Następnego dnia każdy uczeń otrzymał kolejny plik kartek do wypełnienia podczas trzygodzinnej nauki matematyki. Sunoo czuł, jak górna partia pleców go boli, gdy już mijała kolejna godzina, podczas której pisał równania z głową wygiętą w dół. Nie rozumiał, jakim cudem rodzice i szkoła zezwolili na takie lekcje, podczas których nie mieli zapewnionych odpowiednich warunków. Na stołówce dało się przeprowadzić lekcje, ale nie w korytarzu, gdzie nikt nie posiadał własnego stolika, a światło nad nimi migało w taki sposób, jakby w każdym możliwym momencie miało przestać to robić.
Kim zerknął na stos kartek, który znajdował się po prawej stronie od nauczycielki. Wśród tej górki zadań domowych, znajdowało się także to jego, które udało mu się zrobić po długich żmudnych czterech godzinach wspólnej nauki.
Riki miał rację, kiedy mówił, że był matematycznym geniuszem. Po uporaniu się z własnymi zadaniami, ślęczał nad materiałem z klasy wyższej i zawzięcie tłumaczył, jakim schematem powinni wykonywać ćwiczenia. Choć zajęło to dużo czasu, Nishimura wytłumaczył materiał lepiej, niż zrobiła to ich nauczycielka. W ostateczności pomógł aż sześciu osobom, ponieważ kiedy tylko przyjaciele Sunoo uświadomili sobie, że jest ktoś, kto może im pomóc, uważnie słuchali Japończyka, tworząc w namiocie jeden wielki krąg. Oczywiście Sunoo siedział tuż obok niego, nie mogąc wyjść z podziwu, że spotkał osobę, która specjalnie dla niego nauczyła się materiału aby móc mu pomóc.
Tą wspólną sesją nauki Riki zyskał respekt wśród starszego rocznika. Okazało się, że Jaeyun dość szybko każdemu z fascynacją rozpowiedział, jak to młodszy od nich kolega pomógł wykonać im wszystkie zadania.
— Dalej jesteś pewien, że nie chcesz spróbować? — zapytał go Sunghoon, krótko po tym jak Japończyk ich opuścił. — Myślę, że fajny jest. Z tego co widzę, wydaje się także być w twoim typie.
Sunoo zerknął wówczas na kartkę w kratkę, na której rozpisywał sobie równania, zanim przepisałby je sobie na kserówce. W prawym dolnym rogu widniało małe serduszko i uśmiechnięta buźka, które narysował mu młodszy, kiedy nikt nie patrzył.
— Może? — odpowiedział przyjacielowi na odchodne.
I tak jak Sunoo nie miał nic przeciwko temu, że jego przyjaciele polubili siedemnastolatka, tak nie spodobało mu się, gdy uświadomił sobie, jaki wpływ miał Riki na dziewczyny ze starszej klasy. Wkurzało go, jak na śniadaniu słyszał Haerin dyskutującą z Minji o tym, że gdyby tylko chodziły z nim do klasy, życie byłoby o wiele piękniejsze i że to szkoda, że tak ładny chłopak nie zwracał na nie uwagi.
Podczas zajęć z matematyki także dało się usłyszeć komentarze, które sprawiały, że mimowolnie zaciskał dłoń na długopisie, aż bielały mu kostki. Wizja blondyna, który miałby przestać się do niego odzywać i znaleźć nowy obiekt zainteresowania, wywoływała w nim zazdrość.
Nienawidził tego bezradnego i bezsensownego uczucia. Riki nie był jego chłopakiem, więc nie powinien mieć żadnych uprzedzeń co do niego spotykającego się z innymi. A jednak miał, ponieważ zaczęło mu trochę zależeć i nie chciał, żeby Nishimura zostawił go krótko po tym, jak zdąży go w sobie rozkochać.
— Myślisz, że to dobry pomysł, gdybym go poprosiła o korki z japońskiego? — Dało się usłyszeć za plecami. — Wiesz, może z czasem... Kto wie.
Sunoo wywrócił oczami.
Riki nie jest twoim chłopakiem, przypominał sobie, a gdy tylko to robił, kolejna myśl go atakowała ze zdwojoną siłą.
A gdyby był?
— A to nie tak, że on już leci na Sunoo?
Kim pragnął podziękować Hanni, która jako jedyna zdawała się pamiętać, że Riki nie bez powodu zaczął spędzać z nim więcej czasu z dnia na dzień. Był święcie przekonany, że przynajmniej połowa szkoły widziała już wcześniej jego nieudolne starania. Tak jak dwa tygodnie temu Sunoo nie przyznawał się do niego, tak denerwowało go, że ludzie tak szybko zapomnieli, jaki zdesperowany był Riki.
CZYTASZ
School camp || sunki ||
FanficSunoo miał na swoim koncie wiele dziwacznych zdarzeń, a usłyszenie od nieznajomego chłopaka, że wpadł mu w oko, było jednym z nich. Żeby tego było mało, z tym samym chłopakiem wybiera się na szkolną wycieczkę, gdzie dochodzi do rzeczy, o których nie...