Mój tata stał pod rozłożystym kasztanem, a ja odczytywałam z tablicy ogłoszeń wyniki. Wielki gmach z czerwonej cegły okazał mi się przychylny. Dostałam się do wymarzonego liceum. Odwróciłam się do taty, który czekał na mnie w napięciu, trzymając na rękach Hetmana.
Podeszłam do nich z tajemniczym uśmiechem.
– No mów wreszcie – wysapał tata. – Gorąco jest, a ty mi jeszcze ciśnienie podnosisz.
– Dostałam się! – krzyknęłam.
Tata podskoczył wraz z kotem, a potem odchrząknął uroczyście.
– Nie żebym wątpił...oczywiście musimy to uczcić.
Liceum od dawna było dla mnie wielką niewiadomą. Nie wiedziałam gdzie się dostanę, co będzie jak się dostanę i czy wreszcie przestanę się wszystkiego bać. Teraz wiedziałam znacznie więcej. Dostałam się, a po strachu od dawna nie było śladu. Wydaje mi się, że wepchnięcie Bubusia do studni było momentem, w którym gula na dobre sobie poszła. Wszystko to było już wystarczająco odległe, żebym się tym nie przejmowała i mogła cieszyć się pięknym dniem.
W domu byłam tylko ja i tata. Sprowadzenie mamy nie mogło się udać, ponieważ po kotach wszelki ślad zaginął. Byliśmy właścicielami pałacu, ale bez pieniędzy na remont.
Gdy wieczorem siedziałam z tatą w ogrodzie, spokojny dotąd Hetman, zaczął nagle miauczeć i kręcić się przy schodach do piwnicy.
– Co on tam chce?
– Może znowu kopać kryptowaluty? – zażartowałam. Dla bezpieczeństwa tata postanowił przenieść wszystkie komputery i całą elektronikę z pałacu do naszej piwnicy.
Gdy tylko drzwi się uchyliły, Hetman wślizgnął się do środka, zbiegł schodkami w dół i zatrzymał się przy jednym z komputerów.
– Co on robi? – zdziwił się tata i podszedł do kota. Zatrzymałam się za tatą i nagle coś przyszło mi do głowy.
– Mówiłeś, że większość tych plików jest zaszyfrowana?
– Nie wszystko jeszcze tu rozgryzłem. Kryptowaluty to kocia robota i ciężko się w tym odnaleźć, ale tak...najważniejsze pliki są tutaj chronione hasłem.
– Pamiętasz ostatnie słowa Hetmana?
Tata zamyślił się, a potem natychmiast włączył komputer. Otworzył plik, którego zawartość od dawna go interesowała.
– Żółkiewski hasztag sto czterdzieści cztery – mruknął pod nosem, wpisał hasło i zbladł.
– Co to jest? – pochyliłam się nad nim zaciekawiona.
– Nie wiem – szepnął. – Ale wygląda na to, że mamy dostęp do prywatnych zaskórniaków Bubusia.
– Dużo? Co to za liczby?
– Po dzisiejszym kursie...– tata usiadł na ziemi, złapał twarz w dłonie i zaszlochał.
– Tato, co ci?
– Nic, nic. Po prostu znowu będę musiał pogadać z doktor Halicką.
Usiadłam obok niego. Wydawało mi się, że chyba go zrozumiałam, ale wolałam dopytać.
– Czy mama...czy będzie tu?
– Będzie – szepnął tata. – Wyremontujemy pałac i zrobimy wszystko to, co chcieliśmy zrobić.
Poczułam w sobie spokój, którego tak bardzo mi brakowało. Ostatnie tygodnie życia były wystarczająco groteskowe, by pogubić się w tym wszystkim i zapomnieć, co jest w życiu naprawdę ważne. Teraz znowu to wiedziałam.
VI 2021
CZYTASZ
Dwadzieścia pięć kotów
HumorOjciec czternastoletniej Mileny ginie bez śladu. We wszystko zamieszane są koty. Powieść przygodowa dla młodszych nastolatków oraz dorosłych ceniących sobie poczucie humoru. Nie ma tu romansów i wulgarnego języka. Są za to koty, dużo kotów.