Umowa z samym piekłem

3 1 0
                                    


Rozdział 2

Impreza ciągnęła mi się w nieskończoność. Po bardzo dziwnej rozmowie, która miała miejsce w ogrodzie, nie mogłam na niczym się skupić. Nigdy bym nie powiedziała, że kiedyś spotka mnie takie coś co przeżyłam dzisiejszego wieczoru.

W połowie imprezy przestałam nawet pić alkohol co było naprawdę dziwne bo zawsze na imprezach szalałam. Olivia świętowała z Amelią i trochę wypiła ale bardzo dobrze się trzymała. Jak na to, że prawie nigdy nie imprezowała, wyglądała idealnie.

Z tego co widziałam Olivia bawiła się bardzo dobrze. Byłam z tego bardzo zadowolona no bo przecież to były jej osiemnaste urodziny, które obchodzi się raz w życiu.

- Jestem padnięta - powiedziała, zamykając drzwi wejściowe od swojego domu, przez która wyszła ostatnia osoba.

- Ja też - skomentowałam.

Z tego co mi się wydawało była gdzieś trzecia godzina nad ranem. Ale tego akurat nie byłam do końca pewna. Dom nie wyglądał najgorzej choć tak zdawałyśmy sobie doskonale sprawę, że trzeba będzie posprzątać przed powrotem rodziców mojej przyjaciółki.

- To były najlepsze urodziny w moim życiu. Naprawdę nie żałuję że się na to zdecydowałam. Wyglądasz słabo, stało się coś?

- Nie, nic się nie stało.

Ona zawsze potrafiła wyczuć, że coś nie jest w porządku ze mną. Nie wiedziałam skąd to zawsze wiedziała. Prawda była taka, że nie mogłam się na niczym skupić, a w mojej głowie w ciągle odtwarzał się przebieg rozmowy z Violettą i jej słowa, że nic nie wiem o swojej rodzinie.

- Oki, choć posprzątamy ten bałagan.

Sprzątnie zajęło nam trochę czasu ale dom wyglądał już całkowicie normalnie. Kiedy skończyłyśmy obie nie wytrzymałyśmy już i skierowałyśmy się do pokoju Olivii, w którym zasnęłyśmy.

***

Obudziłam się około godziny czternastej. Olivia spała jak zabita i nie zamierzałam jej budzić. Chwyciłam swój telefon i skierowałam się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Gdy odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość stanęłam jak wryta.

Od nieznany: Dziś o godzinie 20;00 przy opuszczonej kamienicy na osiedlu ciemnym XX.

Wpatrywałam się w tą wiadomość jak głupia. Dalej nie wiedziałam co zrobię i czy pójdę na to spotkanie. Planowałam o tym nie myśleć ale ta wiadomość skierowała moje myśli akurat w tę stronę.

- Cześć ciociu - zawołałam wchodząc do kuchni. Mama Olivii nie lubiła jak mówiłam do niej proszę pani, a więc jednogłośnie zdecydowałyśmy, że po prostu będę do niej mówić ciociu.

- Jak impreza? - zapytała.

- Bardzo dobrze z tego co mówiła mi Olivia jest bardzo zadowolona. Cieszę się, że jej się podobało bo wiesz jakie ma nastawienie do imprez i ludzi.

- Tak wiem sama mówiłam, że to dobrze jej zrobi. Powiew świeżości. - zaśmiała się ale widać było, że jest zadowolona ze swojej córki.

Nie wiem dlaczego tym ostatnimi dwoma słowami skierowała moje myśli w kierunku w którym nigdy nie powinnam myśleć. Kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo.

- Będę się już zbierać, jest już dość późno, przekaż Olivii, że poszłam do domu, do widzenia.

- Do widzenia Aria.

Droga do domu minęła mi szybko, nasze domy dzieliło tylko dziesięć minut na piechotę, a więc taki spacer bardzo dobrze mi zrobił. Wchodząc do domu nie zastałam nikogo, podejrzewałam, że rodzice także odsypiają wieczorną imprezę. Co jak co ale Jonesowie umieli się nieźle bawić. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ nie miałam humoru do rozmów, a znając moich rodziców pewnie by jakąś zaczęli.

Lies and realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz