rozdział 8

76 6 1
                                    

Spotkanie z Dzikimi zbliżało się minutami. Dojechaliśmy na miejsce. Mark przez całą drogę mówił tylko o wygranej z Dzikimi co i tak nie miało szans się wydarzyć.

- Mark - zaczęłam - gdzie jest trener? - wszystkie oczy wylądowały na mnie po czym na brązowowłosego.
- jest już na miejscu - odpowiedział zdziwiony tym pytaniem.
- dobrze dzięki - wstałam I kierowałam się w stronę wyjścia z autokaru.
- Mav - zatrzymał mnie głos samego Shearera
- coś się stało - zapytałam już spokojniej
- wczoraj rozmawiałaś z Darkiem?
- nie interesuj się - warknełam w jego stronę
- słuchaj wiem że niedogadywaliśmy się w Królewskich ale spróbujmy się zaprzyjaźnić - powiedział na jednym wdechu.
- Bobby nie rozumiem cię dlaczego chcesz zmienić naszą relację, ale warto spróbować.
- więc jak było z Darkiem?

Usłyszałam głos komentatora "za pięć minut rozpocznie się długo wyczekiwany mecz" dalej nie dosłyszałam o czym informował mężczyzna.

- po meczu okej - spojrzałam w stronę boiska
- dobrze

Spotkanie z Dzikimi się właśnie rozpoczęło. Axel z Jackiem próbowali nowego strzału "zrzut inazumy". Co jednak im nie wyszło przez lęk wysokości Jacka. Pierwsza połowa dobiegła końca.

- i co teraz zrobimy - zapytał Jack, który był zasmucony tym co się wydarzyło podczas pierwszej połowy.

W tym momencie podeszłam do Bobbiego on potrafił jednak mi doradzić.

- musimy im jakoś pomóc - były zawodnik Królewskich spojrzał się w moją stronę.
- to może użyj, którejś z technik Królewskich - zauważył chłopak
- tak ale do większości z nich potrzebna jest większa liczba zawodników - uznałam patrząc się na przyjaciela, a po chwili ciszy dodałam - chyba że użyje...
- chyba nie myślisz o królewskim pingwinie numer 1. Mav to niebezpieczne - widziałam jak się tym przejął.
- nie mam innego wyboru - stwierdziłam odchodząc by poinformować moich przyjaciół o planie - wiem że on tu jest napisz do niego - Bobby się najwidoczniej długo nie zastanawiał, gdyż od razu wyjął z torby telefon - Mark mam plan.

Po wyjaśnieniu mojego planu chłopcom zabrzmiał gwizdek zwiastujący początek drugiej połowy. Zauważyłam samego Sharpa wychilającego zpod drzewa, który na bank chciał teraz wybić mi to z głowy, lecz nie miałam nic do stracenia.

- Axel teraz - zaczeła się wymiana piłek między mną, a Blazem - Królewski pingwin numer 1 - krzyknełam po czym wywróciłam się z bólem.
- Mav - usłyszałam - wszystko dobrze? - zapytał Mark
- tak - zerknęłam na piłkę - jak mogłam spódłować.
- próbuj dalej dziewczynko - usłyszałam śmiech bramkarza Dzikich
- ponawiamy to - spojrzałam się na nich z determinacją w oczach.
- jesteś tego pewna - zapytał najwidoczniej zmartwiony Blaze
- tak jestem pewna na 100%

Powtórzyliśmy całą tą akcję. Gdy byłam gotowa oddać strzał krzyknełam - Królewski pingwin numer 1 - tym razem strzeliłam w dziesiątkę, lecz nie nacieszyłam się zbyt długo gdy poczułam przepływający przez moje ciało straszny ból. Na moje szczęście mecz się zakończył z wynikiem 1-0 dla Raimona, lecz nie mogłam się podnieść z boiska wciąż leżałam na gorącej od mocnych uderzeń murawie.

Pov. Jude

Zobaczyłem jak Maeve rozmawia z Bobbim po czym przełożyła wzrok na mnie. Gdy odchodziła od Shearera coś jeszcze mu powiedziała. Po paru minutach dostałem wiadomość.

Od: Shearer
Mamy duży problem.

Jaki?

Mav chce wykonać
Zakazaną technikę

Mówisz o pingwinie?

Tak

Po tej wiadomości zrozumiałem że to się źle skończy ona ledwo opanowała pingwina nr.2, a chce zrobić nr.1. Pierwszy strzał na bramkę sporo ją kosztował, choć nie trafiła. Po chwili próbowała drugi raz i tym razem się udało. Mecz się zakończył wygraną dla drużyny mojej przyjaciółki. Miałem już iść gdy zauważyłem że błękitnowłosa dziewczyna się nie podnosiła z murawy.

- Mav - krzyknołem biegnąc w jej stronę - co z nią?
- nie podnosi się - powiedział białowłosy chłopak.
- jest cała spięta - podeszłem bliżej i ukucnołem.
- tak bardzo chciała wygrać że poświęciła się dla nas - oznajmił chłopak z pomarańczową opaską na głowie.
- czy ona musi być taka uparta - powiedziałem pod nosem
- tak inaczej bym przegrałam - usłyszałem jej ten uroczy głos dzięki czemu odedchnołem z ulgą.
- jak się czujesz - rzuciłem gdy tylko próbowała wstać na zasłabionych nogach
- bywało lepiej - odpowiedziała z bólem w oczach
- jasne - Miałem ochotę jej wygarnąć parę słów co i zrobiłem przy jej drużynie - ty chociaż czasami myślisz co robisz czy już dawno ci mózg wyprano - warknołem w jej stronę.
- nie miałam wyjścia - odpowiedziała.
- nie miałaś wyjścia ty słyszysz co mówisz narażasz swoje zdrowie, a nawet życie dla jakieś wygranej - musiałem złapać oddech. Nie czułem się dobrze krzycząc na nią przy drużynie, do której należała ale należało się jej - masz szczęście że Joe tego nie widział - westchnełem
- po co krzyczysz?
- dlatego że jestem zły przez twoją głupotę.
- mówi to osoba, która zrobi wszystko by wygrać.
- mnie w to nie mieszaj i żeby to było ostatni raz że używasz tej techniki, zrozumiano.
- tak i czy możesz nic o tym nie mówić Josephowi? - zapytała z nadzieją oczach.
- dobrze wiesz że on powinien się o tym dowiedzieć - posmutniała, a ja zrozumiałem o co jej chodziło wkońcu była w trakcie poprawiania relacji z Joem - Jeśli obiecasz że zapomnisz o tej technice.
- obiecuję - uśmiechnęła się a na jej polikach pokazał się przesłodki rumieniec

Maeve zaczeła się cieszyć z chłopakami z wygranej. Dziewczyna po długim czasie pożegnała się z przyjaciółmi i z Celią. Widać było że obie się polubiły przez co byłem szczęśliwy z szczęścia mojej siostry i przyjaciółki. Zaproponowałem podwózkę Maeve do domu co oczywiście przyjęła z uśmiechem. Całą drogę rozmawialiśmy o starych dziejach w jej oczach widziałem że coś ją gryzło, lecz na stan dzisiejszy nie chciałem zadawać jej głupich pytań. Podróż mineła dość szybko zatrzymaliśmy się pod samym domem błękitnowłosej.

- Mav - zatrzymałem ją gdy tylko otworzyła drzwi.
- wszystko dobrze?
- tak ja... ja - zawachałem się - chciałałem Ci powiedzieć że dobrze wypadłaś na meczu - nie no geniusz ze mnie.
- dziękuję to pa.

Nie zdążyłem jej odpowiedzieć gdy zniknęła za drzwiami domu. Nie potrafiłem jej powiedzieć że też ją kocham. Co jednak musi jeszcze poczekać najwyraźniej to jeszcze nie był ten czas.

***
Tak jak obiecałam kolejny rozdział.

Jak myślicie Jude odwarzy się wyznać naszej Mi miłość?
Czy Maeve dotrzyma obietnicy danej Judowi?
I czy Celia wybaczy swojemu bratu to że się nie odzywał przez te lata?
Czekam na wasze przemyślenia

kosmiczna napastniczka/inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz