rozdział 2

144 5 0
                                    

Minął już tydzień. Właśnie jesteśmy w drodze do Raimona. Jude siedział i rozmawiał z trenerem. David i Joe rozmawiali o piłce, a reszta drużyny mówiła o meczu. Ja za to siedziałam za to sama wpatrzona w okno i rozmyślałam o co chodziło trenerowi.

- Mav - usłyszałam ten chrypkowty spokojny głos - wszystko dobrze?
- tak Jude. tylko zastanawia mnie to czemu trener wybrał tą szkołę.
- nie powinnaś się tym przejmować. Masz tylko strzelać bramki i tyle.
- masz racje - stwierdziłam po czym wróciłam do okna

Wiedziałam że chciał mi coś przekazać. Niestety nie wiem co. Po 35 minutach byliśmy na miejscu. Oczywiście z autokaru wyszliśmy wraz z wielkim chukiem, który bardzo uwielbiałam. Ja wraz z chłopakami szliśmy przodem jako główni zawodnicy tej drużyny.

- witajcie jestem Mark Evans. Kapitan drużyny Raimona - uśmiechnął się
- ta - powiedział pod nosem Jude - możemy się rozgrzać - spytał
- pewnie - odpowiedział zdziwiony

Zaczeliśmy się rozgrzewać. Chłopcy ćwiczyli podania i inne, a ja wziełam bidon z piciem i przyłożyłam do ust. W tym momencie zauważyłam Blaze'a podpierajacego drzewo.

- Mi co ci? - usłyszałam głos braciszka
- coś mi się wydaję że to nie będzie zwykły mecz, tylko męczarnia dla Raimona.
- nie przejmuj się tym.
- dobrze

Zaczął się mecz i nadszedł czas na rzut monetą, ale Jude miał inne plany, więc odszedł. Zaczął Raimon, ale nie pocieszyli się długo gdyż odebrałam im piłkę i strzeliłam gola bez trudności. W ten sposób wykończyliśmy całą ich drużynę. Już druga połowa była dla nich gorsza

- zabójcza formacja teraz - krzyknął Jude
- tak jest - strzeliliśmy im bramkę
- ha, a nie mówiłem że będzie kłaniał się nam do stóp - zaśmiał się, a my razem z nim

Gdy sędzia stwierdził walkover ze strony Raimona na boisko wszedł we własnej osobie Axel Blaze. Gdyż Jude nie miał nic przeciwko temu by Blaze zagrał po stronie mojego przeciwnika. My strzelając w bramkę zabójczą formacją zauważyliśmy że Blaze biegł przeciwną stronę do strzału. Piłka będąc blisko bramki została zatrzymana przez Evansa boską ręką. Tak to był ruch samego Davida Evansa. Czy to możliwe że Mark jest wnukiem mojego idola. Blaze strzelił bramkę dla Raimona było 19-1. Wtedy usłyszałam że Królewscy oddają mecz walkoverem.

- Jude - podbiegłam do niego - dlaczego?
- zobaczyliśmy więcej niż tego chciał trener.
- co to ma znaczyć? - w tym momencie za ramię złapał mnie David
- nie warto - stwierdził
- chyba masz rację.

W drodze powrotnej zasnełam wtulona w Jude'a najwidoczniej zajął miejsce koło mnie gdy padłam, a mojemu bratu najwidoczniej to nie przeszkadzało. Gdy byliśmy już w akademii nie spodziewałam się tego co miało mnie spotkać.

- Mav - usłyszałam Jude'a
- tak - spojrzałam się na niego i mojego brata
- będziesz miała zadanie specjalne.
- niby jakie?
- przeprowadzisz się do Raimona i będziesz dla mnie szpiegować ich drużynę - oznajmił
- mam zmienić szkołę?
- tak wiem że będzie ciężko, ale musisz spróbować.
- no dobrze
- jutro twój pierwszy dzień w nowej szkole - stwierdził Joe

Wróciliśmy do domu i Zjedliśmy obiad. Poszłam do pokoju by przygotować się do nowej szkoły. A potem się tylko nudziłam. Poszłam zrobić to co najbardziej uwielbiałam, czyli podokuczać Josephowi.

- co ty chcesz? - spytał ździwiony, a za razem uśmiechnięty.
- nudzi mi się, więc... - nie zdążyłam dokończyć.
- postanowiłaś mi podokuczać - dokończył za mnie
- ej to moja kwestia - strzeliłam focha, a on we mnie piłką - mogłeś mi zrobić krzywdę - stwierdziłam
- wiedziałem że odbierzesz.
- co robisz - spytałam
- siedzię i nic więcej - spojrzał się na mnie
- ty leniu jeden - wskoczyłam na niego plecami
- ej uważaj trochę.

Później zrobiliśmy bitwę na poduszki co skończyło się oczywiście tym że cały pokój był w pierzach. Posprzątaliśmy, zjedliśmy lody i obejrzeliśmy film, po którym zasneliśmy.

***

Nastał nowy poranek, a razem z nim nowa szkoła. Gdy byłam już u progu bramy szkoły poczułam na sobie różne spojrzenia.

- hej - zaczepiłam dziewczynę w ciemnogranatowych włosach - wiesz gdzie jest gabinet dyrektora?
- zapewne jesteś nowa - stwierdziła - choć zaprowadzę cię. Jestem Celia.
- Maeve - uśmiechnęłam się
- wydaje mi się czy już gdzieś cię widziałam? - spytała
- wszystko możliwe - odpowiedziałam grzecznie - jak myślisz mogłabym dołączyć do drużyny?
- Pewnie Mark wszystkich zaprasza. A oto jesteśmy.
- dziękuję.

Po 42 minutach wyszłam z gabinetu trzymając w ręku nowy plan zajęć, który był nawet spoko, a na dodatek byłam w klasie z Celią i Evansem. Weszłam do domku co ździwiło mnie że nikogo nie było, a drzwi były otwarte.

- co ty tu robisz - usłyszałam ten sam głos który witał mnie i chłopaków.
- Evans? - spytałam
- tak.
-Chciałabym dołączyć do drużyny jako napastnik. - stwierdziłam
- pewnie witamy w Raimonie - stwierdził jak zawsze uśmiechnięty

Po jakichś 13 minutach przybyła reszta drużyny, lecz bez Axela co mnie ździwiło choć z drugiej strony ulżyło.

- co ona tu robi? - krzyknął różowowłosy
- jestem w drużynie - rzekłam
- co? - krzyknęła grupka
- co tu się dzieje Mark? - powiedział białowłosy
- mamy nowego zawodnika.
- naprawdę?
- tak, to jest ... - niedokończył
- Maeve King?! - spytał ze ździwieniem Blaze.
- znacie się - usłyszałam głos Celii
- kapitanie - powiedziałam do Blaze'a z szacunkiem.
- z królewskich cię wyrzucili?!
- nie.
- kapitanie?! O co tu chodzi? - spytał Mark
- Maeve była zawodniczką w Kirkwood...
- a Axel kapitanem - dokończyłam

W tym momencie przypomniałam sobie ostatnie spotkanie z nim i wybiegłam ze łzami w oczach. Nie wiem czemu, ale nie chciałam by inni widzieli że jestem słaba.

Pov. Axel

Po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez Maeve zauważyłem łzy na jej policzku. Gdy wybiegła chciałem ją złapać by porozmawiać na spokojnie

- Mav! - krzyknąłem, lecz się nie zatrzymała

Pobiegłem za nią wiedząc że nie lubi okazywać słabości. Musiałem z nią porozmawiać mimo tego że mnie olewała przez rok.

Pov. Mi

- tutaj jesteś - usłyszałam
- czego chcesz? - warknełam - przyszedłeś się pośmiać?
- coś ty, przecież mnie znasz. Wszystko dobrze?

Wstałam I przytuliłam go, a on odwzajemnił ucisk. Zawsze tak robiłam Gdy było ze mną źle, więc Axel o nic już nie wypytywał. Po długim czasie ciszy spojrzałam się na niego.

- przepraszam za wszystko.
- ale nie masz za co mnie przepraszać -odpowiedział, a po chwili dodał - chodź na trening.

Tak jak przypuszczałam trening trwał 2,5 godziny. Dziewczyny przygotowały mały poczęstunek. Oczywiście pierwsze co usłyszałam z ust jednej z nich to "a ręce umyte" ale ja to ja, czyli młoda wychowana napastniczka z manierami, więc jak dziewczyna wypowiadała te słowa ja wracałam z ręcznikiem w ręku. Po zjedzeniu deseru przygotowanego przez dziewczyny wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to przywitanie się z Josephem, lecz ten już spał jak zabity. Postanowiłam zrobić to samo.

kosmiczna napastniczka/inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz