wstęp

228 10 0
                                    

Jestem Maeve King. Mam 14 lat i jestem jedną z napastników Kirkwood. Bardzo dobrze dogaduje się z drużyną. Właśnie szykuje się do meczu z drużyną mojego brata, Akademią Królewską. Wkońcu dostaliśmy się do finału turnieju strefy footballu.

- słuchajcie - zaczął kapitan drużyny Axel Blaze - nie możemy dzisiaj przegrać.
- kapitan ma racje - usłyszałam od jednego z zawodników.
- miło widzieć że jesteście gotowi - powiedział trener po czym podszedł do mnie - Maeve wszystko dobrze?
- tak trenerze - westchnęłam - tylko stresuje się spotkania z bratem.
- nie masz się czego stresować.
- trener ma racje - uśmiechnęłam się
- dobrze, więc idziemy.

W tym momencie zadzwonił do Axela telefon. Po jego twarzy było widać że coś się stało, a ja miałam przeczucie że to sprawka Ray'a Darka, lecz nie chciałam nic mówić.

- muszę wyjść. Zastąpisz mnie.
- co się stało? - spytałam
- Julia miała wypadek.

Gdy powiedział ostatnie zdanie zdębiałam. Nie zdążyłam się dopytać gdyż zniknął za zakrętem. W momencie wyjścia na murawę usłyszeliśmy głos komentatora '' drużyna Kirkwood oddaje mecz walkoverem'' nie wiedziałam jak i kto to zrobił. Gdy wychodziłam z boiska zauważyłam Josepha tak mojego o rok starszego brata.

- Mi! Wszystko dobrze - usłyszałam jego spokojny głos.
- tak, ale mówiłam byś tak do mnie nie mówił w miejscach publicznych.
- daj se spokój - westchnął - wracasz sama czy ze mną?
- nie wiem.
- Joe - krzyknął z tyłu Jude
- co tam.
-nie wierzę że oddali ten mecz.
- nawet nie mieliśmy takiego zamiaru - wtrąciłam się.
- o hej Mav - podszedł i mnie przytulił. Odwzajemniłam ucisk, który się przedłużał
- hmh... - usłyszałam - skoro nie mieliście zamiaru oddawać meczu to czemu to zrobiliście.
- nic nam na ten Temat nie wiadomo.
- wracajmy do domu - rzekł

Podczas drogi do domu obawiałam się jednego. Jak na to spojrzy nasza szkoła, a bardziej uczniowie.

- Joe.
- tak?
- mogłabym się przenieść do akademii?
- pewnie, a czemu pytasz?
- powinieneś wiedzieć.
- no tak, porozmawiam o tym z rodzicami.

Gdy weszliśmy do domu od razu pobiegłam do siebie. Nawet nie przywitałam się z mamą. Mineła już godzina 17, więc zeszłam do kuchni by coś zjeść, ale Joe był szybszy.

- miałem iść do ciebie - uśmiechnął się - siadaj mam coś na pocieszenie.
- dziękuję braciszku - przytuliłam się do niego I usiadłam na wskazane przez niego miejsce - sushi jak ty dobrze mnie znasz. Zjesz ze mną?
- pewnie - wziął swoją porcję i zajął miejsce obok mnie.

W pewnym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Joe podszedł i otworzył, a na korytarzu było słychać dwa mi bardzo dobrze znane głosy.

- hej Mav.
- hej Jude, David - podeszłam i ich uciskałam - co wy tu robicie?
- nic takiego - stwierdził Jude trzymając mnie w ucisku.
- mógł byś ją już puścić - powiedział bardziej podnosem Joe
- coś ty taki zazdrosny - zauważyłam
- nie pytaj się - stwierdził i po chwili dodał - idź do siebie.
- czemu przecież zawsze z wami siedzę.
- powiedziałem coś - warknął

Poszłam do pokoju. Na schodach już nie było słychać o czym rozmawiali więc położyłam się i zaczęłam uczyć się kolejnego tematu, lecz to było na nic gdyż i tak tego nie rozumiałam.

Pov. Joe

Kazałem młodej iść do siebie. Nie chciałem postąpić w ten sposób, ale nie miałem wyjścia. Widziałem jak wchodziła na górę zasmucona, lecz nie będzie taka jak niespodzianka dla niej się uda.

- słuchajcie Mi chce przenieść się do naszej szkoły.
- czyli będzie również chciała dołączyć do drużyny - Jude z zamyśleniem spojrzał na mnie i na Davida
- to od ciebie zależy Jude.
- naj będzie, ale to będzie ciężkie - westchnął - nie każdy będzie chciał grać z dziewczyną w drużynie.

***

Dzisiaj pierwszy dzień w akademii. Bałam się trochę ale wiedząc że mam tu przyjaciół było mi lżej. Mineły może z 3 lekcje i zabrzmiał dzwonek na długą przerwę. Na stołówce usiadłam sama. Moja ulubiona trójka to widząc dosiedli się.

- co tak sama siedzisz - powiedział Joe
- możemy - zapytał David
- ja nie zabraniam więc tak - pokazałam mój ironiczny uśmieszek.

Chłopcy znając mnie bardzo długo się do tego przyzwyczaili. Wiedzieli również kiedy chcę mieć towarzystwo, a kiedy nie.

- Mi telefon ci dzwoni.
- nie jest to ważne

Wziełam telefon do ręki i zobaczyłam '' 159 nie odebranych połączeń od kapitan'' tak miałam tak zapisanego Axela. Joe to widząc stwierdził że powinnam od niego odebrać lub choć napisać że wszystko jest dobrze, lecz nie miałam zamiaru.

kosmiczna napastniczka/inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz