłam we włosy ulubioną broszkę–biedronkę. Teoretycznie byłam gotowa, ale w środku czułam, że zaraz się rozpadnę.

Dwadzieścia pięć kotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz