rozdział 9

83 7 0
                                    

Obudziłam się wyczerpana na moje szczęście Carla wyjechała parę dni temu, gdyż jej nieszczęsny pobyt się skrócił, oczywiście nie rozmawiałyśmy ze sobą co mnie chociaż tyle cieszyło. Była niedziela więc jak wiadomo pan zazdrosny czyli Joe chrapał w najlepsze. Ubrałam się w mój ulubiony zestaw, którym był jasnoniebieski dres i pastelowo różowa koszulka. Będąc w kuchni zrobiłam se kanapki. Po zjedzonym śniadaniu poszłam pobiegać tak jak to robiłam w Królewskich przed lekcjami. Była godzina 7:30 postanowiłam zrobić zakupy do domu. Weszłam do bardzo dobrze znanego mi sklepu.

- dzień dobry - powiedziałam do sprzedawczyni przy kasie.
- dzień dobry - spojrzała się na mnie - dawno cię nie widziałam o tej porze.
- wiem musiałam trochę zmienić charmonogram.
- słyszałam że dołączyłaś do Raimona - stwierdziła blondynka.
- tak to prawda - odpowiedziałam z wymalowanym uśmiechem.
- zmiana szkoły ci dobrze zrobiła - odwzajemniłam uśmiech - miłego dnia.
- dziękuję i wzajemnie - wyszłam że sklepu.

Wracałam do domu po tej podróży do sklepu. Byłam już przy bramie od domu a raczej willi rodzice nie oszczędzali pieniędzy na dom. Zauważyłam na tarasie siedzącego Josepha, który zapewne na coś czekał.
Zniknął w domu.

- daj pomogę Ci - podbiegł do mnie i zabrał ode mnie torby z zakupami.
- dzięki, ale sobie bym poradziłam - posłałam mu zadziorny uśmieszek.
- ale i tak wolałem Ci pomóc.
- już dobrze idę otworzyć drzwi.
- Okej.

Po wejściu do domu chciałam odebrać od niego zakupy, lecz zrobił po swojemu i zaniósł do kuchni. Po wyłożeniu produktów i schowaniu do lodówki poszłam się odświeżyć. Wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do kuchni na drugie śniadanie. Ukroiłam se kawałek ciasta oraz zrobiłam se kawę i poszłam na taras by rozkoszować się posiłkiem na słońcu.

- co tam młoda - zapytał patrząc się na mnie nie wytrzymując z śmiechu.
- zawału wkońcu przez ciebie dostanę - zwróciłam się do niego posyłając mu uśmiech.
- coś ty taka spięta?
- sama nie wiem ostatnio się nie dogadywaliśmy.
- wiem o tym i to moja wina.
- o czym ty mówisz? To też jest i moja.
- nie, wogóle o ciebie nie dbam, a ty potrzebujesz osoby, która cię będzie wspierać - westchnął zasmucony - jestem złym starszym bratem - odszedł.

Wciąż miałam w głowie jego słowa. To prawda nie dogadywaliśmy się wogóle ale zawsze mnie wspierał i pomagał mi kiedy go potrzebowałam. Chciałam o tym z kimś porozmawiać i wiedziałam już z kim

Do: Jude (kapitan)
Możesz się spotkać?

Coś się stało?

Chodzi o Joego.

Pewnie tylko napisz
co dokładnie się stało

Martwie się o niego
I tyle no i też jego słowa mnie trochę zabolały.

Co ci powiedział?


Powiem Ci na miejscu
Czekam tam gdzie zawsze
Za 30 minut.

Miałam nadzieję że przyjdzie bo potrzebuje z kimś o tym porozmawiać. Wiedziałam też że Jude będzie wiedział jak mi pomóc w tej sprawie.

- hej - krzyknełam do chłopaka, który przyszedł wcześniej - wow pierwszy wkońcu.
- hej. Co to ma znaczyć że wkońcu.
- zazwyczaj się spóźniałeś na nasze spotkania - zaśmiałam się a on się naburmuszył.
- dobra o czym chciałaś porozmawiać?

Opowiedziałam całą sytuację z rana razem z rozmową z moim bratem. Jude wysłuchał mnie do końca bez przerywania co mu dziękowałam że miał ochotę wysłuchać tego wszystkiego, gdyż sama miałam już siebie dość.

Pov. Jude

Dostałem wiadomość od gwiazdeczki (Maeve) chciała się ze mną spotkać by porozmawiać o Josephie, a że nic nie miałem do roboty się zgodziłem. Uwielbiałem to rodzeństwo nigdy przy nich nie można było się nudzić jak się nie kłucili to drażnili lub jeszcze coś. Byłem na miejscu wcześniej.

- hej - usłyszałem jej głos - wow pierwszy wkońcu - zaśmiała się.
- hej. Co to ma znaczyć że wkońcu.
- zazwyczaj się spóźniałeś na nasze spotkania - zaśmiała się a ja tylko się naburmuszyłem.
- dobra o czym chciałaś porozmawiać?

Opowiedziała mi wszystko co się tylko dało i rozumiałem ją że się martwiła, lecz też musiała zrozumieć zdanie Josepha.

- jeśli on tak twierdzi musi mieć jakiś powód - dodałem gdy tylko błękitnowłosa skończyła swoją wypowiedź.
- tak ale tak nie jest jak on do mnie powiedział zawsze w nim miałam wsparcie.
- wiem o tym po prostu daj mu czas.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy. Maeve męczyła się by wyjąć coś z torby co po chwili się okazało piłką.

- zagramy - spojrzała się w stronę piłki.
- pewnie.

Graliśmy dobre 30 minut zabierając sobie piłkę aż wpadliśmy na siebie. Dziewczyna leżała na mnie, lecz gdy chciała wstać złapałem ją i pocałowałem ją w usta co odwzajemniła? Gdy się podnieśliśmy chciałem jej to powiedzieć.

- Mav - spojrzała się w moim kierunku gdy tylko zacząłem nie było odwrotu - to kiedy wyjdziemy jeszcze na boisko ?
- hahaha może we wtorek dam znać jak będę mogła.
- Oki - znowu, znowu zwaliłem sprawę przy niej po prostu jest to nie możliwe.

Szłem w stronę domu rozmyślając się jak to zrobić jak jej to powiedzieć.

Do: Gwiazdeczka

Mam nadzieję że się
Dobrze bawiłaś

Pewnie było super
Dzięki że mnie
wysłuchałeś.

Nie ma za co
Dobranoc

Dobranoc

Spędziłem z nią praktycznie cały dzień co mnie cieszyło na dodatek ten pocałunek Joe wie że ją kocham i wiem że na początku był zły, lecz to zrozumiał.

kosmiczna napastniczka/inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz