***
Gdybym miał jaki kolwiek wybór co do mojego bytu najpewniej uniknął bym tych wszystkich niepożądanych zdarzeń. W zasadzie zlikwidował bym moje narodziny; zmusił bym moją mamę do aborcji, czy coś w ten-teges. Zastanawia mnie co ja tak naprawdę znaczę... Dla kogo kolwiek? Moim zdaniem już samo to, że właśni rodzice wypierdzielili mnie za próg, mówi jak bardzo życie dało mi w kość. Albo to jak wszyscy dookoła wysługują się mną jak niewolnikiem. Rzeczywiście, z jednej strony sam na to zezwalam. Ale mimo to, w głębi duszy naprawdę tego nie chcę. Ci których nazywałem przyjaciółmi odwrócili się ode mnie. Szydzili ze mnie, wymazywali z pamięci jak najgorszą traumę, która sponiewierała ich plany. A ja?... Ja przecież nic nie zrobiłem. Wcale nie uczyniłem rzeczy, które mogłyby skrzywdzić bliskich. Zawsze byłem tym, co pierwszy rwał się do pomocy. Ale... inni wykorzystali moją dobroć. Stworzyli ze mnie ludzką machinę. Z dłoni wyrwali mi marzenia i plany, które jeszcze dawno temu prowadziły mnie przez kręty labirynt nazywany życiem. Wpadłem w ślepy zaułek... I od tamtej pory ciągle trafiam na ten sam przeklęty martwy punkt. Jakby tego było mało, oni brnął coraz dalej, są coraz bliżej swego celu.
Lampy uliczne rozświetlały skrawki chodnika. Słońce zaszło, a miasto opanowała całkowita ciemność. Oszołomiony siedziałem na ławce, przecierając powieki. Padał śnieg. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jest cholernie zimno. Musiałem jak najszybciej wrócić do domu. Zwłaszcza iż nie chciałem ponownie leżeć w szpitalu. Zerwałem się na równe nogi i ruszyłem ku moim czterem nostalgicznym kątom. Wśród mijających mnie drzew ujrzałem pewną błyskawicznie zbliżającą się sylwetkę. Nie spodziewałem się własnej reakcji. Albowiem odwróciłem się zamierając z niepokoju wwiercając spojrzenie we wspomnianą chwilę temu osobę. Sterczałem z nadzieją, iż okaże się zwykłym spacerowiczem.
Kiedy był już na granicy światła lamp runął przede mną wydając z siebie bolesne jęki. Zdumiony niespodziewanie odwróconym biegiem sytuacji instynktownie spytałem czy wszystko dobrze kierując dłoń w jego stronę. Niezdarny jegomość zacisnął rękę na moim przedramieniu usiłując wstać. Mężczyzna w stanie pierwotnym otrzepał się, złożył mi dzięki, poklepał mnie po ramieniu mówiąc:
- Kopę lat!~ Dawno się nie widzieliśmy, lieve kameraad.
Zirytowany wbiłem wzrok w jego zjarany uśmieszek. Od kilkunastu dobrych tygodni mijałem się z nim na korytarzu, stałem w windzie oraz przekąszałem obiady przy tym samym stole. I ani razu nie odważył się zagadać. Nigdy się ze mną nie przywitał, nawet gdy to ja przejmowałem inicjatywę. Wszyscy w Komisji udawali, że mnie nie widzą. Nie wliczając w to Niemca, oczywiście. Wolałbym aby było zupełnie na odwrót... Jednak przeznaczenie ciągle wygrywało ze mną w pokera. Wściekły zacisnąłem pięści.
Kiedyś byliśmy kolegami z przypadku i w zasadzie gadaliśmy tylko wtedy kiedy była taka potrzeba. Nigdy nie mieliśmy okazji aby się lepiej poznać. I tak było od samego początku. Holandia był tym typem człowieka, którego bez przerwy widziałem na kacu. Tym razem także tak było. Chociaż... Jakby nie patrzeć to gościu był już dosłownie na zjaździe. Ledwo trzymał się na nogach. Ciągle mnie zadziwiało, że UE go nie zwolnił. Tak naprawdę zawsze zastanawiał mnie jego współudział w Komisji. Bo niby co on takiego robił? Dla przykładu, wszyscy inni mieli jakieś obowiązki. Ale jegomość nawet nie musiał pojawiać się w pracy. Dostawał kupę hajsu dosłownie za nic. Dziwne, że nie składają skarg. Może to dlatego, że kiedy rok temu Estonia doniósł o tym zwierzchnikowi, to ten w zamian, postanowił zniżyć jego pensję aż o połowę!? Zachwyca mnie dzisiejsza sprawiedliwość... Co ciekawe, już po tygodniu mógł cieszyć się normalną wypłatą. Przykro było mi patrzeć jak cierpiał z tego powodu, zwłaszcza iż sama Unia europejska nie oferował mu zbyt wiele. Tak samo jak dla większości Komisji z resztą.
- No wiesz... Jakoś nie wydaje mi się żebyśmy się kiedy kolwiek widzieli - skłamałem, a następnie zmierzyłem go porozumiewawczym spojrzeniem.
Na te słowa skrzywił się lekko. Byłem pewny, że zrozumiał to co chciałem mu przekazać. Z uczuciem spełnienia ruszyłem przed siebie. Nie miałem zamiaru zadawać się z taką szmatą. Zrobienie tego byłoby największym dnem jakie kiedy kolwiek by mnie spotkało. Już nie wspominając gdzie, po takim zajściu, znalazła by się moja reputacja. Nie pozostało by mi nic innego jak tylko go wykastrować, oślepić, ogłuszyć, wypatroszyć i wypchać, następnie wrzucić do pieca i spalić. Każdą z tych fantastycznych czynności wykonywał bym z jak największą dokładnością i prezycyjnością. Bardzo powoli~ Nikt nie chciał by aby diabeł cieszył się z moich czynów. A Bóg napewno będzie zadawolony z iliminacji wkurwiającego pasożyta żerującego na cudzej energii. O jeden problem mniej, a to zawsze coś! Przypuszczam, że szatan nie będzie chciał tak bezużytecznego gówna i wyrzuci go za próg piekieł. I ostatecznie Holandia będzie szwendał się po świecie szukając zbawienia, którego już nigdy nie znajdzie.
Zaśmiałem się szaleńczo w myślach omijając go szerokim łukiem. Jaki świat byłby piękny gdyby to wszystko zostało mi odpuszczone. Przecież był to tylko nic nie warty idiota, którego egzystencja kręciła się wokół marihuany i narkotyków. Kogoś w ogóle dziwiło dlaczego on jeszcze żył? Jak na żywego trupa trzymał się naprawdę dobrze. Kurwa! Jak mnie to wkurwiało! Sam jego widok wprawiał we mnie odruchy wymiotne. Gdybym potrafił to już dawno smarzyłbyś się w słońcu.
- Czekaj! - zatrzymał mnie łapiąc mnie za ramię. - Może chciałbyś się trochę rozerwać? Znam tu niezłe miejscówki gdzie moglibyśmy się trochę zabawiać. Wchodzisz?
Zamarłem... Co, kurwa?!
- Jasne!
Trudno było mi uwierzyć w to co teraz powiedziałem. Jednakże mój umysł myślami był już tylko w procentach i głośnej muzyce. A niech ci będzie skurwielu... Po wszystkim i tak cię wypcham. Co ty na to?
Wiem, że musieliście długo czekać,
ale miałem swoje powody, dla których
nie mogłem kontynuować.
Ale już wracam
Dlatego też niedługo pojawi się następny
rozdział.🔥🔥🔥
![](https://img.wattpad.com/cover/364991043-288-k737000.jpg)
CZYTASZ
NIELEGALNI - 🇷🇺x🇵🇱
RomanceZmrok za oknem. Idealna pora aby zregenerować szare komórki. Zero dokumentacji, żadnych papierów. Gwiazdy migoczą uroczo. Zachęcają niewinnie do wyjścia po za mój mały sześcian. Głuche kroki, grzechot kluczy i melodyjny szum drzew. Wielkie czarne sp...